Story of Magic


[Brakebills] Edward Chapman
Ed Chapman
[Brakebills] Edward Chapman A7063df65b4af7e88cece3ad5260a27fb36fef13
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Quaeromancy
Zasoby : 9PD | 200$
Ed Chapman
Profesorowie
Ed Chapman
Edward
Chapmam
41
182 cm
83 kg
8 listopada 1981
Kenner, Luizjana
Kadra Brakebills, Profesor Magii Wiedzy
Magia Mentalna
Quaeromancy
Tom Hardy
Historia
Podobno niektórzy rodzą się z niespokojnym sercem. Nieważne jak im w życiu wygodnie, ile wspaniałych rzeczy dzieje się dookoła, coś sprawia, że nie mogą wysiedzieć na miejscu. Coś ciągnie ich dalej w nieznane, w niebezpieczne, w ekscytujące. Nie ma znaczenia czy to zew przygody, podszepty diabła albo powołanie odkrywcy, jak zwał tak zwał. Ważne, że z tego uczucia się nie wyrasta. Nie sposób się go pozbyć.
Kenner zawsze było dla niego za małe. Przeglądając atlasy przyrodnicze, zaczytując się w czasopismach naukowych Ed marzył o odległych krajach, o cudach świata i wszystkim, co warto w życiu zobaczyć. Spisywał listy, obmyślał trasy podróży, planował przyszłość z naiwnym entuzjazmem, do którego zdolne są tylko dzieci.
- Odkrywców już nie ma, bo skończyła się ziemia do odkrywania - mruknął jego ojciec, wciąż wsunięty pod samochód, mocując się z zastałą śrubą. Było gorące, czerwcowe popołudnie, ojciec naprawiał starego pickupa sąsiadów. Zimne mury jego warsztatu zapewniały trochę komfortu gdy żar lał się z nieba. Ed siedział w cieniu czytając gazetę (wydanie specjalne o piramidach), od czasu do czasu podając ojcu narzędzia. Słysząc jego słowa, ściągnął brwi, jego policzki wydęły się w cichym obruszeniu. - No chyba że tych naukowych. W nauce co chwilę coś odkrywają - Ed nie mógł pozbyć się wrażenie, że była to koślawa próba zachęcenia go do zmiany zainteresowań na coś bardziej przyszłościowego. Jego ojciec był prostym człowiekiem- poczciwym i pracowitym, ale niewiele ponad to. Nigdy do końca nie udało im się przeskoczyć przepaści, jaką to między nimi wytworzyło. Lubili się, ale nigdy się nie rozumieli.
Wiek zamiast wygładzić wady jego charakteru tylko je uwypuklał. Gdy poczuł się choć trochę samodzielny zaczęły się wędrówki. Ed włóczył się po mieście, po lasach, po opuszczonych budynkach, goniąc za legendami miejskimi, plotkami, odkopanymi w bibliotece historiami, o których nikt już nie pamiętał. W swoich poszukiwaniach tracił resztki rozsądku i poczucia czasu. Jeśli coś przykuło jego uwagę nie był w stanie się powstrzymać. Musiał wejść, zobaczyć, podotykać. Gdyby ktoś go dzisiaj zapytał, nie potrafiłby powiedzieć ile razy policja odstawiała go do domu po wtargnięciu na prywatną posesję.
- Co jeżeli wezmą cię za złodzieja? - Jego matka westchnęła ciężko, wyraźnie zmęczona faktem przeprowadzania tej samej rozmowy po raz kolejny. Siedział przy stole, palce splecione ze sobą, głowa spuszczona w trochę udawanym wstydzie. Ona stała oparta o szafkę kuchenną, mogłaby patrzeć na niego z góry, ale wolała zawiesić oczy na dosłownie czymkolwiek innym. - Co jeśli wyciągną broń?
To nie tak, że nie rozumiał tych obaw. Właściwie był ich całkiem świadomy. Powtarzał je sobie w kółko i w kółko, gdy nie mógł zasnąć, a jego myśli uciekały w kierunku ostatnich fascynacji. Tym razem bardzo starał się zostać w domu, usiedzieć na dupie. Jednak jego mózg z pełną determinacją odtwarzał wszystkie informacje jakie zgromadził na temat tego domu, jego historii, rytualnych praktyk mistrzyni voodoo, która podobno zamieszkiwała go w początkach XX wieku. Próbował ograniczyć się do czytania, ale im więcej wiedział, tym jego ciekawość rosła. Nie był w stanie wygrać z tą pokusą.


Pomimo problemów, szkołę średnią ukończył z bardzo dobrym wynikiem. Może i był porywczy, nierozważny, chwilami zwyczajnie głupi, ale nie można mu było odmówić akademickiej smykałki. Postanowił zrobić sobie rok przerwy, spędzić gap year na podróżach. Chcąc zwiedzić wszystkie stany, ruszył wzdłuż wybrzeża. Wszystko szło zgodnie z planem aż dotarł do Massachusetts. Najważniejszym punktem na tym etapie podróży był Freetown State Forest. Nie mógł odpuścić sobie tego miejsca, zdecydowanie nie po wszystkich pogłoskach o UFO, wielkiej stopie, Trójkącie Bridgewater... Zawsze miał świetną orientację w terenie, może dlatego nie przygotował się tak dobrze jak powinien. Zabłądził. Spędził w lesie dwa dni i jedną bardzo długą noc. Wspomnienia są poszarpane, chaotyczne, nie potrafi ułożyć ich w logiczną całość. Nigdy wcześniej nie czuł takiego strachu. Świadomość ryzyka zawsze była gdzieś z tyłu jego głowy, ale nigdy nie stała się tak namacalna. Las był zimny, ciemny i pełen dźwięków. Jego głowę wypełniał potok myśli, wszystkich scenariuszy, jakie mogły mu się przydarzyć, z tymi najbardziej niewiarygodnymi włącznie. Na pewnym etapie przyjmował porwanie przez UFO jako realną opcję, ale tego co wydarzyło się naprawdę nie byłby w stanie wymyślić.
Kiedy bladym świtem ruszył znowu przed siebie, czuł dziwny spokój. Jakby horror minionych godzin miał się zaraz skończyć. Faktycznie, po niecałej godzinie marszu odnalazł ścieżkę. Podążał nią dalej, aż późnym popołudniem natrafił na ludzi. Wycieńczony trafił do szpitala. Jego wyprawa po Stanach zakończyła się w tym miejscu. Niedługo później skontaktowało się z nim Brakebills. Zdał egzaminy wstępne. Otworzyły się przed nim drzwi do tajemnic, o jakich wcześniej nawet nie śnił.
Nie był wzorowym uczniem. Poświęcał czas tylko na to co ciekawe lub ewentualnie przydatne przy badaniu rzeczy ciekawych. Zawsze impulsywny i nierozważny. Jednak ilość pracy jaką wkładał w poznanie tego, co fascynujące można określić chyba tylko jako niezdrową. Ed Chapman robił wszystko albo nic, nigdy nie potrafił znaleźć złotego środka. Interesowały go głównie rzeczy zapomniane, zagubione, takie wokół których narosło już wiele legend. Odsiewanie prawdy od fałszu, podążanie po sznurku do informacji, to wszystko było i nadal jest dla niego ogromną przyjemnością. Ed jest do rany przyłóż, bardzo dobry kumpel, ale tylko na chwilę. Bo gdy jego uwaga znów przechyli się w stronę poszukiwań, zapomina o całym świecie.


W czasie jednego ze swoich researchów natknął się na ślad artefaktu. Ukryty pod wieloma warstwami barier ochronnych, zabezpieczony klątwą i zamknięty w kieszonkowym wymiarze. Nie wiedział czym jest, do czego służy, kto go tam zostawił i dlaczego. Każde z tych pytań żyło własnym życiem, męcząc go przez długie miesiące. Książki nie potrafiły zapewnić odpowiedzi, która by go usatysfakcjonowała. Dlatego Ed zdecydował się na radykalny krok. Postanowił wydobyć artefakt. Ale potrzebował do tego wspólnika.
Patrick potrafił być tak frustrujący jak kompetentny. Jednym słowem- niesamowicie. Czego Ed nigdy by nie podejrzewał, ich współpraca również taka była. Dotrzymywali sobie tempa, utrzymująca się potrzeba rywalizacji dodatkowo motywowała do szybkiego osiągania wyników. Gdy Ed myśli o starych dobrych czasach, jego myśli biegną do długich godzin jakie spędzili w bibliotece, do prowadzonych półszeptem rozmów, do atmosfery konspiracji, sięgania po to co zakazane. Czuł się na miejscu, zupełnie zrozumiany, dostrzeżony w sposób, w jaki nikt wcześniej go nie widział. I chociaż łamali zasady, wydawało się to właściwe. Jakby wszystkie dotychczasowe wydarzenia prowadziły go do tego punktu. Ale to słodko gorzkie wspomnienia, zapamiętane przez pryzmat nastoletniej buty, arogancji i ostatecznej porażki.
Próba wydobycia artefaktu zakończyła się spektakularnie. Patrick prawie przypłacił ją życiem, Ed jedynie poczuciem winy, które nigdy do końca go nie opuściło. Po raz pierwszy poczuł, że może jest z nim coś nie tak, że może powinien wziąć się w garść i zapanować nad nachodzącymi go impulsami. Brakebills już nigdy nie było takie samo. Zanim zdążył przetrawić wszystko co się stało, na jaw wyszedł kolejny sekret, a Pat został wydalony z uczelni. Kiedy dowiedział się co mu zarzucano, Ed był zdziwiony, ale zdecydowanie nie zszokowany. Pozostały mu czas w Brakebills, spędził na nauce i robieniu dobrej miny do ciężkiego kryzysu egzystencjalnego.


Zawsze wiedział, co będzie robił po otrzymaniu dyplomu. Dołączył do zespołu archeologów, by poświęcić się jedynej rzeczy, jaką naprawdę potrafił robić. Praca pochłonęła go do reszty. Zwiedził odległe kraje, na własne oczy oglądał cuda świata, odnalazł niezliczone ślady dawnych magików. Powinien być szczęśliwy. I był. Tak długo jak za czymś gonił. Gdy tylko euforia po zakończeniu zadania opadała, ponure myśli zaczynały go doganiać. Tak długo jak miał zajęcie, Ed potrafił cieszyć się życiem.
Rashmi pojawiła się w jego życiu przypadkiem. Długo razem pracowali i była to współpraca bardzo owocna. Przypominała mu o lepszych, łatwiejszych czasach. Nie wie kiedy przekroczyli granicę między bardzo dobrymi przyjaciółmi, a czymś więcej. Wydarzyło się to stopniowo, prawie niezauważalnie.
- Wyjdź za mnie - powiedział jej jednej nocy, gdy zbiegiem okoliczności znaleźli się w Vegas. Kolorowe światła odbijały się na jej twarzy, była piękna. - Jeszcze dzisiaj - gnał za dobrze znajomym impulsem. Zgodzi się i będzie to najpiękniejsza noc jego życia. Zamiast tego Rashmi ściągnęła brwi, roześmiała się głośno.
- Jesteś pijany - miała rację. - Jeśli chcesz się ze mną ożenić, musisz to zrobić jak należy - euforia pływania na impulsie poszybowała w dół. Jednak niedługo później zrobił tak jak powiedziała. Oświadczył się jak należy, przy eleganckiej kolacji i pięknym widoku na miasto. Zgodziła się.
Przygotowania do ślubu były długie i męczące. Nie potrafił skupić uwagi w takim stopniu w jakim by sobie życzyła. Ale przecież na tym polegają związki. Na pracy i poświęceniach. Więc robił co mógł, wyobrażał sobie ich przyszłość. Ładny dom, ogródek, dwójkę uśmiechniętych dzieci. Obiecaj mi, nie będziemy rozmawiać o pracy. Powiedziała mu na dwa tygodnie przed weselem. Zgodził się.
Samolot wylądował z opóźnieniem. Rashmi powoli puszczały nerwy, więc starał się zachować spokój. Przecież nie zaczną bez nas. Zapakowali się do taksówki, ale nie uniknęli korków. Siedzieli w ciszy, z zewnątrz raz po raz dochodziły dźwięki klaksonów. Jego myśli zaczęły odpływać w dobrze znajomych kierunkach. Ostatni problem na wykopaliskach. - A co jeśli fragmenty są rozrzucone? - kiedy uderzyła ekscytacja nowego pomysłu nie ugryzł się w język. Nie skończył myśli. Zamiast tego poczuł zimny uścisk stresu. Nie spojrzał na nią od razu, nie miał odwagi. Gdy w końcu się zebrał, patrzyła na niego smutnymi oczami. Nie była zła i w tym wszystkim chyba to było najgorsze.
- Ed, nie powinniśmy tego robić - miała rację. Nie powinni. Nie ważne jak bardzo chciałby cieszyć się cichym domkiem na przedmieściach, spokojnym rodzinnym życiem, chyba by nie potrafił.
- Kocham cię - wydusił przez ściśnięte gardło. Uśmiechnęła się do niego. Łzy błysnęły w jej oczach.
- Wiem.
Znów rzucił się w wir pracy. Tylko w tym był dobry.


Pogłoski o tym co wydarzyło się w Brakebills dotarły do niego z opóźnieniem. Nic dziwnego, siedział w amazońskiej dżungli. Porwali Liama. Nigdy nie był wspaniałym wujkiem. Pojawiał się na spotkaniach rodzinnych, wysyłał kartki, czasem smsy. Ruszył do Nowego Jorku. Nie zdążył. Kiedy przybył na miejsce, problem rozwiązał się sam. Znów uderzyło poczucie winy. Gnany kolejnym impulsem odezwał się do Fairbraina. Jak mogę wam pomóc? Został nauczycielem.
O ile w Nowym Jorku bywał regularnie, jego noga nie postała w Brakebills od dnia kiedy oficjalnie został absolwentem. Szkoła przynosi wiele wspomnień, tych dobrych i gorzkich. Kiedy spojrzał w lustro przed oficjalną inauguracją roku, zobaczył obcą twarz. Porządnie przystrzyżona broda, czysta koszula, godny zaufania i pełen powagi. Wyglądał porządniej niż w dniu własnego ślubu. Tym razem musi się postarać. Tym razem będzie rozważny, opanowany, odpowiedzialny. Tym razem da radę.
Najgorsze wspomnienie
Ciekawostki

  • Nie używa swojego pełnego imienia. Ed to Ed.
  • Do dzisiaj lubi poprzyglądać się legendom miejskim i teoriom spiskowym szukając w nich śladów magii.
  • Prowadzi dodatkowe fakultety z historii magii.
  • Posługuje się ASL.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
14.10.23 18:12
https://story-of-magic.forumpolish.com/t849-brakebills-edward-chapman https://story-of-magic.forumpolish.com/t856-brakebills-edward-chapman#12385 https://story-of-magic.forumpolish.com/t871-brakebills-ed-chapman https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t950-still-haven-t-found-what-i-m-looking-for
Powrót do góry Go down
Story of Magic
[Brakebills] Edward Chapman Fd79c4e142d48381ed6eff66c6bcd53b
Przynależność : Kadra forum
Story of Magic
Administrator
akcept
Twoja karta została zaakceptowana!

Mówią szukajcie, a znajdziecie. Wygląda na to, że jedyne co Ed dotychczas był w stanie znajdować, to koszty związane z obsesyjnym poszukiwaniem. Tylko czy kiedykolwiek się opamięta? Odpowiada teraz za wiele młodych umysłów, które gotowe są chłonąć jak gąbka każdą odrobinę wiedzy. Czy zdoła się powstrzymać przed swoim instynktem? Czy może wręcz przeciwnie, ściągnie na swoich podopiecznych ból i cierpienie, jak mu się zdarzało w przeszłości? Dlaczego Fairbrain mu zaufał i czy powinien był to robić? Czas na pewno pokaże.



Bardzo nam miło powitać Cię na naszym forum, mamy nadzieję, że będziesz się dobrze bawić! W razie jakichkolwiek pytań czy wątpliwości, służymy pomocą czy na pw czy na discordzie. Stwórz teraz wszystkie dodatkowe tematy, takie jak dziennik, relacje czy komunikacja, a następnie koniecznie uzupełnij swoje pola profilu!

Na start dostajesz:
Pieniądze
150$
Punkty Doświadczenia
70PD

PD możesz wydawać poprzez zamówienia, a pieniądze możesz wydawać w sklepiku.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
14.10.23 20:01
https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com
Powrót do góry Go down
Skocz do: