Story of Magic


 :: 
Nowy Jork
 :: Manhattan
[TRWA] She hit the floor, next thing you know shawty got low
Solaris
[TRWA] She hit the floor, next thing you know shawty got low  Bfffa502079c434ba8e0e8994c39fed9e556e7e9
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Fosforomancja
Zasoby : 16PD | 200$
Solaris
Ekspedycja
Halloween dla fae i wampirów nie wystarczyło Solarisowi. Jedna z jego koleżanek z ekspedycji zarzuciła temat, aby udać się do jednego z popularniejszych klubów w Nowym Jorku. Wiadomo, że chłopakowi spodobał się ten pomysł, więc zmontował większą ekipę, bo we dwoje absolutnie nie chciał iść. Nie po to idą do klubu, żeby się ograniczać i żeby robić za tytułowego kolegę-ochroniarza. Aby się dobrze przygotować, Sol zrobił research jak wyglądają ‘’straszne” istoty na ziemi. Dla żartów z jednego z kolegów-wampirów uznali, że wszyscy tak pójdą. Wybór odzienia był ulubioną częścią mężczyzny. Nowo zakupiony odtwarzacz płyt CD grał Eminema. Płatnik naprawdę podrasował sobie swój angielski ucząc się tekstów na pamięć i już powoli był w stanie nadążać za raperem. Bujając się w rytm muzyki, wybierał fatałaszki. Niczym bohaterka filmu dla nastolatek, zakładał jedną rzecz tylko po to, żeby ją zdjąć i rzucić za siebie. Wieszaki leżały wśród jego stóp, a on był w szale twórczym. Nakupował już trochę ubrań w NYC, więc miał spory wybór. Po dobrych piętnastu minutach oglądania, przymierzania i zdejmowania, padło na klasyk. Założył czarną jedwabną koszulę, której górnych guzików nie zapiął. Do tego padło na garniturowe, lejące się spodnie i białe buty Alexandra McQueena na platformie. Dobór biżuterii był już prostszy, miał na sobie złoty wisiorek ze słońcem i sygnety. Rzadko kiedy je zdejmował, a naszyjnika to już w ogóle. Zanim dołączył do reszty, posprzątał sypialnię na blask, w końcu był pedantem. Wraz z koleżankami i kolegami, posmarowali się krwią na twarzy. Wszyscy w swoich ludzkich formach dodali pewną nowość, a mianowicie kły. Po prostu transformując się, zmienili wygląd zębów, żeby lepiej imitować wampiry. Krople krwi ściekały po ich twarzach, a w kącikach ust były najgrubsze smużki. Tak gotowi, wybrali się na imprezę. Po drodze pili miód i mleko, aby się lekko wstawić i móc lepiej się bawić. W stanie nietrzeźwym, aczkolwiek wciąż całkowicie zorganizowanym, wstąpili do klubu. Znajdował się na najwyższym piętrze wieżowca. Część była zakryta, a część pod gołym niebem, gdzie można było tańczyć, palić i pić. Gdy ekipa przekroczyła próg, od razu usłyszeli największe klubowe hity. Zaczęło się z Like A G6, do którego nóżka sama tupała. Plusem bycia fae było to, że nie musieli kupować drinków, czyli oszczędzali sporo pieniędzy. Jako grupa świetnie się bawili. Solaris obtańcowywał każdą panią, a potem każdego pana. Tłum ludzi go nie przerażał ani nie stresował. Jako najstarszy starał się mieć wszystkich pod kontrolą, ale ewidentnie niektórzy przesadzili z pitnym miodem i mlekiem. Jeden z kolegów zaczął tańczyć jakby go paralizatorem wzięli, a jedna koleżanka coś za bardzo opierała się na każdym z panów. Sol nie mógł nic na to poradzić, więc jedynie miał na nich oko, ale gdy ta dwójka wpadła sobie w objęcia, tam się jego jurysdykcja skończyła. Wzruszył jedynie ramionami i dalej tańczył, aż nie zaschło mu w ustach. Parkiet zalany był mgłą, a co jakiś czas maszyna wypuszczała iskry. Czysta magia, a podobno ludzie nie mieli zazwyczaj żadnych mocy. Solaris w końcu się zmęczył. Uprzednio informując towarzyszy, udał się do baru, aby roztrwonić ciężko zarobione pieniądze. Wiedział, że nic mu to nie da, ale spróbować lokalnych drinków zawsze można. Poza tym, po skakaniu i wywijaniu do Pitbulla, każdemu przydałaby się szklanka czegokolwiek. Kolejka do zamówienia napojów była okropnie wielka. Pomimo tego, że lada mierzyła kilka metrów, a barmanów było pięciu. Ludzie i tak masowo się pakowali na siebie. Mężczyzna miał tego farta, że był naturalnie wysoki, a w tych butach to jeszcze bardziej. Może był jeden chłopak wyższy od niego, ale reszta mogła co najwyżej pomarzyć. Dzięki temu łatwiej było mu się trochę przepchać, trochę z bara kogoś wziąć. Dla Solarisa nie była to najgorsza sytuacja, a i tak starał się być stoicki w swojej walce o miejsce w kolejce. Inni niestety nie byli tacy szarmanccy, trzech łebków koło niego z całej siły się pakowało do przodu, popychając wszystkich. Patrząc w dół, brunet dostrzegł niską brunetkę, którą chamsko tamta trójka, wypchnęła z miejsca.
- Pomóc Ci dorwać się do baru? – Krzyknął do stojącej obok kobiety. Z jej wzrostem i posturą mogła mieć problem, żeby się dobić do przodu kolejki, a Solaris z łatwością mógł ją eskortować. Poza tym, była ładna, a on to był gentleman pierwszego sortu. Podryw na załatwienie miejsca w przepychance do baru to podryw jak każdy inny. Przekrzyczeć Low nie było łatwo, ale nachylił się na tyle, żeby zwrócić uwagę brunetki.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
16.11.23 16:19
https://story-of-magic.forumpolish.com/t909-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t925-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t926-fae-solaris#12704 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t927-solaris
Powrót do góry Go down
Skocz do: