Święta były specyficznym okresem. Na ich czas, wszyscy się godzili. Rozdawali cukierki, jedli indyka, a zimą dzielili się opłatkiem. Kupowało się tonę jedzenia, później je wyrzucało. Cieszyło się z kiepskich prezentów, dziękując za "gest". Rodzina kazała zadzwonić do jakiegoś wujka Franka, który o dziwo jeszcze żył. Potem można było wrócić do konfliktów, do szarej burej rzeczywistości. Halloween było specjalne. Perłę urzekały dzieci przebrane za postacie z seriali czy komiksów, proszące o cukierki. W dodatku jesień była jej ulubioną porą roku. Nie za ciepło, nie za zimno. Pomarańczowe, żółte barwy nadawały przytulny klimat. Można było wyciągnąć z szafy ciepłe kurtki, szaliki i czapki.
Obudziła się wypoczęta i podekscytowana. Czekała długo na ten dzień, najlepszy w roku, kiedy wszystko było cynamonowo-dyniowe. Ubrała ulubione jeansy, kozaki, bo to kompletnie normalne, by chodzić w butach po domu. Białą koszulkę wsadziła w spodnie, które spięła paskiem. Narzuciła sweterkowy kardigan. Wyjrzała przez okno, by raz jeszcze przyjrzeć się dekoracją sąsiadów. Nie chciałaby, żeby mieli lepiej wyglądający ogród. Oczywiście każdy mógł zrobić, co chciał, ale z zachowaniem zdrowego rozsądku. Zeszła na dół, czując zapach pumpkin spice latte. Kazała Alexie włączyć jej jesienną playlistę. Naciągnęła sweter, jakby planowała się nim cała owinąć.
- Hej, dziękuję ci bardzo, kochany jesteś — uśmiechnęła się do Mina. Usiadła do stołu, patrząc na to co ugotował. Nie mogła doczekać się, przygotowywania dyni i upieczenia placka. - Potrzebujemy coś jeszcze ze sklepu? - zapytała. Wolała wyjechać teraz, unikając kolejek. Nie chciała marnować czasu na kolejnych zakupach.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -