Story of Magic


 :: 
Off-top
 :: Zakończone
Sad Boy Interrupted
Chance Regan
Sad Boy Interrupted  Giphy
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 5PD | 1295$
Chance Regan
Guślarze
Wyjechał za miasto, na pustynię. Zaczynało robić się późno, ale przynajmniej nie pracował, więc co za różnica. To nie tak, że ma gdzieś dzisiaj być, że ktoś na niego czeka. Jedyny ewentualny problem to brak autobusu, ale w tym konkretnym momencie nie mógł bardziej olewać tematu powrotu do domu. Stał tak sobie wśród kaktusów. Kwitły. Po to przyjechał. Ciągnęły się nierównym szlakiem prawie po horyzont, rozrzucone pomiędzy pomarańczowymi pagórkami. Tak znajomy widok. Janis dreptała gdzieś w pobliżu, obwąchukąc krzaki i omijając opuncje bezpiecznym łukiem.
Oh Mother, I can feel the soil falling over my head.
See, the sea wants to take me
The knife wants to slit me
Do you think you can help me?

Muzyka grała w słuchawkach, wygłuszają  wszystkie dźwięki tła. Westchnął ciężko. The Smiths wydawali mu się dziwnie stali w muzyce. Zazwyczaj wiedział czego się spodziewać- depresyjnego tekstu i wolnej, nostalgicznej nuty. Idealne na dni, w których pozwalał sobie na niekontrolowany smutek. Wsłuchiwał się w tekst z jakąś cichą świadomością, że w innych okolicznościach pewnie przewróciłby oczami i wybrał coś odrobinę mniej pretensjonalnego i sad bojowego. Chociaż kogo on oszukiwał? Był strasznym sad boyem. Szczególnie teraz- w swoich ekstrawaganckich, lśniących koszulach, z rozwianym włosem i podkrążonymi oczami. Wsłuchiwał się w tekst. Był nieidealny. Nigdy nie testował na własnej skórze narzekania matce. Zostawiało to kolejny gorzki posmak. Spróbował myśleć o Lady Malachite. Jeśli ktoś był prawdziwą mother figure w jego życiu, była to ona.
And if you're so clever
Then why are you on your own tonight?
If you're so very entertaining
Then why are you on your own tonight?
If you're so very good-looking
Why do you sleep alone tonight?

Coś ścisnęło go w gardle. Nie musiał być sam. Bardzo intensywnie to sobie powtarzał. Gdyby tylko chciał, mógłby być z którymś ze swoich nowych znajomych. Układ był prosty chociaż niedomówiony. Powtarzał mu, że to tylko seks. Jak jakąś cholerną mantrę, w którą może sam kiedyś uwierzy. Rob nie zaprzeczał, ale kiedy zapadała między nimi cisza, Chance czuł, że jego kłamstwo zostało dawno przejrzana. Potrzebował kogoś, kto go obejmie i nie puści aż przyjdzie sen. Nie potrzebował nic więcej, ale jak przekazać taki komunikat? Jaki obcy nie uciekłby w popłochu na myśl, że chodzi tylko o czułość kiedy to tak często łączyło się z uczuciami. Seks miał łatwiejsze zasady. Prościej go było wytłumaczyć. To nie tak, że nie mógł lub absolutnie nie chciał. Trochę jak ciastko w szafce. Ciastka są spoko, ale akurat nie trawi go nieodpartą potrzeba cukru. Może była to kwestia ciastka, ale traktował to jako zupełnie odrębną sprawę. Nie musiał być sam. Zadecydował żeby dzisiaj zostać samemu. Z Janis oczywiście, ale pies to zupełnie inny rodzaj obecności.
Cause tonight is just like any other night
That's why you're on your own tonight
With your triumphs and your charms
While they're in each other's arms…

Przełknął z trudem, zamrugał szybko próbując powstrzymać łzy. Słońce zachodziło nad kwitnącymi opuncjami. Nie powinien oglądać ich sam. Budziło to uczucie głębokiej nostalgii, ale przez brak tej drugiej osoby obok niego, czuł też ziejącą pustkę- ciemną i ssącą. Świat bardzo chciał ich rozdzielić. Może tak powinno być? Może powinien dać sobie spokój i zapomnieć? Na pewno są jakieś mentalne sposoby żeby sobie pomóc. Do pustki dołączył niepokój. Ale co jeśli jeszcze mogłoby być w porządku? Gdzie stawiać granicę? Na ile pozwolić i ile wybaczyć? Czasem fantazjował o ponownym spotkaniu. O rozmowie, którą odbędą. Wizję te potrafiły wyglądać skrajnie różnie, w zależności od nastroju, w jakim się znajdował. Od takich, w których Chris przychodzi przeprosić, trzyma go blisko i składa milion obietnic. Po takie, w których tłumaczy mu, że w tym układzie wcale nie jest już potrzebny i w ogóle to najlepiej jakby już dał im spokój.
It's so easy to laugh
It's so easy to hate
It takes strength to be gentle and kind

Podniósł stojącą obok butelkę z piwem. Pociągnął długi łyk. Z tylnej kieszeni spodni wyłuskał paczkę papierosów. Wyłowił z niej jointa i odpalił. Najgorzej jak się zjara na smutno. Ostatnio zazwyczaj tak to się kończyło. Nawet po pierwszej wesołości potrafiła go sieknąć melancholia, wyrzuty sumienia, wszystko co najgorsze. Przymknął oczy, gotów dalej walczyć ze zbierającą się w gardle gulą, kiedy wydarzyło się coś, co zupełnie wywróciło nastrój do góry nogami.
Mrugnął, a kiedy otworzył oczy, przy jednej z opuncji pojawił się jakiś typ. Ubrany nieadekwatnie do sytuacji, bardzo rudy. Chance patrzył na niego w bezruchu. Myśli nagle mu przyspieszyły. O kurwa. Teleportujący się na własne życzenie typo? Zimny dreszcz przebiegł mu po karku, żołądek prawie wywrócił się na drugą stronę. Więc jednak mu nie odpuszczą? Nie pozwolili mu odejść? A może to część gry? I zaraz pojawi się Fluffy pytać o kolejne grożące połamanymi palcami wróżby? Zanim zdążył cokolwiek zrobić, rudy zniknął. Chance zmrużył oczy. Przywidziało mu się? Może dosypali mu czegoś do trawy? Typ pojawił się ponownie, kilka metrów dalej. I znów zniknął. I pojawił się znowu. Regan patrzył na to widowisko z nieskrywaną wcale konsternacją.
Love is natural and real
But not for you, my love
Not tonight, my love
Love is natural and real
But not for such as you and I, my love

Muzyczka sączyła się dalej. Chance wyszarpnął słuchawki z ucha, wpychając kabelek do pierwszej lepszej kieszeni, żeby nie ciągnęły się po ziemi. Nie poświęcił im jednak tyle uwagi, by porządnie je schować, więc koniec dyndał gdzieś przy lewej kieszeni spodni, kabel wędrował do wsuniętego w tylną kieszeń telefonu. Widok, jaki malował się przed Liamem może nie był tak niezwykły, jak ten, którego doświadczał Regan, ale też nie należał do zupełnie typowych. Stał przed nim wysoki, tykowaty typ z rozwianym, wyraźnie niedoczesanym i napuszonym blond włosem. Jego ubranie mogłoby być estetyczne, gdyby nie oczywisty fakt, że był wczorajszy. Na błyszczącej, satynowej koszuli zagniecenia były wyjątkowo widoczne. Zresztą, jedna z jej krawędzi niedbale wystawała ze spodni. Stał i gapił się na niego, z butelką piwa w jednej dłoni i odpalonym jointem w drugiej. Duże, czerwone okulary powoli wsunął na czoło, najwyraźniej żeby mu się lepiej przyjrzeć. W tym momencie uwagę na siebie zwróciła również towarzyszącą mu biała buldożka. Stała obok nogi blondyna, trochę za nim schowana i wyraźnie zaalarmowana. Szczęknęła raz, drugi, bardzo oburzona tym nagłym pojawianiem się i znikaniem. - What the hell, dude - wydusił z siebie nie spuszczając wzroku z niespodziewanego turysty. Depresyjny nastrój momentalnie wyparował w obliczu tej dziwności.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
19.12.21 19:53
https://story-of-magic.forumpolish.com/t363-guslarze-chance-regan#2232 https://story-of-magic.forumpolish.com/t364-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t365-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t367-przepowiednie-cyrila-malachia-hotline#2255 https://story-of-magic.forumpolish.com/t366-chance-chance-lize#2254
Powrót do góry Go down
Liam Sniders
Sad Boy Interrupted  E4d4b27cd8c38b36e17ff68ccdd7b79e32aec792
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Podróżnik
Zasoby : 24PD | 810$
Liam Sniders
Mentalni
Tatuaże na palcach wciąż były świeże. Fascynowały go - zarówno powolny proces gojenia, jak i sama magia stojąca za niewielkimi znakami odcinającymi się na bladej skórze. Skorupa na znakach i naciągnięta skóra przypominały o sobie przy każdym zaklęciu. Z tego co rozumiał, ból miał niedługo przejść, ale chyba był tak na nim skupiony, że zaczynał go sobie wmawiać. W zasadzie, nie byłoby w tym nic złego. W końcu, było to coś na czym mógł ze spokojem się zakotwiczyć. Miało jednak zasadniczą wadę - przestał celnie podróżować. Brał to pod uwagę, chociaż o samym rytuale nie znalazł wystarczająco dużo, żeby zmitygować ten problem. Nie zostało więc nic innego, tylko ćwiczyć i ćwiczyć, do skutku. Wiedział w końcu po co miał tatuaże. Bez nich nie byłby w stanie pomóc innym, a przynajmniej do tego mógł się przydać. Inne zaklęcia przychodziły mu z dużo większym trudem, w końc nie słyszał subtelnych zmian w wydawanych dźwiękach przy kolejnych czarach. Przyzwyczajał się do tego, ale podróżowanie musiało być perfekcyjne Dla jego i dla innych bezpieczeństwa.
Mina nie było w pokoju, a zajęcia dawno się skończyły. Nikt wczesnym latem w Brakebills nie miał siły ni ochoty na zajęcia. Szczęśliwie, mało kto pamiętał o Snidersie, więc nikt nie zadawał pytań i z dużym prawdopodobieństwem, nikt nie będzie się zastanawiał gdzie go wywiało. Może Yun. Może. Chociaż nie zobaczy, że go nie ma na łóżku, więc przynajmniej do późnego wieczora miał spokój. Wiedział, że mogą ich szukać, słyszał o tym, jednak w swojej pysze był przekonany, że zawsze im ucieknie. Wystarczyło, że będzie czujny i szybki. To, że nie słyszał, nie powodowało, że nie zdawał sobie sprawy z otaczającego go świata. Zazwyczaj, wręcz przeciwnie. Nawigował w świecie bez dźwięków, obierając odpowiednie miejsca w pomieszczeniach, pilnując, żeby zawsze mieć jak najszerszy kąt widzenia. Kwestia wprawy. Zatem, postanowił wyruszyć tam, gdzie miał najmniejsze szanse na zrobienie sobie krzywdy - środek pustkowia gdzieś na północy Alaski. Mimo czerwca, szykował się na chłodny wiatr. Wygładził dłońmi zbyt szeroki, miękki, granatowy sweter, o zbyt długich rękawach. Nie zakładał rękawiczek, mimo że spodziewał się chłodu - drażniły palce i szanse na niepowodzenie rosły. W ciepłe buty za kostkę wsunął proste jeansy, szyję otulił lekkim szalem, a na ramiona zarzucił cienki, wiosenny, stalowy prochowiec. Odruchowo poprawił wiecznie ulizane włosy, upewniwszy się, że wszystko jest na swoim miejscu, przerzucił torbę przez ramię i zniknął.
Zamrugał gwałtownie. Spodziewał się oślepiającego słońca odbijającego się od pokrywy śnieżnej. Pustynia wciąż go oślepiała, a gorące powietrze grzało kark i czerep. Stał obok kwitnącej opuncji i nie rozumiał. Gdzie trafił? Zadarł głowę do góry, podziwiając niebo bez jednej chmurki. Zaczynał się pocić. Zdecydowanie nie był ubrany na takie warunki pogodowe. Potarł nasadę nosa i zniknął znowu.
Żeby pojawić się może dwadzieścia metrów dalej. Co do cholery? Musiał przestać myśleć o pustyni, to pewnie przez to. Uniósł dłonie do twarzy, poruszył kilkakrotnie palcami, starając się stwierdzić czy może jakieś ruchy są niepełne, jakby gdzieś brakowało zakresu. Nie, wszystko w porządku. Jasne, czuł naciągający się świeży naskórek, ale bez przesady. Nerwowym ruchem poprawił włosy, które rozwiewał pustynny wiatr. Nie znosił pustyni, chociaż przynajmniej nie marzły mu dłonie. Przygryzł wewnętrzną stronę policzka. Gdzie się do cholery znajdował? Rozejrzał się, ale pustkowie było jak każde inne. A kiedy zobaczył jakiegoś człowieka w oddali, postanowił zniknąć jeszcze raz. Nie miał pojęcia, czy umiałby biednemu niemagicznemu wymazać wspomnienia. Może to jakiś Bogu ducha winny pijaczek? Oby.
Ciężkie buty wzbiły tumany pyłu, a Liam niemalże wylądował na tej samej opuncji, przy której pojawił się po raz pierwszy. Nerwowo przejechał dłonią po swojej twarzy, aż do czubka głowy. Dekoncentracja najgorszym przeciwnikiem podróżnika. Przynajmniej nie wylądował w wulkanie, głupi ma zawsze szczęście. Problem polegał na tym, że gdy odwrócił się od opuncji, stał przed nim mężczyzna. Patrzył na blondyna bez zrozumienia, mrużąc lekko oczy, jakby chciał się ustrzec przed pyłem i słońcem. Otaksował go wzrokiem i dopiero zauważył psa. Cofnął się pół kroku. Mężczyzna coś mówił, ale nie rozumiał - nie skupił się wystarczająco, a przede wszystkim, nie spodziewał się. Zamrugał kilkakrotnie, rozpiął płaszcz i z wewnętrznej kieszeni wyciągnął niewielki notesik, na którym czarnym markerem, drżącą ręką napisał. -Angielski? - Pokazał kartkę obcemu, po czym nim ów zdążył odpowiedzieć, dopisał. -Gdzie jestem?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
21.12.21 20:43
https://story-of-magic.forumpolish.com/t526-brakebills-liam-sniders#5886 https://story-of-magic.forumpolish.com/t545-brakebills-liam-sniders https://story-of-magic.forumpolish.com/t548-brakebills-liam-sniders#5937 https://story-of-magic.forumpolish.com/t549-liam-i-tak-nie-odbiore#5938 https://story-of-magic.forumpolish.com
Powrót do góry Go down
Chance Regan
Sad Boy Interrupted  Giphy
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 5PD | 1295$
Chance Regan
Guślarze
Patrzyli na siebie. Chociaż rzadko się to zdarzało, Chance nie wiedział co powiedzieć. Z drugiej jednak strony jak często spotykał pojawiających się i znikających typów. Teoria o Fluffym i reszcie strasznej bandy opóściła jego głowę mniej więcej przy trzecim pojawieniu się nieznajomego. Podstępy podstępami, ale pewnego poziomu nieudolności i niezręczności nie da się sfawbrykować. A może to tylko jego ego było zbyt wrażliwe żeby to dźwignąć? Dla pewności omiótł ręce rudzielca szybkim spojrzeniem. Nie żeby nie mogła to być iluzja czy coś równie wyszukanego. Trudno. Najwyżej zejdzie oglądając kaktusy, a umówmy się, to lepsze miejsce niż inne możliwości. Na pewno lepsze od opuszczonych stacji metra i śmierdzących zaułków Nowego Yorku.
Na widok notesu zamrugał. Janis podwarknęła pod nosem po czym ponownie się rozszczekała. Chance mruknął coś bliżej nieokreślonego w jej kierunku. Biedne zwierzę mu tu frustrują. Oburzające. W tym momencie jego mózg nieco się przyblokował nagle nie mogąc wymyślić co zrobić ze wszystkimi rzeczami, które trzymał w dłoniach. W końcu skręta chwycił w zęby, piwo odstawił na ziemię. Przy okazi schylania się poklepał buldożkę po głowie. Jest dobrze. Będąc zupełnie szczerym, nie był tego pewien, ale coś trzeba było psu powiedzieć.
Pozbywszy się klamotów, chwycił notes, którego używał nieznajomy. - Santa Fe, Nowy Meksyk - odpisał na wolnym kawałku papieru. Pisząc, przygryzł dolną wargę i jakoś w skupieniu jeszcze jej nie puścił. Gapił się pewnie bardziej niż wypadało, szczególnie na sam sweter. Po chwili dopisał dwa pytania. - Nie za gorąco ci? Gdzie chciałeś trafić? - bo definitywnie nie na pustynię. Były to jakieś czary, co do tego nie miał wątpliwości i chociaż w głowie powoli rodziły mu się kolejne pytania, postanowił do sprawy podejść powoli. Po kolei. Przecież jak go zasypie bardzo długą listą na raz to nawet na jedno mu nie odpowie.
Gdzieś w głowie przemknęła mu myśl, że powinien zapytać Chrisa. Skarcił się wewnętrznie, bo przecież ta opcja chwilowo nie wchodziła w grę. Cóż, zawsze zostawała mu Zoria. Jak na razie studentka nie szczędziła mu odpowiedzi, może dobra passa się utrzyma. Oby. Wszystko łatwiejsze z dobrym źródłem informacji. A jeśli nie… Zawsze zostaje Maeve.
Mając już mniej więcej obmyślony plan docierania do źródeł, Chance skupił się na zapamiętywaniu szczegółów. Trzymany w zębach joint nadal się palił, więc zaciągnął się, trochę z odruchu, trochę z faktycznej potrzeby bo holly shit. Dym wypełnił jego płuca, drapiąc w znajomy sposób. Dopiero teraz gdzieś pojawiła się myśl, że jeśli ma być wiarygodnym świadkiem tego zdecydowanie magiczno-naukowego zjawiska to może nie powinien ani ćpać, ani nawet pić. Niestety, na to było za późno. O dobre dwa dni za późno. Trudno. Trzeba pracować z tym, co ma. Dlatego nie spuszczał wzroku z niespodziewanego towarzystwa i jednocześnie próbował za bardzo się nie chwiać na nogach. Janis, najwyraźniej nabrawszy trochę odwagi, podeszła dwa kroki intensywnie obwąchując typa.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
04.04.22 20:29
https://story-of-magic.forumpolish.com/t363-guslarze-chance-regan#2232 https://story-of-magic.forumpolish.com/t364-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t365-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t367-przepowiednie-cyrila-malachia-hotline#2255 https://story-of-magic.forumpolish.com/t366-chance-chance-lize#2254
Powrót do góry Go down
Story of Magic
Sad Boy Interrupted  Fd79c4e142d48381ed6eff66c6bcd53b
Przynależność : Kadra forum
Story of Magic
Administrator
Zakończenie
Wątek zostaje zakończony w tym miejscu. Gracze mogą kontynuować go w innej retrospekcji, jeśli chcą, linkując w opisie tematu ten wątek. Jako że fabuła do tego momentu nie przekroczyła 3 postów na postać, nie będą za nią przyznane PD.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
08.09.23 15:01
https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com
Powrót do góry Go down
Sponsored content
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Powrót do góry Go down
Skocz do: