Story of Magic


[Guślarze] Bartolomeo Raquel
Bartolomeo Raquel
[Guślarze] Bartolomeo Raquel   Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
Bartolomeo Raquel  
Bartolomeo
Raquel
37 wiosen
185 cm wzrostu
84 kilogramy
5 maja 1983 roku pańskiego
Évora, Portugalia  
Gusła
Magia Wiedzy
Rekruter
Oscar Isaac
Historia
Kiedy się dorasta, odkrywając, że w Twoje ręce potrafią zrobić coś więcej niż te u przeciętnej małpy - świat się zmienia. Nie przeistacza on jedynie Ciebie, ale i całe pobliskie otoczenie. Zaczyna w nim dominować strach, pożądanie oraz potrzeba przynależności. Wręcz desperacka rozpacz, by nie czuć się Innym, by czuć się sobą, czymś więcej niż samotnym drzewem w środku pola. Drzewem obrośniętym przez ostokrzew, który pnie się w górę, by Cię przyćmić, zjeść, zabrać siły witalne. Drzewem, które czuje, że zaraz upadnie, a jedyne co po nim zostanie to pusta skorupa i pożywka dla robactwa.
Październik w Évora zapewne zdawał się być taki sam jak ten zeszłoroczny: wychodzisz z domu na całe dnie, poszukujesz czegoś, co wyrwie Cie z żółtej rutyny codzienności. Między jednym obszczanym zaułkiem a drugim, obok na wpół wypalonego szczura niewidzialnym ogniem i na wskroś handlarzy podrabianych artefaktów - Twoją twarz wciąż owiewa poczucie nieprawdziwości. Każdy widzi Twoje zagubienie, każdy traktuje Cie jak ofiarę podatną na jego sztuczki. Wiesz tylko, że należy się bronić.
Ale nie wiesz jak.
Wtedy wśród rzeczywistości nagle pojawia się Ona: Promyk nadziei, dar z samego Nieba. Tego dnia nie przeszkadzają Ci wymiociny zaznajomionego menela na Twoich butach czy nawet drugi dzień nieświeżego oddechu, bo w końcu skończyły Ci się drobne na pastę do zębów. Zwyczajnie wyczuwasz Jej aurę, emanującą spokojem, ciekawością i ambicją – oddajesz się temu. Powoli uświadamiasz sobie, że Ona odkryła to, czego Ty od tak dawna szukasz i teraz Ona jest tym, co tak długo pragnąłeś znaleźć.
Cicho marzysz, żeby do niej podejść i zapytać: po prostu zapytać o nadzieję, która ma rozpromienić przyszłość. Jednak tak się nie dzieje, bo to Ona – jakby czytała w myślach – rozgryza Twoje intencje i daje Ci szansę na popis umiejętnościami.
Dajesz z siebie wszystko: pokazujesz jej te dwa czy trzy wyuczone magiczne sztuczki, które ukradkiem podejrzałeś zza śmietnikiem u jakiś sekciarzy. Ją to dość zadowoliło. Postanawia dać Ci szanse: umawiacie się na spotkanie przy peronie dziewiątym na pobliskim dworcu a Ty już tylko odliczasz godziny. Przecież i tak nie masz nic lepszego do roboty.
Idziesz tam cały w ekstazie, widzisz Ją i jej rękę z tatuażem skorpiona, która radośnie zaprasza do środka wagonu. Przyśpieszasz kroku, wchodzisz, pomijając co drugi schodek. Nagle czujesz jak magia - potężniejsza niż Twoja kiedykolwiek będzie - unieruchamia Cię na krześle. Obok Ciebie siedzą jeszcze dwie osoby i nagle Promyk zmienia z wybawicielki w ponurego kosiarza. Dostajecie od niej tajemniczą sześcienną układankę-zagadkę.
Wiesz już, że wpakowałeś się w największy syf swojego życia. Pociąg rusza, a Ty żeby przeżyć musisz rozwiązać zagadkę, współpracując z obcymi ludźmi. Kto pierwszy wpadnie na pomysł: wygra. Reszta: umrze. Żadne z Was nie widzi w tym logiki.
Minęła pierwsza godzina, w rozwiązaniu żadnego progresu. Promyk się denerwuje, idzie w Twoją stronę i zaczyna  bić Cie po żebrach i po chwili ciosy omiatają całe Twoje ciało. Czujesz jak prawie tracisz przytomność, a ona nagle nad Tobą czaruje i jesteś znów w pełni sił. Jednak wciąż z okropnym bólem, który niczego nie ułatwiał. Wręcz przeciwnie: doskwiera bardziej niż utrata przytomności, której teraz tak bardzo wyczekujesz.
Co godzinę kolejna osoba z Waszej trójki doznaje ów metod motywujących. Widzisz w oczach swojego Promyka żar, psychozę oraz sadyzm. Dochodzi do Ciebie myśl, że Ona cały czas próbuje Wam podpowiedzieć: wygra ten, kto umrze ostatni. Postanawiasz nie być gorszy i mądrujesz kolejno swoich współtowarzyszy sześcianem.
Rozpiera Cię duma, czujesz się jak półbóg, który wygrał z systemem. A gdy tak już się czujesz to system sprowadza Cię na ziemię, pokazując, iż jesteś tylko robakiem w ich popapranej maszynie. Promyk do Ciebie podchodzi, uśmiecha się i to ostatnia twarz jaką widzisz przez kolejne tygodnie. Czujesz się jak za czasów wojny: dzielisz ciasny wagon z dziesiątkami osób, gnieżdżąc się na sobie. Nie wiesz jakim cudem doprowadziłeś się do tego stanu. Nikt ze sobą nie rozmawia, jesteście z innych krajów, miast czy regionów świata. Jedzenie dostajecie w głodowych porcjach, a za łazienkę służy wydrapany kawałek dziury w podłodze. Podświadomie czujesz, że jesteś obserwowany, a z tyłu głowy krążą Ci złe myśli: zjeść drugiego człowieka? Czy zostaniesz za to ukarany? Czy ta cała banda również przeszła test na morderstwo?  A może to geniusze i zagdaka nie była testem a prawdziwym sprawdzianem sprytu?
Po długim czasie wychodzisz z wagonu. Ślepniesz od lodowatego słońca, upadasz na ziemię, kuląc się z zimna. Wiesz, że jesteś w nowym domu, miejscu, o którym marzyłeś przez te ostatnie lata. W tajdze, na kompletnym pustkowiu, gdzie sprowadzono podobnych do Ciebie. Dowiadujesz się od swojego Promyczka, że stoi przed Tobą szansa: tak długo jak będziesz suką na jej rozkazy; tak długo będziesz przy życiu. A jeśli się spiszesz, nauczą Cie gusła.
Zaczynasz się starać, przecież nie masz lepszego wyjścia. Wdrażasz się w ten chory system, oddajesz mu się i zaczynasz widzieć w nim szanse? W końcu to jedyna droga, jaką możesz aktualnie obrać. Wtem pojawia się coś, z czego nie zdawałeś sobie sprawy dopóki nie dostałeś zlecenia na zabójstwo Twojego Promyczka „z Góry”. Dopada Cie syndrom sztokholmski.
Decydujesz się jednak na bycie wiernym temu, co Cie wychowało: tej Górze, która Cie wciągnęła w życiowe bagno. Zamach na Promyczka zostaje zaplanowany a kolaboracja z zaufanymi ludźmi nie lśniła żadną wadą.
Godzina do zdarzenia.
Czujesz coś niedobrego w powietrzu. Cały plan strzelasz w psyk: wstajesz z miejsca, znajdujesz Promyczka, mordujesz ją z tym samym spojrzeniem, które ona miała te kilka lat temu w pociągu.
Miałeś się spotkać ze swoim zespołem: pojawiasz się tam lekko zakrwawiony, a za sobą ciągniesz ciało. Zamiast swoich ludzi widzisz kogoś innego. Zarząd Obozu, który patrzy na Ciebie z rozczarowaniem. Dowiadujesz się, że zostałeś poddany próbie. Chcieli sprawdzić czy pokarzesz oczekiwaną przez nich wierność. Właściwie to pokazałeś, ale z zupełnie innej strony, popadłeś w fanatyzm. Zupełnie nie wiesz co właśnie zaszło: nic nie ma sensu.
Dostajesz od nich propozycję: trzy tysiące rubli, bilet do Stanów i każdy rozchodzi się w swoją stronę. Nie masz powodu, by im ufać, ale nie masz opcji żeby odmówić.
Trafiasz do Nowego Yorku i najgorszy czas Twojego życia się kończy. Masz dwadzieścia kilka lat a Twoja przeszłość zdaje się zamglonym polem, na którym stoi pojedyncze drzewo.
Znów wracasz do życia na ulicy, tym razem takiego bez litości: im jesteś starszy, tym bardziej życie Cie boli.
Przynajmniej została Ci magia, parę rubli i chęć nauki nowego języka. Angielski poznajesz pod śmietnikiem: umiesz ledwo mówić i nie możesz nic załatwić. Zapomniałeś jak funkcjonuje się w społeczeństwie. Nagle okazuje się, że Twoje pieniądze nie są warte nic w tym kraju i nie reprezentujesz wiele więcej niż to, co te dwadzieścia lat temu.
Po roku życia w nowej rzeczywistości panuje u Ciebie rutyna: pół dnia czaisz się za śmietnikiem na innych meneli, by na nich skoczyć, rabując pieniądze lub jedzenie – nawet nie wiesz na czym bardziej Ci zależy.
W przypadkowy dzień, przypadkowego roku przez Twój śmietnik przebiegła grupa spłoszonych osób: jeden facet upadł nieprzytomny przed Tobą i zaczął krwawic. Jego znajomi zdają się być tak pochłonięci reanimacją, że Cie nie widzą, mówią coś w swoim towarzystwie o opętaniu, wypędzeniu demona zanim ich znajomy umrze.
Uważasz to za takie banalne, niekreatywne i nierealne: takie rzeczy nie dzieją się na ulicy.
Podejmujesz wyzwanie i postanawiasz im pomóc: chciałeś znów poczuć moc w rękach, pokazać, że można jeszcze coś wnieść w życie, a świat zdefiniował Twoje miejsce niesłusznie. Pokazujesz obcym zaklęcie, którego nauczono Cie w Obozie, gdy przez długi okres opętania zdawały się dzienną normą. Ledwo wykonujesz pierwszy ruch ręką, a demoniczna moc przenikała Twoje ciało. Padasz nieprzytomny na ziemię.
Budzisz się dopiero w posiadłości, wśród ludzi, którym chciałeś pomóc. Tłumaczą Ci, że chciałeś wypędzić z Magika złego ducha. Sam chłopak umarł szybciej niż każdy mógłby się spodziewać, a wtedy demon opuścił jego ciało, wskakując w Twoje.
Nie pamiętasz już tamtych chwil, a w głowie tli Ci się jedynie czarny obraz, który przeszywały krwawoczerwone ślepia.
Opowiedziano Ci o tym, gdy się ocknąłeś: medycy walczyli o Twoją duszę. Zdawała się ona oderwana od wszelkich radości, wspomnień czy uciech. Pasożytniczy demon zamiast zyskiwać siłę, słabł z każdą sekundą pobytu w Twoim ciele – powoli umierał. Tym samym, Ty umierałeś z nim. Po kilkugodzinnej batalii odseparowano bestię od Ciebie - powoli mogłeś odżyć. Zamiast egzorcysty zaczął się Tobą zajmować inny medyk, powoli przywracając siły witalne. Podobno przespałeś tydzień.
Ta pobudka wtedy zdawała się być jedną z najgorszych rzeczy jakich doświadczyłeś. Wdzięczność do nieznajomych wymieszała się ze wstydem, strachem i czymś zupełnie nowym. Twoje doświadczenie życiowe mówiło, że za pomoc medyczną płaci się najwyższą karę. Ale teraz? Miałeś możliwość aby poznać magię z zupełnie innej strony, mniej plugawej niż kiedykolwiek tego doświadczyłeś.
Sekta postanowiła Ci dać szansę na odwdzięczenie się.
Od tamtej pory nigdy nie opuściłeś jej szeregów a niejednokrotnie dowiodłeś, że Twój dług został spłacony. Co więcej! Poczułeś, że nie należysz do tej małej społeczności ze względu na zobowiązania. Należysz do niej, bo chcesz. A ona chce Ciebie.
Tam nauczyłeś się prawdziwego gusła, zawarłeś w końcu wartościowe znajomości i miałeś czas by skupić się na zaspokojeniu innych potrzeb niż te najbardziej pierwotne. Naprawdę mogłeś skupić się na sobie, a tym samym na pomocy w budowaniu potęgi Bety. Na początku jako zwykły członek, a z czasem, awansując na drabinie ich hierarchii.
Zaczęło się niewinnie: wyszedłeś poza bogatą posiadłość, by zobaczyć i wpasować się w realia śmiertelników. Dzięki magii iluzji jednego z członków Bety dostałeś się do policji, a barak doświadczenia bardzo Ci nie przeszkadzał, zresztą jak nigdy. Tutaj znów swoje początki w nizinach komisariatu. Jednak z każdym tygodniem, każdą kolejną sprawą wspinałeś się wyżej i wyżej. Najpierw zajmowałeś się tylko papierkową robotą, później oddelegowano Cie do asyst w pomniejszych sprawach. I ani się obejrzałeś – dostawałeś własne sprawy. Zdobyłeś swój własny, mały, prywatny szczyt: wydział zabójstw. Tam poznałeś smak zdrowej i przyjemnej rywalizacji, która przyczynia się do czegoś nie-złego.
Awans w policji niósł ze sobą nowe możliwości  i korzyści dla sekty. Dlatego po latach obraz mizernego chłopaka spod śmietnika zamienił się w portret Bartolomeo Raquel  - rekrutera Sekty Beta Librae. Dla śmiertelników: detektywa.
Najgorsze wspomnienie
Ciekawostki
* Prace w policji dostał tylko dzięki pomocy magii iluzji jednego z kolegów. Zaczarował on kartki papieru w taki sposób, iż CV Raquela zdawało się być imponujące i w ogóle nieprzesadzone.
* Raz, w czasie wieczorku zapoznawczego w Becie przegrał zakład i zamiast zrobić sobie tatuaż z wagą, wypalił ją sobie na kości ogonowej.
* Posiada zaburzony kompas moralny: zazwyczaj nie robi tego, co jest właściwe wg. niego; ale co uważa za akceptowalne społecznie.
* Kiedyś chciał założyć hodowle koników morskich, ale po tygodniu zapominał już o ich karmieniu.
* Czasem nie rozumie reakcji ludzi na rzeczy, które nazywane są przez nich „obrzydliwymi”. Widział i robił w życiu tyle, że jego słownik nie akceptuje definicji tego słowa.
* Zdaje się być uwsteczniony kulturowo: jedyny film jaki zna to „Legalna Blondynka”, muzykę kojarzy jedynie z lat 90’, a o Britney Speras słyszał tyle rzeczy (i tylko słyszał), że uważa ją za noblistkę w dziedzinie literatury.
* Mówi w trzech językach: portugalskim, rosyjskim i angielskim.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
31.10.20 22:45
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Story of Magic
[Guślarze] Bartolomeo Raquel   Fd79c4e142d48381ed6eff66c6bcd53b
Przynależność : Kadra forum
Story of Magic
Administrator
akcept
Twoja karta została zaakceptowana!

Po przeżyciach tego pokroju na pewno ciężko się pozbierać do kupy i zacząć żyć na nowo. Musiałeś włożyć naprawdę wiele wysiłku w to, by to osiągnąć. Teraz już będzie tylko lepiej, prawda?

Bardzo nam miło powitać Cię na naszym forum, mamy nadzieję, że będziesz się dobrze bawić! W razie jakichkolwiek pytań czy wątpliwości, służymy pomocą czy na pw czy na discordzie. Stwórz teraz wszystkie dodatkowe tematy, takie jak dziennik, relacje czy komunikacja, a następnie koniecznie uzupełnij swoje pola profilu! Pamiętaj też o obowiązkowej karcie statystyk!
Twoja postać może otrzymać kwaterę mieszkalną w sekcie, bądź wynająć mieszkanie w mieście. Zamówienie możesz złożyć przez zamówienia.

Na start dostajesz:
Pieniądze
150$
Punkty Doświadczenia
60PD

PD możesz wydawać poprzez zamówienia, a pieniądze możesz wydawać w sklepiku.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
01.11.20 0:12
https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com
Powrót do góry Go down
Skocz do: