Story of Magic


[Brakebills] Liam Sniders
Liam Sniders
[Brakebills] Liam Sniders E4d4b27cd8c38b36e17ff68ccdd7b79e32aec792
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Podróżnik
Zasoby : 24PD | 810$
Liam Sniders
Mentalni
Liam Ainsley Sniders
Liam
Sniders
23 lata
182 cm
75 kg
18.05.1997
Nowy Jork
Brakebills
Mentalna
Podróżnik
Cameron Monaghan
Historia


The splendid thing
about falling apart
silently...
is that
you can start over
as many times
as you like

Evelyn Sniders urodziła się w Nowym Jorku w Queens. Nie była w żadnym razie jakkolwiek specjalnym dzieckiem ani jej rodzina nie należała do niezwykłych. Pani Olive Sniders, przede wszystkim zajmowała się domem, opiekowała się trójką swoich pociech. Pan Sniders pracował w jakimś biurze, dbając o to, żeby w domu niczego nie brakowało, przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe w nowojorskich warunkach, mając troje dzieci na utrzymaniu. Była jedna, jedyna rzecz, która w tej rodzinie była niejako niezwyczajna. Matka Evelyn była głucha. Wada genetyczna, która jakimś cudem ominęła Evelyn. Nigdy jednak im to nie przeszkadzało. Wiedli proste, szczęśliwe życie, ciesząc się sobą. Dzieci chodziły do szkoły, przynosiły różne oceny do domu, ojciec pracował, matka sprzątała mieszkanie i gotowała. Kłócili się i godzili, cieszyli się sukcesami i wspólnie płakali nad porażkami. To był dobry dom. Do czasu.
Każdy przechodzi jakąś formę buntu młodzieńczego. Evelyn swój przeszła wyjątkowo burzliwie i gwałtownie. Poznała chłopaka. Para wdała się w wyjątkowo burzliwy, krótki i intensywny romans, ku niezadowoleniu rodziców, oczywiście. Nikt do końca nie wiedział skąd właściwie chłopak się wziął, ale rodzice jednogłośnie stwierdzili, że oznacza kłopoty. Dziewczyna w ogóle nie chciała o tym słuchać. W końcu, tak bardzo się kochali. Jak to zwykle bywa w tego typu historiach, coś musiało pójść nie tak. Evelyn zaszła w ciążę. Oczywiście, chłopak zarzekał się, że jej nie zostawi, że będzie wspaniale. Rodzice dziewczyny, mimo wstępnego szoku i złości, starali się ją wspierać jak mogli, bez względu na to, jaką decyzję by podjęła. Postanowiła więc zachować dziecko, małego chłopca.
Dość szybko okazało się, że ciąża była tą z gatunku problematycznych. Bóle, plamienie, olbrzymie wahania nastrojów. Był nawet taki moment, że dziewczyna była przekonana, że zaczyna odchodzić od zmysłów, chociaż nigdy nie wyjawiła tego rodzicom. Kto to słyszał, żeby ludzie słyszeli głosy w swojej głowie?


Liam urodził się o miesiąc za wcześnie. Poród rozpoczął się sam, niespodziewanie, trwał długo i był potwornie bolesny. Pokrywał się zresztą ze zniknięciem chłopaka, który przysięgał Evelyn dozgonną miłość i wsparcie. Młoda matka jednak nie została sama. Szczęśliwie, bądź nie, w domu były jeszcze inne dzieci, w postaci jej rodzeństwa, które wychowywała jej matka. Olive, nawet jeśli bała się narodzin swojego pierwszego wnuka, opiekowała się nim w zasadzie jak własnym synem. Dzięki temu, Evelyn mogła myśleć o powrocie do szkoły, chociaż zupełnie nie miała tego w głowie. Było z nią coraz gorzej. Zniknięcie ojca dziecka potęgowało tylko depresję poporodową, a samo przebywanie z chłopcem zdawało się jej sprawiać psychiczny ból, którego nikomu nie była w stanie wytłumaczyć. Zaczynała popadać w ruinę, całkiem dosłownie. Nie sypiała, twierdząc, że koszmary jej na to nie pozwalają. Coraz częściej uciekała z domu, coraz częściej sięgała po alkohol i używki, które miały jej pomóc z tym, co się z nią działo. Bezskutecznie.
W efekcie, chłopiec dość szybko przeszedł na sztuczne mleko i w zasadzie opiekowanie się nim przeszło w całości na Olive. Zresztą, wszystko wskazywało na to, że wstępne testy lekarskie przeprowadzone po porodzie nie były błędne: chłopiec nie słyszał żadnego dźwięku. Zdaje się, że to doświadczenie jeszcze bardziej frustrowało jego biologiczną matkę. Był przez to bardzo cichym dzieckiem, co oczywiście nie znaczyło, że nie płakał. Jednakże, w zasadzie nie gaworzył. Mówił jednak do swojej babki, tworząc swoje własne znaki. Olive poświęcała bardzo dużo uwagi na uczenie chłopca języka migowego. Stali się w zasadzie nierozłączni, zwłaszcza, że w jego towarzystwie jego matka wiecznie znajdowała się na krawędzi kolejnego kryzysu czy załamania. Była obecna, w mniejszym, bądź większym stopniu, w jego życiu, to piątego roku życia Liama.


Liam trafił do szkoły dla dzieci głuchych i niedosłyszących. W domu uczył się równolegle języka migowego jak również angielskiego. Wcześniejsza edukacja z Olive ułatwiała mu wejście w otaczające go środowisko. Pojęcia językowe nie były aż tak abstrakcyjne, co zapewniało mu swoistą samodzielność. Miał wreszcie swoich rówieśników, chociaż ci go trochę przytłaczali. Był raczej nieśmiałym dzieckiem, chociaż dość sympatycznym. Kiedy tylko zaczął chodzić do szkoły, Evelyn zdawała się odżywać, przynajmniej wtedy, gdy chłopca nie było w domu. Najgorzej przeżywała weekendy, gdy wracał. Coraz częściej pojawiały się u niej dziwne napady złości czy nawroty depresyjne, zwłaszcza jeśli korespondowało to z nastrojem chłopca.
To była zima. Śnieg sypał za oknem, pokrywając dachy grubą warstwą białego puchu. Liam wrócił do domu po szkole zapłakany i zestresowany. Z histerycznych i gwałtownych gestów nie była w stanie nic wyczytać, mimo że starała się nauczyć języka swojego syna. Marzyła o tym, żeby wszystko się skończyło, żeby głosy w jej głowie ustały. Gonitwę jej myśli zalewały obce, niezrozumiałe obrazy, zmieniające się z każdą chwilą coraz bardziej, coraz bardziej niepasujące do tego, co się z nią działo. Chłopiec wydawał się zrozpaczony, a Olive nie było w domu. Nie wiedziała co robić. Chciała, żeby wreszcie było cicho. Może dlatego, gdy próbowała przytulić dziecko do siebie, jej uścisk stawał się coraz silniejszy i silniejszy. Płacz ustał mniej więcej w chwili, w której jej ojciec przekroczył próg kuchni. Potem wszystko potoczyło się jeszcze szybciej. Wszyscy znaleźli się w szpitalu, który ona niedługo później zamieniła na salę rozpraw, by skończyć w ośrodku zamkniętym dla osób psychicznie chorych, ze zdiagnozowaną schizofrenią. Jakimś cudem, chłopca udało się odratować. Całe szczęście, brak powietrza był na tyle krótki, że nie odniósł poważnych uszkodzeń. Ten zimowy wieczór jednak był ostatnim dniem, w którym widział swoją matkę. Jej twarz na zawsze miała pozostać rozmazana w jego wspomnieniach.


Trudno jest tęsknić za kimś, kogo zna się przede wszystkim z fotografii. Olive w pełni zastąpiła Liamowi matkę. Jej pozostałe dzieci z wolna wyprowadzały się z domu, idąc na studia, pozostawiając trójkę Snidersów w niewielkim domku w Queens. O Evelyn nie mówiło się w domu, chociaż jej rodzice ją odwiedzali. Liam powoli dorastał, otoczony miłością i opieką, której potrzebował. Był szczęśliwy. Z łatwością zapominał o koszmarze utraty tchu, który okazjonalnie go męczył. Przynosił dobre oceny do domu, pilnie się uczył, nawiązywał coraz więcej przyjaźni w szkole. Słowem, wiodło mu się. Lata sielanki mijały. Szkoła podstawowa zmieniła się w szkołę średnią, młody Sniders przechodził wszystkie dramaty dorastającego nastolatka. No, może nie wszystkie, ale jakąś tam ich część. Pierwsze zauroczenia i związane z nim swoiste zagubienie. W tym wszystkim, towarzyszyła mu wiecznie opiekuńcza Olive. Kiedy miał trzynaście lat, zachorowała.
Na początku nie wiedział. Ilekroć Snidersowie rozmawiali o chorobie albo ucinali temat gdy się pojawiał, albo sprzedawali mu jakieś mniejsze czy większe kłamstewko. Problem pojawił się przy pierwszej chemii. Wypadające włosy, utrata wagi, ogólne osłabienie, wymioty - trwał przy niej w każdym aspekcie tej choroby. Jeśli akurat nie był w szkole, nie opuszczał jej boku. Wspólnie czytali, przeglądali albumy impresjonistów, grali w gry planszowe. Wycofał się z życia, chcąc spędzić z nią każdą chwilę. Nie rozumiał tej choroby. Babcia była najważniejszą osobą w jego życiu i był skłonny oddać absolutnie wszystko za to, żeby nie odchodziła. Mimo, że w rodzinie nie było tradycji religijnej, zaczął chodzić do kościoła, licząc na to, że faktycznie coś tkwi w modlitwie. Jeden z duchownych zresztą się nim zainteresował, widząc go po raz kolejny, samotnego siedzącego w jednej z ławek na samym krańcu. Porozumiewał się z nim przede wszystkim przy pomocy zeszytów, pisząc o wszystkich rzeczach, które go wówczas męczyły. Duchowny miał w sobie zaskakująco dużo cierpliwości i chyba faktycznie był duchownym z powołania.
Mąż Olive szczególnie źle znosił jej chorobę. Zaczął sięgać po butelkę, chociaż starał się funkcjonować przy niej jak najlepiej potrafił. Przy Liamie mniej się pilnował. Nigdy nie podniósł na niego ręki, ale ignorował chłopaka, stanowiąc zresztą przy tym zagrożenie dla siebie, jak i dla całej reszty domowników.
Ja pierwszym razem walczyła z nowotworem blisko rok. Trzy chemie, ciągi radioterapii i operacja wskazywały na to, że rak wreszcie jest w remisji. Wszyscy odetchnęli z ulgą, chociaż od tego momentu nic nie było takie jak dawniej. Mając czternaście lat, Liam stał się wycofanym, cynicznym człowiekiem. Nie potrafił przebywać ze swoimi rówieśnikami i chyba zwyczajnie nie miał na to siły. W domu też nie było lepiej - Olive wciąż nie dochodziła do siebie. Lekarze byli dobrej myśli, przynajmniej na początku. Mijały miesiące, a ona wciąż była cieniem człowieka. A później, znaleziono kolejnego guza.
Dalej wszystko potoczyło się w zastraszająco szybkim tempie. Wymęczony organizm nie był w stanie radzić sobie z kolejną porcją terapii i chemii. Co gorsza, choroba postępowała. Nowotwór zagnieździł się w trzustce, nie zostawiając w zasadzie żadnych szans na pozytywne rokowanie. Jedyne co mogli robić to czekać i modlić się o cud, który nigdy nie nadszedł.


To była cicha, spokojna ceremonia. Nie było w niej nic specjalnego, nie przyszło też wiele osób. Evelyn Sniders nie pojawiła się na pogrzebie swojej matki, chociaż żadne z rodzeństwa czy jej ojciec się nie spodziewali jej zastać. Liam nawet o niej nie pomyślał, stojąc w pierwszym rzędzie, czekając aż trumna zostanie opuszczona. Nie był już w stanie płakać. Zebrani nie umieli go pocieszać, więc skupiali się na jej mężu i dzieciach. O cichym, nieobecnym chłopcu łatwo było zapomnieć. Zlewał się ze scenerią, jakby w ogóle nie istniał. Nawet nie wiedział kiedy przenieśli się z powrotem do Queens. Niektórzy posyłali mu współczujące spojrzenia, inni próbowali coś do niego migać, ale nawet nie reagował. Wtedy zresztą, po raz pierwszy w życiu, usłyszał przeraźliwie czysty głos, przerywający jego idealną ciszę. ”Co z nim teraz będzie? Peter przecież nie może się opiekować kolejną kaleką”. Kobiecy głos, dzwonił w jego głowie, a on nie był w stanie zrozumieć co się dzieje. Kolejne głosy zalewały jego świadomość, obce i agresywne. W którymś momencie musiał stracić przytomność, bo zapadła ciemność.
Wszyscy goście zapamiętali to zdarzenie inaczej. Faktycznie, współczuli chłopcu, zastanawiając się, co właściwie teraz z nim będzie. Nie rozumieli apatycznego dziecka, siedzącego w milczeniu z twarzą bez wyrazu. Nikt też nie był w stanie wytłumaczyć zachrypniętego, pełnego rozpaczy i bólu skrzeku, który w pewnym momencie wydobył się z płuc chłopca, nim ten opadł bez świadomości na podłogę.
Po tym epizodzie, trafił na terapię. To było najprostsze rozwiązanie dla Petera, który nie miał siły na opiekowanie się dzieckiem, wszak swoich odchował trójkę. I tak jak w czasie choroby żony sięgał po butelkę ukradkiem, tak teraz w zasadzie cały czas chodził pijany. Liam nie winił go za to. Przynajmniej dopóki głosy nie wdzierały się do jego głowy, obce i przeraźliwie głośne. Niekiedy przytłaczały go do tego stopnia, że nie potrafił się ruszyć. Przestał chodzić do szkoły, przestał jeść, po prostu wegetował. Próbował uciekać w sen, ale to też nie przynosiło efektów. Peter go nie zauważał, a chłopak zaczynał coraz bardziej przypominać swój cień. W końcu, sięgnął po żyletki. Z pewną dozą ulgi, pomieszanej z histerycznym rozbawieniem, zauważył, że przygotowanie do nacinania skóry daje mu ukojenie, jakby sam proces był czymś w rodzaju medytacji. Nie, nie chciał się zabić, przynajmniej nie na początku. Chciał po prostu poczuć coś innego.
Jego terapeuta w końcu się dowiedział. Bardzo szybko skreślono depresję, która była pierwszą diagnozą. Gdy chłopak w czasie którejś z sesji zaczął opowiadać o tym, że słyszy cudze głosy, że zaczyna dostrzegać rzeczy, których nie ma, zdiagnozowano go ze schizofrenią. Obciążenie genetyczne od strony matki wydawało się jedyną słuszną odpowiedzią na to, co się z nim działo. Samookaleczanie przypieczętowało koktajl leków i oddział zamknięty, na którym wylądował mając siedemnaście lat.
Na oddziałach bywał i z nich wychodził, by dość szybko na nie wracać. Prędzej czy później starał się odstawiać leki, bo wbrew zapewnieniom lekarzy, nie powodowały, że głosy w jego głowie cichły. Co więcej, nie był w stanie po nich nic robić, a dni zlewały się w jednolitą breję, która nie miała żadnego sensu. Chętnie natomiast korzystał ze wszystkich możliwych leków uspokajających, które zdobywał nie zawsze legalną drogą. Oddziały psychiatryczne nie były łaskawe dla głuchego rezydenta. Szczęśliwie, bądź nie, nie były pełne osób, które płynnie posługiwałyby się językiem migowym, a Liam z oślim uporem niszczył kolejne aparaty słuchowe, nie będąc w stanie odróżnić tego, co rejestrował naprawdę, a co rejestrowała jego głowa. Może faktycznie oszalał?
Jego edukacja ucierpiała w tym wszystkim, chociaż nikogo to chyba nie dziwiło. W jakiś dziwny sposób, był w stanie zdać potrzebne egzaminy, ale nikt nie wróżył mu dostania się do jakiejkolwiek poważnej szkoły. Wszyscy pogodzili się z tym, że prawdopodobnie dołączy do grona szaleńców i stałych bywalców kolejnych oddziałów zamkniętych, zmieniając swoich psychiatrów jak rękawiczki. Nikt nie wierzył w jakąkolwiek poprawę, a Liam z wyjątkową determinacją nie godził się z diagnozą.
Któregoś dnia, wędrował korytarzami oddziału, żeby wyjść na zewnątrz i odetchnąć świeżym powietrzem. Nienawidził tego miejsca, nienawidził tych ludzi, a leki uspokajające przyjemnie wygłuszały głosy. Uderzenie ciepłego, pachnącego powietrza i dziwny budynek przed oczami zdawały się mówić, że faktycznie oszalał. I pewnie by zawrócił, gdyby ktoś nie zwrócił jego uwagi, migając ”Witaj w Brakebills”.


Najgorsze wspomnienie
Ciekawostki

Większość edukacji spędził w szkołach specjalnych dla osób głuchych i niedosłyszących. W efekcie, miał duży problem z odnalezieniem się w Brakebills na samym początku.
Po śmierci babci bardzo szybko trafił na terapię, w związku z depresją, a stamtąd na zamknięty oddział psychiatryczny. W zasadzie nie pamięta zbyt dużo z tego okresu, ze względu na koktajl leków, który mu podawano w związku z błędnie zdiagnozowaną schizofrenią.
Magia sprawia mu więcej problemów, niżby sobie tego życzył, ponieważ nie wymawia wszystkich inkantacji. Jest w stanie, do jakiegoś stopnia, operować swoim głosem, ale ze względu na brak słuchu, nie wymawia niektórych dźwięków poprawnie, przez co niektóre zaklęcia po prostu mu nie wychodzą, chyba że skupi się na tyle, że słowa przestają być mu potrzebne.
Nie ma implantu słuchowego ani pomocy słuchowej, z których korzystał będąc dzieckiem. Twierdzi, że świat jest dla niego zbyt głośny i nie jest czasami w stanie odróżnić tego, co słyszy w swojej głowie, od tego co słyszy naprawdę.
Jedyny sport, który lubi i szanuje to pływanie. Niestety, nie mógł nigdy startować w żadnych zawodach, bo nie słyszał gwizdków, ale w wodzie czuje się naprawdę dobrze. Jest to do tego stopnia istotne, że większość jego świadomych snów polega na tym, że znajduje się głęboko pod wodą. Jest to jakaś forma medytacji, pozwalająca się odciąć od napływu myśli otaczających go ludzi. Wycisza go to, mimo że nigdy nie doświadczył przytłumienia świata wywołanego przebywaniem pod wodą. Po prostu się kiedyś o tym dowiedział.
Lubi gotować i robi to całkiem dobrze. Nauczyła go tego babcia. Szczególnie docenia kuchnię azjatycką, ze względu na poziom komplikacji smaku, ale w bardziej klasycznej, europejskiej czy amerykańskiej się odnajduje. Pod koniec życia Olive potrafił spędzać godziny w kuchni, odtwarzając jej ulubione potrawy do perfekcji.
Źle się czuje w tłumie. Jeśli już znajduje się w grupie, stara się ustawić tak, żeby wzrokiem obejmować jak największą liczbę osób, żeby zdawać sobie w większym stopniu sprawę z kontekstu społecznego. Zdecydowanie jednak lepiej czuje się w sytuacjach jeden na jeden.
Czyta dużo i czyta szybko. Co więcej, obsesyjnie zbiera serie książek, zawsze w tym samym wydaniu, ponieważ ceni sobie symetrię i porządek. Co ciekawe, jest w stanie zaczytywać się w absolutnie wszystkim, od naiwnych obyczajówek, poprzez literaturę popularnonaukową, na starych utworach skończywszy.
W zasadzie nie pije alkoholu, ale często sięga po leki, głównie uspokajające. Przebywanie w Brakebills potrafi jeszcze go uwrażliwić i w ten sposób wycisza to co się dzieje dookoła, żeby nie chodzić z wieczną migreną.
Nienawidzi szpitali, a do lekarzy podchodzi z bardzo dużą dozą ostrożności.
Dalej zdarza mu się chodzić do kościoła. Trudno mu powiedzieć czy faktycznie wierzy w Boga i siłę wyższą, ale ogrom murów go zarówno przytłacza, jak i uspokaja, pozwalając zebrać myśli.
Ma blizny na udach, ponieważ nigdy nie ciął widocznej skóry.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
04.03.21 22:26
https://story-of-magic.forumpolish.com/t526-brakebills-liam-sniders#5886 https://story-of-magic.forumpolish.com/t545-brakebills-liam-sniders https://story-of-magic.forumpolish.com/t548-brakebills-liam-sniders#5937 https://story-of-magic.forumpolish.com/t549-liam-i-tak-nie-odbiore#5938 https://story-of-magic.forumpolish.com
Powrót do góry Go down
Story of Magic
[Brakebills] Liam Sniders Fd79c4e142d48381ed6eff66c6bcd53b
Przynależność : Kadra forum
Story of Magic
Administrator
akcept
Twoja karta została zaakceptowana!

Brakebills dla jednych jest kolejną życiową przygodą, a dla innych liną ratunkową, spadającą w najmniej oczekiwanym momencie. Na pierwszy rzut oka nauka na magicznym uniwersytecie może się wydawać dużo lepszą alternatywą dla życia pośród ścian kolejnych zakładów psychiatrycznych. Wszyscy jednak wiemy, magia nie rozwiązuje problemów, a jedynie potęguje.

Bardzo nam miło powitać Cię na naszym forum, mamy nadzieję, że będziesz się dobrze bawić! W razie jakichkolwiek pytań, czy wątpliwości, służymy pomocą czy na pw, czy na discordzie. Stwórz teraz wszystkie dodatkowe tematy, takie jak dziennik, relacje czy komunikacja, a następnie koniecznie uzupełnij swoje pola profilu!
Twoja postać otrzymała kwaterę mieszkalną (link). Wygląda ona standardowo. Jeśli chcesz ją jakoś przystroić, zmienić opis, może to zrobić przez zamówienia.

Na start dostajesz:
Pieniądze
150$
Punkty Doświadczenia
20PD

PD możesz wydawać poprzez zamówienia, a pieniądze możesz wydawać w sklepiku.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
16.03.21 12:36
https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com
Powrót do góry Go down
Skocz do: