Story of Magic


#2 Mr Sandman, bring us a dream...
Milovan Peterca
#2 Mr Sandman, bring us a dream... 44ed7a51308510c6828a703562e4f5eea824682b
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja snami
Zasoby : 33PD | 1335$
Milovan Peterca
Profesorowie
#2 + outfit

Długo próbował, naprawdę długo. Starał się wywołać i niej jakoś powrót wspomnień. Starał się przywoływać różne ich wspomnienia w snach. Zazwyczaj wybierał te dobre, czasem jednak nawet sięgał po te złe, myśląc, że to może wywołać powrót jej wspomnień. Jednak nic nie przynosiło rezultatów, jak widać. Nie chciał manipulować jej wspomnieniami, to było oczywiste - chciał by to były jej wspomnienia, nie to jak on pamięta te wydarzenia, więc starał się robić to obiektywnie, o ile jego własne wspomnienia mogły być obiektywne, licząc na to, że emocje związane z scenami wywołają powrót wspomnień chociaż w jakimkolwiek stopniu. A może Lysandra po prostu nie chciała go pamiętać? Nawet jeśli sobie coś przypominała, spychała to znów w odmęty umysłu. W końcu z jakiegoś powodu opuściła Brakebills, prawda? Z jakiegoś powodu zostawiła go tu samego. Z resztą, Lys była idealna. Przynajmniej w jego oczach. Czemu miałaby się ustatkować z czymś takim? Facetem, który był chodzącym kłamstwem. Iluzja nie była jego specjalnością, ale mimo tego stworzył perfekcyjną iluzję - samego siebie. Profesora Milovana Petercę. Piękny twór, nieprawda? So fucking posh teacher z perfekcyjnym uśmiechem, wszystko robił idealnie - ale to była tylko iluzja, dobre aktorstwo. Kłamstwo, które wciskał każdemu na uczelni i poza nią. Czemu Lysandra miała kochać kłamstwo?
Leżał w łóżku, rozmyślając co ma zrobić dzisiaj. Czasem nie mógł znaleźć motywacji, by dalej nawiedzać sny Lys, jednak wizja posiadania jakiegokolwiek kontaktu z nią była zawsze kusząca. Czy to już było szaleństwo? Obsesja? Że po tylu latach nie mógł dalej jej dać spokoju? Powinien ruszyć dalej, zamiast kurczowo trzymać się tego co było kiedyś, ale co miał zrobić, jeśli nadal ją kochał? Prawie jak Snape'owe "Always. Smutna historia. Nikt nie płakał. Dziś postanowił czegoś nowego... skontaktować się z nią osobiście w śnie. Wcześniej się przed tym wzbraniał, chciał wywołać jej wspomnienia, bał się, że rozmowa z nią może być zbyt bolesna, kiedy ta go nie pamięta, ale to już była jego ostatnia deska ratunku.
Położył się więc wygodnie i odpłynął w sny, w jego własną domenę.

Kiedyś dawno temu Lys chciała, by spróbował wejść w jej sen. Chciała się przekonać jak to wygląda. To była kinda ich pierwsza randka. Stworzył w jej umyśle magiczny park? Może las? Wyglądał na przepełniony magią, niebo było w odcieniu jasnego fioletu, który przeplatał się z granatem i błękitem w niektórych miejscach, wokół drzew migotały świetliki a po środku stała biała, okrągła altana z ławkami dookoła i stolikiem po środku. Teraz to wszystko było o wiele bardziej dopracowane, miał większą wprawę w kreacji znów, jednak stworzył znów to samo miejsce. Siedział w tej altanie, patrząc się nieobecnym wzrokiem gdzieś w dal. Trochę się denerwował. Spojrzał na Lysandrę, która zaczęła podchodzić do altany.
- Hej Lys... - rzucił na powitanie, by następnie utkwić w niej swoje spojrzenie. Dalej była tak samo piękna jak i wtedy. Głównie czekał na jej reakcje. Nie zamierzał jej mówić kim jest, mówić jej ich wspólnych wspomnień. Jego intencją było wywołanie ich powrotu, nie nadpisanie ich swoimi słowami.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
03.11.20 1:27
https://story-of-magic.forumpolish.com/t162-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t196-brakebills-milovan-peterca#306 https://story-of-magic.forumpolish.com/t195-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t198-prof-milo#308 https://story-of-magic.forumpolish.com/t197-ilomilo#307
Powrót do góry Go down
Lysandra Silberg
#2 Mr Sandman, bring us a dream... B4460fbc983e9c5324a94ca9f72dfdc504fc3f4f
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : informator
Zasoby : 8PD | 1335$
Lysandra Silberg
Alpha Ophiuchi
{1}

Było sobie takie powiedzenie - nie śpij, bo cię okradną.
I właściwie nie było w nim wiele więcej poza byciem mądrością, która może paść z ust mieszkającej w mieszkaniu po drugiej stronie korytarza starszej pani, ewentualnie własnej babci, jeśli utrzymuje się z taką jeszcze kontakt inny niż poprzez seans spirytystyczny.
W końcu mamy dwudziesty pierwszy wiek, jesteśmy przed trzydziestką a tło dla naszych codziennych przygód stanowi szachownica ulic i alejek Nowego Jorku. Kto w takich okolicznościach wierzyłby w gusła?
Z drugiej strony, czy zachodziły lepsze okoliczności dla dowiedzenia prawdziwości tych słów, niż drobna kobieta, dla której ostatnimi czasy nowym hobby stało się drzemanie w na wpół pustych wagonach miejskiego metra? Nie, żeby Lysa zapadała w swoje hobbystyczne drzemki z pełną premedytacją, goniąc tym samym dreszczyk emocji, który inni potrafią sobie zapewnić za pomocą choćby skoków na bungee czy wchodzenia w czapeczce z hasłem 'Make America Great Again' w portorykańską dzielnicę. To wszystko wychodziło tak... samoistnie. W jednej minucie z jasno wytyczonym celem przepytania tego i owego wskakiwała do wagonika jadącego w kierunku Queens, a chwilę później rozespana podświadomość raczyła ją najdziwniejszymi kalejdoskopami pojedynczych, wyrwanych z kontekstu scen, które wydawały się na swój sposób znajome, ale w ogólnym rozrachunku nie miały za grosz sensu.

Od lat dziecięcych za najzabawniejszy moment dowolnego snu uważała te pierwsze paręnaście sekund, w których otwierasz oczy i mózg jeszcze nie nadąża ocenić czy to jeszcze powrót na jawę, bo proces zasypiania trwał o minutę za krótko; czy to już nowa pół-rzeczywistość, w której wszystko może się zdarzyć, w której, choć na trochę nie obowiązują żadne zasady ze świata szarego człowieka.
Dzisiejszy był wyjątkowy.
Otworzyła oczy i zamiast miłościwie i niepodzielnie panującej ciemności, otaczała ją pastelowa poświata w chłodnych odcieniach fioletu i błękitu z dziesiątkami pobłyskujących ochrą świetlistych punktów. Było w tym widoku coś kojącego, co zdaje się być domeną najmilszych sercu wspomnień, nawet jeśli umysł omamiony zaklęciami mimo najszczerszych chęci, nie może sobie nic z nich przypomnieć. I ten głos. Znała ten głos. Rękę dałaby sobie uciąć za to, że go znała.
- My się znamy? - spytała z podejrzliwością sączącą się z oczu. Znał jej imię, dziwne. Szczególnie że sama nijak nie potrafiła dopasować takowego do twarzy mężczyzny. Logika podpowiadała, że oczywiście, że się znają - w końcu bez względu na to kim był, w ostateczności był jedynie tworem jej podświadomości, wiedział o niej tyle samo ile sama wiedziała o sobie. Prawda?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
04.11.20 14:25
https://story-of-magic.forumpolish.com/t170-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t253-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t257-guslarze-lysandra-silberg#670 https://story-of-magic.forumpolish.com/t258-lysia#671 https://story-of-magic.forumpolish.com/t259-lysandra#675
Powrót do góry Go down
Milovan Peterca
#2 Mr Sandman, bring us a dream... 44ed7a51308510c6828a703562e4f5eea824682b
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja snami
Zasoby : 33PD | 1335$
Milovan Peterca
Profesorowie
Powinien się spodziewać takiego pytania. Ba! Powinien wiedzieć, że ono padnie. Dlaczego więc bolało, kiedy usłyszał te słowa? Przecież dobrze wiedział, że nic nie pamiętała z Brakebills, ba. Nie pamiętała nic z tego miejsca od wielu lat. Chociaż w sumie też można było się zapytać, czemu on się dalej nie pogodził z tym, że odeszła ze szkoły i zostawiła go z tyłu. Chociaż Milo nigdy nie radził sobie z rzeczywistością, prosząc Piaskuna zawsze o ten jeden dodatkowy sen.
Nie mógł się jednak powstrzymać się od ciepłego uśmiechu, kiedy zobaczył jej ubiór. Zawsze wyrafinowana, w koronie. Nie narzucał tego jak wyglądała, jej ubiór w śnie był jej mniej lub bardziej świadomą decyzją.
- Kiedyś się znaliśmy. - stwierdził krótko, starając się powstrzymać wszystkie negatywne emocje, które miał w związku z czasem przeszłym tego zdania. - smutek, można powiedzieć, że wręcz żałobę za czasem teraźniejszym. Westchnął ciężko. Piękne stare czasy, zapewne mocno wyidealizowane w umyśle Milo. Znali się całkiem nieźle. Chciałby żeby się dalej znali. Był już tak bardzo zmęczony tym udawaniem, zmęczony wszystkim. Czasem po prostu chciał położyć głowę na jej kolanach i znaleźć odrobinę ukojenia w swoim życiu, tak jak robił to kiedyś. Tak jak ona zawsze mogła znaleźć oparcie w nim. Dwie niepasujące do reszty społeczeństwa istoty, które znalazły w sobie wsparcie... ale to było kiedyś.  
- Chodź, usiądź. Nie stój tak. To twój sen w końcu. Napijesz się czegoś? - powiedział, ruchem dłoni sugerując by usiadła na ławkach, które znajdowały się w altanie. Oczywiście nie napije się faktycznie czegoś, to był tylko sen. Mógł sprawić, że pojawi się tu naprawdę wiele rzeczy, no ale to był tylko sen ostatecznie. W jego palcach znikąd pojawił się papieros, za czasów szkolnych palił normalne papierosy, dopiero później się przeniósł na Iqosa, kiedy dostał go od sióstr, tak więc w śnie postawił na element, który był bardziej znany Lysandrze.  
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
04.11.20 16:31
https://story-of-magic.forumpolish.com/t162-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t196-brakebills-milovan-peterca#306 https://story-of-magic.forumpolish.com/t195-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t198-prof-milo#308 https://story-of-magic.forumpolish.com/t197-ilomilo#307
Powrót do góry Go down
Lysandra Silberg
#2 Mr Sandman, bring us a dream... B4460fbc983e9c5324a94ca9f72dfdc504fc3f4f
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : informator
Zasoby : 8PD | 1335$
Lysandra Silberg
Alpha Ophiuchi
W jakim czasie i trybie wypada mówić o rzeczach, które mogłyby się wydarzyć kiedyś, ale nie wydarzą się wcale, bo jedna z zainteresowanych stron cierpi na permanentny przypadek amnezji spowodowany zaklęciami mającymi chronić bezpieczeństwo - choć obiektywnie obstawiałaby była również prestiż - pewnej szkoły, której nazwy nie pomnę?
Czy takowe w ogóle istniały?
Na wypadek gdyby istniały, to warto wspomnieć, że Lysandra za czasów Brakebills w dużym stopniu przypominała świeżo udomowionego kota - takiego, który wlókł za sobą kawałek czasu spędzonego na wiecznym drzemkach z jednym okiem półotwartym, gotowym w każdej chwili podskoczyć i ruszyć byle gdzie, byle dalej od potencjalnego niebezpieczeństwa. Do dziś nie była pewna, czy Milo choćby podświadomie zdawał sobie wtedy sprawę, że od pierwszego spotkania widziała w nim - tylko po części, spokojnie; w dodatku tylko po cichu, tak z zupełnie z tyłu głowy - największe dla siebie zagrożenie. Kiełkująca za tym analogia była dość prosta. Ślepym i najlepiej przy okazji martwym trzeba było być, żeby nie zauważyć, jak na nią patrzył. A - jak na złość - Lys ani ślepa, ani martwa w ten czas nie była, choć co do tego drugiego miewała wątpliwości. Spojrzenia o sile stu jeden dalmatyńczyków wystarczyły, by z miejsca oceniła go na niebezpieczeństwo pierwszej kategorii dla swej wciąż dramatycznie kruchej życiowej stabilności; a jednak jak ćmę do płomienia ciągnęło ją do tych jego irytująco jasnych oczu. Tyle że ćmy nawet specjalnie nie obchodzi, jak pięknie pachnie świeca, na której żarzącym knocie kończy swój żywot.
- Oh. - kwituje cicho. Zabawne, jak kilka słów i otoczenie w postaci scenografii wyrwanej z niesamowicie estetycznej ekranizacji jednej z tysiąca i jednej baśni fantasy, którymi to zaczytywała się w młodzieńczych latach, sprawia, że gdzieś w tle ginie jej codzienna persona złośliwego gnoma, który zawsze, ale to zawsze musi mieć pierwsze i ostatnie słowo, z bonusowymi punktami, jeśli owo słowo ocieka metaforycznym jadem. - Kiedy było "kiedyś"? - dopytuje po parunastu sekundach ciszy. Wciąż ani w ząb nie potrafi połączyć rozrzuconych przed sobą kropek. Może tylko zgadywać, że to jakiś dziwaczny koncept jej podświadomości, która to zwyczajnie po tylu latach ciągłych szoków i zmian osobowościowych postanowiła wywiesić kartkę 'urlop' i zostawić senny management losowej części mózgu czy innym sennym aniołkom, kto ich tam wie.
Jak zahipnotyzowana przez fakira na skraju indyjskiej ulicy kobra wpatrywała się w czubek zapalonego papierosa w oczekiwaniu na odpowiedź, i aż ją palce z lekka zaświerzbiły na myśl, że możnaby tak sięgnąć i dla zabawy podprowadzić mu go z zaskoczenia sprzed samych ust; coś, głęboko tłumiony głosik, tak cichy, że w zasadzie niesłyszalny, podpowiadał, że to było coś, co zwykła robić. I to nie raz. Ostatecznie zdecydowała się na pytające, milczące, acz kurtuazyjne wyciągnięcie dłoni.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
09.11.20 1:04
https://story-of-magic.forumpolish.com/t170-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t253-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t257-guslarze-lysandra-silberg#670 https://story-of-magic.forumpolish.com/t258-lysia#671 https://story-of-magic.forumpolish.com/t259-lysandra#675
Powrót do góry Go down
Milovan Peterca
#2 Mr Sandman, bring us a dream... 44ed7a51308510c6828a703562e4f5eea824682b
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja snami
Zasoby : 33PD | 1335$
Milovan Peterca
Profesorowie
Czas przeszłoprzyszły, chciałbyś by coś się wydarzyło, chociaż to należy już do przeszłości i powinieneś już dawno o tym zapomnieć, jednak trzymasz się tego uparcie, wierząc, że jest jeszcze ku temu jakaś nadzieja, będzie jakaś okazja by to się stało. Milo żył w tym stanie całe swoje życie, zawsze chciał coś zmienić w przeszłości, chociaż nigdy nie był w stanie tego zrobić, zatem zostawało mu jedynie uciekać w sny, bo tutaj mógł zrobić wszystko, prawda? W snach był Panem, mógł zrobić wszystko, ulepić swój własny świat... może w ogóle nie powinien się budzić z krainy snów? Zostać tu na zawsze i żyć wyobrażeniami tego co mogło być.
Miłość, zauroczenie i inne choroby śmiertelne, były bardzo niebezpieczne. Milo też się o tym przekonać, w dniu, w którym Lysandra odeszła z Brakebills. Został sam, znowu. Lys była tą jedyną osobą, którą był w stanie wpuścić za swoją maskę idealnego dziedzica. Okazać słabość, że nie jest wykonany z marmuru. Ludzie znikali i pojawiali się w jego życiu, jednak wszyscy stali równo w szeregu za jego maską, nie odczuwał ich zniknięcia... a kiedy wpuścił Lys, a ta zdecydowała się odejść... można powiedzieć, że jego pustka życiowa dostała własną pustkę życiową.
Uniósł brew, kiedy z jej słodkich ust wydobyło się ciche "oh". No Oh indeed. Przechylił lekko głowę w bok, obserwując jej reakcje.
- Kilka lat temu, w szkole. - odpowiedział na jej pytanie, wzruszając delikatnie ramionami. Wracając pamięcią do tego dnia, kiedy spotkali się po raz pierwszy. Nie było to jakoś superpamiętne, niepowtarzalne spotkanie z komedii romantycznej, ale nie zmieniało faktu, że i tak Milovan pamiętał je bardzo dobrze. Spojrzał na nią, kiedy wyciągnęła rękę po jego papierosa. Nie tak to powinno wyglądać, dobrze pamiętał jak Lys zazwyczaj "kradła" mu bucha. Jednak niczego więcej nie mógł oczekiwać aktualnie, a i tak palenie tego samego papierosa wydawało mu się być niemalże czułością, po tylu latach rozłąki, więc podał jej swojego szluga.
- Za długo zajęła mi próba skontaktowania się z tobą twarzą w twarz... well... w śnie. But still. - westchnął ciężko. Miał nadzieje, że uda mu się wywołać jakiś powrót wspomnień u Lysandry zanim się do niej odezwie, ale nic nie odnosiło skutku, a można powiedzieć, że był już zdesperowany. Po prostu chciał ją zobaczyć. Nawet jeśli teraz mu powie, by zostawił jej sny w spokoju... to uszanuje jej prośbę. Zabije go to do końca w środku, ale miał to co chciał. Zobaczył się z nią.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
09.11.20 23:03
https://story-of-magic.forumpolish.com/t162-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t196-brakebills-milovan-peterca#306 https://story-of-magic.forumpolish.com/t195-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t198-prof-milo#308 https://story-of-magic.forumpolish.com/t197-ilomilo#307
Powrót do góry Go down
Lysandra Silberg
#2 Mr Sandman, bring us a dream... B4460fbc983e9c5324a94ca9f72dfdc504fc3f4f
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : informator
Zasoby : 8PD | 1335$
Lysandra Silberg
Alpha Ophiuchi
Oh, brzmiało to całkiem... poetycko.
I nawet pasowało do narracji, w której dwójka indywiduów spotyka się, ich drogi się krzyżują, a właściwie w dziwaczny i niezależny od nikogo ani niczego sposób splatają, co rodzi setki jeśli nie tysiące możliwości. Bywały takie oto ciche popołudnia, podczas których człowiek nie ma do roboty nic lepszego ponad patrzenie na drugą osobę i zastanawianie się co by było
gdyby.
"Gdyby" to zawsze magiczne słowo-klucz, po którym można wygłosić długą, dłuugą listę potencjalnych zdarzeń. Tak długą, że nie starczyłoby dnia ani nocy, ani dnia po tej nocy, aby dojść do listy końca; a równie dobrze można po nim ubrać w słowa jedno tylko proste marzenie, uśmiechnąć się ciepło i wierzyć, że jeśli na świecie jest, choć odrobina sprawiedliwości, to właśnie to jedno marzenie się spełni.
Lys te kilka lat temu patrząc na Milo, nie marzyła o niczym wybujałym. Żadne to były marzenia o snobistycznych pałacach, białych koniach i historiach jak z nieskomplikowanych w fabule, acz poczytnych romansideł. Kiedy już udomowiła w głowie myśl, że bliskość drugiego człowieka nie zawsze musi stać do pary ze znakiem równości i złamanym sercem obok, zaczęło kiełkować w niej to proste marzenie, że po prostu przy sobie będą i to wystarczy.
I przez chwilę to działało, żadne nie mogło zaprzeczyć.
Wszystko posypało się potem, a teraz zostały tylko wspomnienia. To znaczy, jemu zostały wspomnienia. Jej... co najwyżej bardzo mglista mozaika pojedynczych klatek, pociętych tak drobno, że za chińskiego boga nie szło z tego wyłuskać czegokolwiek sensownego. Ale jeśli go to w jakiś sposób miało pocieszyć, to jeśli tylko zapyta, to całkiem chętnie powie mu, że to senne
tu i teraz w jakim właśnie trwali, sprawiało, że czuła się... zaskakująco ciepło. Bezpiecznie. Huh, zabawne, czyż nie? Równie zabawne jak grymas głębokiego zamyślenia, który sprawił, że jej ciemne brwi niemal zbiegły się w jedną, tak intensywnie próbowała sobie przypomnieć szkolne lata i umiejscowić w nich jego postać. - W szkole... - powtórzyła cicho, jakby to miało odblokować sekretną furtkę we wspomnieniach. - Chyba się starzeję, bo za diabła tego nie pamiętam. - ostatecznie wzruszyła ramionami i posłała mu szeroki, przepraszający uśmiech. Dawno przestała dbać o to czy ktoś poczuje się urażony tym co zrobi albo powie, a jednak tutaj, w tym wypełnionym pięknym, pastelowym półcieniem świecie, w którym ubrana w suknię rodem z dworu w mrocznych wróżek kradła nieznajomemu papierosy... tu taka ignorancja nagle wydała jej się okrutnie nie na miejscu.
- Opowiedz mi więcej. - rzuciła ni stąd, ni zowąd, bezwolnie wyciągając rękę i z ekscytacją zaciskając palce na jego dłoni. Ciekawość urosła w niej silniejsza niż zdrowy rozsądek, ale skoro to był
jej sen, to chyba miała prawo dowiedzieć się wszystkiego.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
20.11.20 0:42
https://story-of-magic.forumpolish.com/t170-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t253-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t257-guslarze-lysandra-silberg#670 https://story-of-magic.forumpolish.com/t258-lysia#671 https://story-of-magic.forumpolish.com/t259-lysandra#675
Powrót do góry Go down
Milovan Peterca
#2 Mr Sandman, bring us a dream... 44ed7a51308510c6828a703562e4f5eea824682b
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja snami
Zasoby : 33PD | 1335$
Milovan Peterca
Profesorowie
Wiedział, że powrót do tego miejsca nie będzie łatwy. Nie zrozumcie mnie źle, wiązało się z nim wiele przyjaznych wspomnień, jednak teraz z perspektywy czasu- tak, z perspektywy czasu przyszłoprzeszłego - to wszystko bolało gdzieś w środku. Każde pojedyncze wspomnienie, każdy uśmiech, który udało mu się wyciągnąć z Lys, kiedy była nawet w najgorszym humorze, wtedy były miodem na spękane serce Milo, teraz wbijały noże tam, gdzie kiedyś to serce się znajdowało. Coraz trudniej mu było wykrzesać jakieś emocje. Martwił się o swoje siostry i czasem o swoich uczniów, kiedy ci mieli trudne chwile... ale na ile z tego było prawdziwym uczuciem, a co było wyuczonym zachowaniem. Pamiętaniem, że powinien się martwić? Tego sam nie był już w stanie ocenić. Pustka często wypełniała się goryczą. Na szczęście to ominęło Milovana - nie zrobił się wredny, dumny by ukryć swoje niedoskonałości - niestety jego pustkę wypełniała obojętność w najczystszej formie. Jak długo tak pociągnie? To zależy, czy rzeczywistość jeszcze bardziej postara się czym go dobić.
- To nie starość, twoje wspomnienia zostały wyczyszczone. Bardzo skrupulatnie jak widać. - stwierdził, wzdychając ciężko. Nie każda manipulacja wspomnieniami była perfekcyjna, często ktoś coś pomijał, jakieś fragmenty. Ludzki umysł jest zdradliwy, pełen zawiłości. Miał nadzieje na to, że uda się Lysandrze odzyskać cokolwiek, cieszyłby się z każdego, nawet najmniejszego wspomnienia. Nawet jeśli to byłby rzeczy, których on nie chciał pamiętać, jak się kompromitował przed nią czasami, ale teraz nawet to by przygarnął z uśmiechem na ustach.
- Poza tym, nawet nie mów o starości Lys... wyglądasz pięknie. - powiedział, przyglądając jej się z delikatnym uśmiechem na ustach, który starał się kontrolować, by się nie zacząć szczerzyć do niej jak rozradowany szczeniak. Miał ją na chwilę tylko dla siebie, znowu była tutaj. Nawet jeśli nie pamiętała, to nie uciekła, nie żądała by ją wybudził i przestał nawiedzać jej sny. Kiedy dotknęła jego dłoni... Welesie, taki drobny gest a tak bardzo go odczuł. Chyba naprawdę był touch-starved po tych wszystkich latach samotności.
- Hmm... Najpierw chciałbym się ciebie coś spytać, zanim zacznę opowiadać więcej. - zaczął, kładąc swoją drugą rękę na jej dłoni, przypominając sobie jak to było, gładzić delikatnie palcami wierzch jej dłoni. Chciał jak najwięcej wyciągnąć z tego drobnego gestu, który otrzymał - bo Lys w końcu zabierze swoją dłoń, a on zostanie bez niczego. - Pamiętasz cokolwiek? Nie mówię o czymś konkretnym nawet... uczucia, jakieś pojedyncze sceny, myśli? To miejsce? - spytał, patrząc w jej oczy. Ohh Welesie, jak łatwo można się było w nich zatracić.  
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
20.11.20 14:53
https://story-of-magic.forumpolish.com/t162-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t196-brakebills-milovan-peterca#306 https://story-of-magic.forumpolish.com/t195-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t198-prof-milo#308 https://story-of-magic.forumpolish.com/t197-ilomilo#307
Powrót do góry Go down
Lysandra Silberg
#2 Mr Sandman, bring us a dream... B4460fbc983e9c5324a94ca9f72dfdc504fc3f4f
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : informator
Zasoby : 8PD | 1335$
Lysandra Silberg
Alpha Ophiuchi
Chciałaby mu w tym momencie z czystej dobroci serca zacząć współczuć, ale trudno wykazywać się empatią w sytuacji, w której nie za wiele się rozumie. A tak właściwie, to nie rozumie się nic i tylko dalej ciągnie w głowie (będąc już, w swoim mniemaniu, we własnej głowie - czy to już incepcja?) poboczne rozważanie, czy dyskusja z - jak mniemała Lys - własną podświadomością w osobie innej osoby to jeszcze oznaka jakiegoś wyższego poziomu inteligencji czy też już jasna oznaka, że pora na zakup biletu w jedną stronę do najbliższego psychiatryka.
Ta jej wersja, która pozostała w archiwach Brakebills i wspomnieniach Milo zapewne pierwsza rzuciłaby wszystko i prędko pobiegła stawać choćby i na rzęsach, byle wyciągnąć z niego jeden czy dwa uśmiechy; ta wersja, którą znali wszyscy guślarze Alphy...
not so much... ale serca z kamienia też nie miała, więc słysząc ciężkie westchnienie, za którym, jak mogła się tylko domyślać, kryło się więcej niż te dwa lakoniczne zdania, którymi się z nią podzielił, zanotowała gdzieś z tyłu głowy, że to nie może tak być, żeby bądź co bądź przyjemnie zapowiadający się sen zamienił się w takie pożal się boże gorzkie żale - gra słów niezamierzona.
- Słucham? - krańce jej brwi zbliżyły się do siebie jeszcze bardziej, gdy powoli zaczynało do niej docierać, co chciał jej przekazać. Ktoś majstrował w jej wspomnieniach? Kto? I po co? Z sekundy na sekundę coraz mniej jej się to wszystko podobało, za to minimalnie wymowniejszy stawał się głosik, który podpowiadał, że
chyba go sobie nie wymyśliła w celu sennych pogaduszek o wszystkim i o niczym. Na słowa komplementu uniosła tylko uciszająco palec. Nie ważne jak miło było usłyszeć, że się dobrze wygląda mimo nadciągającej trzydziestki, takimi tekstami tylko odbiegał od tematu, który zaczął ją niezdrowo interesować. - Ktoś grzebał mi w głowie? Po co?
Wszystko się na moment zatrzymało, kiedy poczuła jak sunie palcami po grzbiecie jej dłoni. Niech i będzie to sobie linijka jak z taniego romansu, ale skłonna była dać słowo, że pomiędzy skórą a skórą przebiegły iskierki elektryczności. - Ja... - spojrzała najpierw na ich ręce, potem posłała kilka długich, badawczych spojrzeń wokół altany, jakby sprawdzała, czy na widok czegokolwiek jej mózg zrobi teleturniejowe "ding, ding, ding!", a skończyła na jego oczach - ...nie wiem, chyba... chyba nie, ja... oczy. - przez dłuższą chwilę mamrotała pod nosem pojedyncze wyrazy, rozpracowując to jak wyhamować gonitwę myśli plączących się coraz bardziej i bardziej, aż - Pamiętam oczy. - tak, tego była pewna. Przecież nawet w wolnych chwilach głowiła się, skąd w tym całym mentalnym bałaganie zwanym potocznie jej głową, wzięła się akurat para tęczówek i to za każdym razem tych samych - Twoje oczy. - oznajmiła nagle i do pełnego, komiksowego efektu brakowało, tylko żeby nad głową wyskoczyła jej rozbłyskająca cudem elektryczności żaróweczka. Szkoda tylko, że to jedno olśnienie, zamiast sprawić, że Lysa byłaby krok bliżej okiełznania bałaganu w głowie, popchnęło ją co najmniej dziesięć w tył - Kim ty jesteś?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
22.11.20 20:08
https://story-of-magic.forumpolish.com/t170-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t253-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t257-guslarze-lysandra-silberg#670 https://story-of-magic.forumpolish.com/t258-lysia#671 https://story-of-magic.forumpolish.com/t259-lysandra#675
Powrót do góry Go down
Milovan Peterca
#2 Mr Sandman, bring us a dream... 44ed7a51308510c6828a703562e4f5eea824682b
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja snami
Zasoby : 33PD | 1335$
Milovan Peterca
Profesorowie
Oboje się zmienili od czasów szkolnych, nie było co tego ukrywać. Milo wtedy jeszcze chyba wierzył, że naprawdę może być tym idealnym dziedzicem, którego wymarzyli sobie jego rodzice. Teraz jedynie utrzymywał tę maskę, dobrze jednak zdając sobie sprawę z tego jak wiele mu brakuje do tego ideału. Nigdy nie spełniał niczyich oczekiwań. Zawiódł już Milian, zawiódł Lysandrę - w końcu odeszła, tak? Nie był wystarczający. Zawiedzie swoich rodziców i swoje siostry, jak tylko w końcu przestanie mieć siłę by utrzymywać tę maskę idealności. Nawet się już nie oszukiwał, na to już też stracił siły. Po prostu szedł do przodu z tym kłamstwem, które wykreował przez lata, czekając aż ono się rozsypie - prawdopodobnie wraz z nim.
Lys też była inna, nie oszukujmy się. Milo widział na własne oczy jak Brakebills ją zmieniło przez te lata, w których do szkoły uczęszczała. Zapewne usunięcie tych wspomnień zmieniło jej charakter, a raczej wróciło go do poprzedniego stanu. Później też spędziła lata, który ją ukształtowały w taki a nie inny sposób. Milo jeszcze nie znał do końca tej "nowej Lysandry"... jednak chciał ją poznać. Jakakolwiek by ona nie była. Nie odpowiedział na jej pytanie od razu, chciał się najpierw dowiedzieć co ona pamięta. Niestety nie było tego wiele, ale nie mógł powstrzymać drobnego uśmiechu, który pojawił się na jego ustach. Zawsze to było coś.
- To standardowa procedura jak się opuszcza szkołę. Usuwa się wszystkie wspomnienia z nią związane. - odpowiedział spokojnie, wzruszając ramionami. Dalej nie wiedział co było powodem, że Lys opuściła Brakebills. Poza tym cichym głosem w głowie, który widział problem w nim samym... który nie był w sumie aż taki cichy. Usunęli jej wspomnienia ze szkoły, całą wiedzę, którą tam zdobyła i wszystkie osoby, które tam poznała. Włącznie z nim. Wiedział, że Lysandra dalej praktykowała magię, ale nie miał bladego pojęcia czy należała do jakieś sekty, czy coś. Od kogo zdobywała wiedzę. Mogła w sumie wiedzieć o Brakebills. Jednak nie wymieniał tej nazwy, przynajmniej nie robił tego na razie.
- Poznaliśmy się tam. Jestem specjalistą w manipulowaniu snami, kiedy się o tym dowiedziałaś, poprosiłaś mnie bym zmanipulował twój sen, chciałaś się przekonać jakie to uczucie. Stworzyłem wtedy to miejsce. - Milo wiele rzeczy łatwiej przychodziło w snach. Nic dziwnego, że ich pierwsza randka odbyła się właśnie w śnie. W tej altanie pośrodku magicznego lasu. Pamiętał jak był wtedy osrany czy Lysandrze się spodoba to miejsce. Sam nawet nie pamiętał skąd mu się pojawił pomysł jakiegoś dziwnego magicznego lasu. Wzrokiem wskazał na las dookoła nich, jako miejsce które stworzył. Normalnie zrobiłby to ruchem ręki, ale nie miał zamiaru zabierać swoich rąk, póki Lysandra nie zabierze swojej dłoni. Nie zamierzał rezygnować z tego dotyku.
- Kiedy nie chcesz z kimś rozmawiać, kogo pierwszy raz spotykasz, udajesz, że nie mówisz po angielsku i zaczynasz mówić po duńsku. Uwielbiasz kupować szminki, chociaż szczerze mówiąc nigdy cię nie widziałem używającej więcej niż może trzech z całej twojej kolekcji, którą wtedy miałaś. - zdecydował się, że potrzebuje jednak jakiegoś potwierdzenia, że ją zna. Mogła zmienić swoje nawyki, jednak przynajmniej wątpił co do tego pierwszego. Lys nigdy nie była szczególnie chętna do rozmowy z nieznajomymi, a trajkotanie w rodzinnym języku i udawanie, że nie rozumie angielskiego wychodziło jej nadzwyczaj dobrze. Milo był świadkiem tego parę razy, lubił jej wtedy mówić coś po serbsku, czego Lys nie rozumiała. Patrzył na nią, wspominając te drobne, wesołe chwile. Wiedział, że to przepadło już na zawsze... jednak chciał mieć nadzieje, że nawet jeśli nie odzyskają jej starych wspomnień, stworzą coś nowego. Jednak wtedy pojawiał się ten zdradziecki głos w jego głowie, który sugerował, że Lysandra może go nie chcieć w swoich wspomnieniach, w swoim życiu.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
22.11.20 21:27
https://story-of-magic.forumpolish.com/t162-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t196-brakebills-milovan-peterca#306 https://story-of-magic.forumpolish.com/t195-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t198-prof-milo#308 https://story-of-magic.forumpolish.com/t197-ilomilo#307
Powrót do góry Go down
Lysandra Silberg
#2 Mr Sandman, bring us a dream... B4460fbc983e9c5324a94ca9f72dfdc504fc3f4f
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : informator
Zasoby : 8PD | 1335$
Lysandra Silberg
Alpha Ophiuchi
Może należałoby zadać pytanie, czy gdyby istniał - magiczny albo nie, dowolność jest w cenie - sposób, aby pozostali dokładnie tacy, jakimi byli w czasach, kiedy wszystko jeszcze było dobrze, no, na tyle dobrze na ile w ich dwóch splecionych, acz odosobnionych, przypadkach, być mogło; to byłoby to dla nich błogosławieństwo? Czy też koszmar z rodzaju tych, których za żadne skarby nie nazwiesz koszmarem, póki nie zacznie się wokół ciebie rozgrywać, a wtedy jest już za późno, by się wycofać?
Czasoprzestrzeń przyszłoprzeszła to strasznie skomplikowany twór do gdybania, szczególnie gdy można gdybać tylko do przodu, nigdy wstecz, bo całe wstecz to gdybanie samo w sobie a takie gdybanie do kwadratu to... czy ktoś wspominał, że mechanika kwantowa jest ciężka do zrozumienia? Nie? Okay, idźmy dalej.
Ale hej, zawsze wolno im się było pocieszyć myślą, że są plusy dodatnie i plusy ujemne, a z tych pierwszych, przyjemniejszych, wyłaniał się obraz tego, że jakby nie było, mieli przed sobą perspektywę poznania się na nowo i to dość dosłownie, zważywszy na to, że jedno z nich przeszło kompletny reset osobowości, podczas gdy drugie... no, zostało fachowo wymazane z twardego dysku (o co wkurzanie się to pierwsze pozwoli sobie przełożyć na termin późniejszy, teraz jakoś nie wypada). - To by nawet parę rzeczy tłumaczyło. - przygryzła dolną wargę, na długą minutę zawieszając wzrok na odbijającej wszechobecne, pastelowe światło bransolecie na nadgarstku. Trochę było dużo tego wszystkiego jak na jedną, nie za dużą Lys, u której priorytetem jeszcze nie tak dawno temu było przedrzemanie kwadransa przed dziwaczną grą terenową, jaką było wyciąganie przydatnych informacji od ludzi z Queens. Na dźwięk ostatniego zdania uniosła wzrok z mimowolnie lekko rozdziawioną buzią. Oh, stworzył to miejsce dla niej?
Tylko dla niej? To dopiero coś, z czego niepamiętaniem czuła, że powinna czuć się źle. Jej kompas moralny to już na tym etapie co najwyżej kręcił beztroskie bączki to w jedną, to w drugą stronę, bo za czarta nie wiedziała co czuć.
- Skąd to wiesz? N-nie... - niech nie bierze tego do siebie, ale zwyczajnie musiała zerwać się z tej ławki i... ruszyć się. W którąkolwiek stronę. Pech chciał, że metodą losowości wybrała tę w kierunku daleko od niego. - ...nie masz prawa tego wiedzieć. - oznajmiła, unosząc dumnie głowę, kiedy już zrobiła te kilkanaście metrów w te i we wte, od jednego do kolejnego i kolejnego słupka altanki. - Nie masz prawa. - powtórzyła o wiele słabiej. I to wcale nie od łez jej oczy zaczęły błyszczeć bardziej niż zwykle.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
22.11.20 23:14
https://story-of-magic.forumpolish.com/t170-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t253-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t257-guslarze-lysandra-silberg#670 https://story-of-magic.forumpolish.com/t258-lysia#671 https://story-of-magic.forumpolish.com/t259-lysandra#675
Powrót do góry Go down
Milovan Peterca
#2 Mr Sandman, bring us a dream... 44ed7a51308510c6828a703562e4f5eea824682b
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja snami
Zasoby : 33PD | 1335$
Milovan Peterca
Profesorowie
Nie miał jej za złe tego, że nie pamięta tego miejsca, że dla niej specjalnie je stworzył. W końcu jej wspomnienia zostały wyczyszczone, jak miała je pamiętać? Jedyne co mógł mieć jej za złe, to dlaczego mu nie powiedziała, dlaczego odeszła bez słowa, czemu nie dała mu pół powodu czemu to zrobiła. Czemu kazała mu żyć z myślą, że to w jakimś stopniu jego wina. Co zrobił źle? Gdzie popełnił błąd? Próbował ruszyć dalej, zostawić Lysandrę w przeszłości... ale nie potrafił. To nawet nie była kwestia miłości. Ludzie mają złamane serca, zbierają je do kupy i ruszają dalej z tym cyrkiem na kółkach zwanym życiem. Poza miłością to była kwestia zaufania - wpuścił ją pod swoją maskę, znała go naprawdę. Była jedyna osobą, której ufał... jednak teraz to nie miało sensu. Ona go nie znała, on nie znał jej. Byli dla siebie niemalże obcymi osobami, a jedyne co odstawało to wspomnienia Milo, które były jednak tylko jego. Wspomnienia tego co było a nigdy nie będzie. Czas przyszłoprzeszły.
Kiedy zabrała swoją dłoń i odsunęła się od niego poczuł zimno. Na początku tam, gdzie jeszcze znajdowała się ciepła ręka Lysandry, a później to zimne uczucie rozlało się po nim całym.
- Wiem, bo cię znam... przynajmniej znałem. - odpowiedział cicho, chyba tylko dzięki Welesowi jego głos się nie załamał. Cichy, nikły głos. Zakończył swoje zdanie smutnym i dość żałosnym zaśmianiem się, które nie miało nic wspólnego z prawdziwym śmiechem. Może to był błąd? Może nie powinien się kontaktować z Lysandrą i dać jej święty spokój? Czyż nie tego chciała? Odchodząc z Brakebills bez słowa? Może naprawdę nie miał prawa do tego, w końcu w wparował do jej snów bez jej zgody, tworząc znów to przeklęte miejsce z jego wspomnień, co nie znaczyło nic absolutnie dla Lysandry teraz. Nie miała tych wspomnień, które sprawiałoby, że to miejsce miało jakiekolwiek znaczenie. Nie miał do tego prawa. Nie miał prawa do wchodzenia do jej snów. Nie miał prawa do niej. Wszystkie niepewności jakie miał co to tego pomysłu właśnie wypłynęły na wierzch, chociaż jej słowa dotyczyły czegoś innego... sprawiły, że stracił swoją pewność, która i tak była bardzo nikła w momencie, w którym się tu pojawił.
Podniósł się z ławki i stanął jej na drodze, kiedy tak chodziła w te i we w te. Ostatnie co chciał widzieć to były łzy w jej oczach. Nie powinien tu się pojawiać, nie powinien się wpieprzać w życie Lys.
- Wybacz... ostatnie co chciałem osiągnąć, to doprowadzić cię do łez, Draganu. - odpowiedział, nawet nie zwracając uwagi na to, że nazwał ją ukochaną po serbsku i posłał jej wymuszony uśmiech. - To czas, byś się obudziła...


Milo otworzył oczy, leżąc na swoim łóżku.
Zapłakał.


/zt
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
23.11.20 0:14
https://story-of-magic.forumpolish.com/t162-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t196-brakebills-milovan-peterca#306 https://story-of-magic.forumpolish.com/t195-brakebills-milovan-peterca https://story-of-magic.forumpolish.com/t198-prof-milo#308 https://story-of-magic.forumpolish.com/t197-ilomilo#307
Powrót do góry Go down
Lysandra Silberg
#2 Mr Sandman, bring us a dream... B4460fbc983e9c5324a94ca9f72dfdc504fc3f4f
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : informator
Zasoby : 8PD | 1335$
Lysandra Silberg
Alpha Ophiuchi
A babcie staruszeczki ostrzegały, żeby uważała, czego sobie życzy, bo nigdy nie wiadomo na co akurat wypadnie w ruletce losu i co akurat się spełni. I już kto jak kto, ale Lysandra powinna wiedzieć dobrze jak okrutne i pogmatwane los ma poczucie humoru.
Kalejdoskop przebłysków wspomnień, nowych wiadomości i odkrywanych sekretów, w jaki przemienił się ten tak niewinnie zaczynający się sen, powoli, acz z rosnącą wykładniczo siłą, zaczynał ją przerastać. Nie, nie, wykreślić z protokołu
- przerósł ją mniej więcej w momencie, w którym postać mężczyzny, którego z początku brała za twór, w który jej głowa postanowiła - nie wiedzieć czemu - ubrać jej własną podświadomość, zaczął z taką pewnością recytować punkt po punkcie, z bolesną akuratnością, jej małe dziwactwa. Gdyby trzymała się tej teorii, zapewne dalej błogo nieświadoma paplałaby sobie o tym i owym, byłoby trochę dziwnie, ale kto by się tym przejmował, skoro byłaby rozmawiała sama ze sobą. Prosto, bezpiecznie, bez ofiar w postaci potrzaskanych serc po przejściach. Jak słowo honoru, czy gdzieś tam na górze wisiała kosmiczna rozpiska, w której ktokolwiek kto akurat w bieżącym tygodniu był odpowiedzialny za równowagę wszechświata, odhaczał punkty, którymi miał jej dowalić; czy nie zasługiwała nawet na jedną, głupią miłą drzemkę?
W duchu recytowała całą, długą wiązankę przekleństw we wszystkich językach, które znała. Nawet w tych, w których stanowiły one jedyne znane jej słowa. Na pohybel jej chorej potrzebie analizowania wszystkiego do żywego. Na pohybel silniejszej od niej samej potrzebie mówienia tego, co akurat ślina na język przyniesie. Taka to była "nowa Lysandra".
Uniosła wzrok, kiedy się zbliżył. Zdążyła tylko otworzyć usta, chcąc powiedzieć, że... hm, nie miała zaplanowanego nawet pierwszego słowa, ale na pewno miało to być coś na kształt przeprosin, może prośby, żeby mówił dalej, żeby... ale nie zdążyła wydusić nawet pół słowa, kiedy cały fantastyczny obraz zrobił
puff.

Nie postawiłaby własnej ręki na to, że nie obudziła się z krzykiem. Albo, że przez całą tę dziwaczną drzemkę nie mamrotała pod nosem czegoś niezakrawającego nawet o sens, bo spojrzenia ludzi, jakie napotkała tuż po przebudzeniu były co najmniej dziwne. Świetnie, jakby do szczęścia brakowało jej już tylko spotkania z wesołymi panami z wesołym kaftanikiem wiązanym z tyłu.
Skuliła się bardziej w fotelu, co do którego nawet nie chciała myśleć, kiedy był ostatnio prany i mimo najszczerszych chęci zepchnięcia całego tego dziwacznego snu na karb przemęczenia, nie mogła przestać zastanawiać się skąd do cholery jej podświadomość znała serbski.

/zt
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
23.11.20 1:50
https://story-of-magic.forumpolish.com/t170-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t253-guslarze-lysandra-silberg https://story-of-magic.forumpolish.com/t257-guslarze-lysandra-silberg#670 https://story-of-magic.forumpolish.com/t258-lysia#671 https://story-of-magic.forumpolish.com/t259-lysandra#675
Powrót do góry Go down
Sponsored content
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Powrót do góry Go down
Skocz do: