Story of Magic


We'll meet again
Solaris
We'll meet again  Bfffa502079c434ba8e0e8994c39fed9e556e7e9
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Fosforomancja
Zasoby : 16PD | 200$
Solaris
Ekspedycja
Setne urodziny to nie byle przelewka. Wpierw była wielka impreza z przyjaciółmi, ale najważniejszą celebracją miał być jego wieczór z Perłą. Nie wiedział co dokładnie ani jak, był pewny że wymyśliła coś świetnego. Starali się planować romantyczne randki, szukali ładnych miejsc, spędzali czas w rozmaity sposób. Po tylu latach znajomości (i nie tylko) to sam aspekt fizyczny nie do końca wystarczał. Wiadomo, akcja w coraz to nowych miejscach zawsze była mile widziana. Jednakże, oni byli związani ze sobą w bardzo emocjonalny sposób. Jak trzeba było to siedzieli w ciszy, jak chcieli to tylko rozmawiali. Były tematy, których starali się nie poruszać. Solaris nie do końca lubił rozmawiać o Kilianie. Wspominał go czasem, niewylewnie, tak bardziej anegdotycznie. Opiekun był wielką częścią życia mężczyzny, więc nie dało się o nim zapomnieć. Nie bawił się też w jakieś gry typu ‘’ten którego imienia nie wymawiamy”. Nie było w tym ani sensu, ani jakiegoś większego zysku. Ten kto znał Kiliana, ten widział jego cechy w Solu. To były małe rzeczy, reakcje na stres, złość, a nawet i skrupulatność w niektórych aspektach. Blondyn był takim synem marnotrawnym w pewnym znaczeniu. Nie do końca spełnił oczekiwania, był pełen niechęci, a jednak wracał do opiekuna, przynajmniej myślami. W takie okrągłe urodziny, nie dało się o nim nie myśleć. Po cichu liczył, że dostanie od niego życzenia. Głupi list byłby miły. Ewidentnie Solaris miał syndrom sztokholmski. Pomimo smutku i goryczy związanej z tym brakiem jakiejkolwiek wiadomości, fae nie chciał o tym rozmawiać z Perłą. Myślał o niej, starał się nie psuć wieczoru, który na pewno miał być fantazyjny. Wiadomo, że nic tak nie robi atmosfery jak zarzucanie traumą. Aczkolwiek, fosforomant miał tego dnia litość i zupełnie inny plan. Jak się później okazało, kobieta również miała inną wizję. Skupił się na tym jak ją kochał, to mu zawsze pomagało. Gdy się źle czuł albo potrzebował zapewnienia co do uczucia, to zadawał pytania Perle, rozmawiał z nią. Musiał wiedzieć, że to wszystko to nie na niby, że to jest stałe. Niestety i tak nie do końca potrafił się przekonać. Chwilami darzył inne kobiety uczuciami, ale zawsze wracał do tej jedynej. Wymagał jednak więcej czasu, chciał bardziej nad sobą popracować, osiągnąć więcej. Powoli już się czaił na posadę płatnika, czuł że to kwestia czasu, aż ją obejmie. Był przecież inteligentny, pracowity, poświęcał się misji. Niczego mu nie brakowało w aspekcie zawodowym. Był z niego przykładowy członek ekspedycji. Jeszcze młody, pełen werwy i chęci.
Solaris lubił ładnie wyglądać. Gdzie się pojawiali, tam adaptował swój styl. Będąc pod swoją prawdziwą odsłoną, nosił typowe dla fae ubrania. Jednakże, czym był typowy strój fae? Ciężko było powiedzieć. Tyle razy zmieniali miejsca, że stanowili zupełny mix kulturowy. Czasem bywało to męczące, ale również interesujące. Nie wpadali w stagnację. Swoje blond włosy elegancko uczesał, część mu spadała na czoło, część natomiast była starannie po bokach. Zawsze lubił krótsze włosy, ale nie na jeża. Nie znosił niczego co wymagało wiązania. Założył elegancki garnitur, taki na spotkania z wysoko postawionymi fae. Gruba, czarna, sztywna marynarka ze złotym guzikiem podkreślała jego szerokie ramiona. Biała koszula była starannie wyprasowana i włożona w spodnie pod kolor marynarki. Dorzucił do tego złote sygnety oraz typowy dla niego łańcuszek, który schował za kołnierzykiem. Wyglądał bardzo dostojnie, tak na specjalną okazję. Młody jeszcze był, miał wielką potrzebę pokazania się z jak najlepszej strony. Po prawdzie, nigdy to się nie zmieniło. Jedynie wtedy było to bardziej zrozumiałe. Wypsikał się perfumami, lubił lekkie zapachy, nie czuł się na tyle dojrzale, żeby nosić ciężkie, takie typowo ‘’męskie”. Na szczęście Solaris nie miał potrzeby udowadniania tej mitycznej ‘’męskości”. Kiedyś, to właśnie Kilian wmawiał mu, że musi. I nawet przez chwilę udało się mu to zakorzenić w chłopaku. Aczkolwiek, czas to zweryfikował, a Sol był wierny swoim wartościom. Może nawet zbyt wierny. Potrafił być naprawdę zacietrzewiony jeśli chodziło o jego postanowienia, jakieś wytyczne.
Udał się do pokoju Perły, żeby ją odebrać. Tam się mieli spotkać, a dalsze losy spotkania były Solarisowi nieznane. W końcu miała to być wielka niespodzianka. Na setkę kobiety, blondyn przygotował romantyczną kolację nad morzem, poustawiał świeczki, swoją magią robił efekty światłem, a na koniec udali się do wody. Jako prezent, udało mu się załatwić kolczyki. Jeden był ze słońcem, drugi z perłą. Chciał upamiętnić ich relację. Zapukał do drzwi i wyprostowany, czekał aż ukochana je otworzy. Szczerzył się jak głupi, nie mogąc się doczekać tego co Perła wymyśliła. Gdy ją zobaczył, jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Cześć! – O mało nie wykrzyknął ze szczęścia. Widać było entuzjazm, czuć było jak się cieszył na ten wieczór. Nachylił się, żeby pocałować ją w policzek. – Mogę wejść, czy od razu gdzieś idziemy? – Zapytał mówiąc szybciej niż zwykle. Jego radość była wręcz dziecięca, nie potrafił się doczekać ‘’prezentu” oraz całej celebracji. Setkę ma się tylko raz. A taką kobietę jak Perłę, tym bardziej.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
06.11.23 19:33
https://story-of-magic.forumpolish.com/t909-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t925-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t926-fae-solaris#12704 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t927-solaris
Powrót do góry Go down
Perła
We'll meet again  7454ddbed9acba0403e892daec198e53
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja żywiołem
Zasoby : 85PD | 200$
Perła
Ekspedycja
Życie Perły było idealne. Przynajmniej ona tak myślała. Była na statku, miała cudowne zajęcie, które bardzo ceniła. Miała znajomych i Solarisa. Nie trzeba było wspominać o tym jak czasem się tak stresowała, że nie mogła spać po nocach. To było nieistotne, prawda? Nieistotne też było to, jak ciągle wydawało jej, że robi niewystarczająco. Zawsze chciała się wykazać. Przywykła do tego, że bez większego wysiłku i tak była zawsze najlepsza. Tak ją wychował Killian, na najlepszą. Nawet gdy się nie starała, według niego była lepsza. Teraz, nawet jeśli pracowała za czworo, omijała posiłki i nie spała w nocy, by pracować nad badaniami, to i tak nie było wystarczająco. Żadne próby przemówienia jej do rozsądku nigdy nie działały, to było jak rozmawiać ze ścianą. Może i nawet się czułeś wysłuchany, ale nie otrzymałeś żadnej odpowiedzi i żadnych rezultatów, twojego gadania. A Solaris? Przecież było idealnie. Kochali się, a to było najważniejsze. Nie ważne, że była zazdrosna. Gdy nie martwiła się sobą, martwiła się nim. W głowie miała wieczną gonitwę pytań. Czy dobrze wyglądam? Dobrze odpowiedziałam na to pytanie? Dlaczego ja to powiedziałam? Czemu taka jestem? Nie garbie się? Mam wyprasowane ubrania? Powinnam się uśmiechnąć? Czy staram się wystarczająco? Co jeśli daje z siebie za mało? Gdzie jest Solaris? Co teraz robi? Myśli o mnie teraz? Mam nadzieję, że jest bezpieczny. Co jeśli mnie nie kocha? Co jak już mnie nie chce? Co jeśli znajdzie lepszą? A jeśli odejdzie dla innej? Czasami czuła się jakby była na wojnie z własnymi myślami. Męczyło ją to, ale ilekroć próbowała nie myśleć o wszystkim na raz, zawsze coś szło po nie jej myśli. Łatwiej było żyć, martwiąc się wszystkim, niż później próbować żyć z rozczarowaniem i porażką.
Wiedziała, że Solaris ją kochał, ale nie wiedziała na jak długo. Czuła się przez niego kochana, okazywał jej to na wiele sposobów. Dbał o nią, pisał jej listy, zbierał kwiaty, zabierał na spacery i pikniki. Jego miłość była kotwicą w jej życiu. Nie wyobrażała sobie życia bez niego, bez jego czułych gestów i słodkich słów. Kochała go najmocniej, jak potrafiła. Dbała o niego tak jak on o nią.
Jego setne urodziny były bardzo szczególne. To nie znaczyło tylko tyle, że Solaris ukończył sto lat, ale także oznaczało, że minęło sto lat razem. Perła gdy tylko nauczyła się pisać, zaczęła sumiennie zapisywać większość spędzonych razem chwil. Nie chciałaby kiedykolwiek zapomnieć żadnej z nich, więc tak miała pewność, że zawsze będzie mogła do nich wrócić. Wysuszyła pierwszy bukiet kwiatów, jaki od niego otrzymała, zachowała pierwszy list, zapisała pierwsze słowa, którymi wyraził jak była mu bliska.
Zaplanowała coś bardzo specjalnego dla nich, zgromadziła wszystkich jego przyjaciół, by mogli razem uczcić jego urodziny. Wiedziała, że byli oni również dla niego bardzo ważni. Chociaż czasami bywała zazdrosna o różne osoby, tak nigdy go nie ograniczała. Ona ogólnie raczej preferowała być cicho jeśli chodziło o niego. Nie marudziła, nie skarżyła się. Wolała przemilczeć, a najlepiej znaleźć sposób, by siebie samą obwinić za coś takiego. Wtedy mogła winić tylko siebie, a nie jego. Nie ryzykowała kłótnią, których tak bardzo nie lubiła.  
Oprócz przyjęcia niespodzianki przygotowała dla niego coś od siebie. Gdy skończył pięćdziesiąt lat, wykonała dla niego bransoletkę z muszli, ale nie z byle jakich muszli. Były to unikaty, godzinami szukane na plażach, wyławiane z najgłębszych odległości. Tym razem przygotowała naszyjnik z perłami i dwoma słońcami. Przypominało to kolczyki, które od niego dostała. Wybrała najpiękniejsze perły, jakie posiadała w swojej kolekcji. Zawiesiła je na złotym łańcuszku. Złoto zawsze mu pasowało. Dla niej było zbyt pstrokate, wolała zdecydowanie srebro. Oprócz naszyjnika namalowała mu pocztówki. Na każdej było dla nich ważne miejsce, gdzie był ich pierwszy pocałunek, gdzie pierwszy raz wyznali sobie miłość, pierwszy spacer, piknik. Malowała je ze szczególną starannością. Wszystko, co wychodziło spod jej rąk, musiało być perfekcyjne. Na tyle kartek zapisała parę miłych zdań. Na ostatniej widniało pytanie "Czy będziesz mój na zawsze?". Tego tak naprawdę chciała. Nie potrzebowała stu lat, by to pojąć, ale by zebrać się na odwagę i mu o tym powiedzieć.
Założyła nową sukienkę, najładniejsza, jaką kiedykolwiek posiadała. Długa, białą z koronką. Miała odkryte ramiona, była dopasowana w talii. Długie włosy związała w dobieranego warkocza, założyła kolczyki od Solarisa, naszyjnik i parę pierścionków. Policzki i usta pomalowała różaną pomadą. Perła nie stroiła się aż tak jak Solaris. Dzisiaj jednak było jego święto i chciała wyglądać wyjątkowo. On był zawsze większą gwiazdą, ale jej to nie przeszkadzało. Nawet gdy stała za nim, nigdy nie była w jego cieniu.
Trochę denerwowała się jego przyjściem. Dlaczego? Naprawdę nie wiedziała, umiała się wszystkim stresować. Martwiła się tym, że nie spodoba się mu prezent. Bała się, że źle wyglądała i powinna się lepiej ubrać. Czuła jak nerwy ją ściskają w żołądku, wirowało jej tak, że było jej niedobrze. Przyszedł gdy zataczała czwarte kółko. Rozpromieniła się od razu na jego widok, czując jak powoli, uspokaja jej nerwy. Objęła go w szyi gdy nachylił się, by ją pocałować. Patrzyła chwilę mu w oczy, a następnie ona go pocałowała. Przyciągnęła go bliżej siebie, czekając aż ją obejmie.
- Zostaniemy chwilę sami, stęskniłam się za tobą — powiedziała. Całując go zaczęła, cofać się, by oprzeć się o biurko. - Zawsze podobałeś mi się w tym garniturze — dodała między pocałunkami. Zapomniała, dlaczego się spotkali, jakie mieli plany. Teraz nie miały wiele znaczenia. Teraz był tylko on i ona.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
22.11.23 21:50
https://story-of-magic.forumpolish.com/t915-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t942-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t929-faeperla https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t930-perelka
Powrót do góry Go down
Skocz do: