Story of Magic


Obóz - post początkowy
Story of Magic
Obóz - post początkowy Fd79c4e142d48381ed6eff66c6bcd53b
Przynależność : Kadra forum
Story of Magic
Administrator
Rozbicie nowego obozu wymagało święta, wiedział to każdy członek Ekspedycji. Nie wiedzieć czemu do tej pory Kapitan odmawiała swojej załodze tego przywileju. Po miesiącu nasilających się niezadowolonych pomruków wśród marynarzy, doczekaliście się. Staliście już w drugim obozie rozbitym w przeciągu miesiąca. Mieliście przed sobą dwa światy, oba bardzo obiecujące, jak najbardziej zdatne do kolonizacji. Jeśli to nie była okazja do świętowania, na co jeszcze czekaliście?

O tej porze roku Long Beach nie przyciągało tłumów. Nie trudno więc było zagarnąć je dla siebie. Ekspedycja rozbiła w tym miejscu prawdziwy festyn pełen ognisk, lampionów, ciężkich drewnianych ław i kolorowych baldachimów. Co bardziej obeznani z muzyką członkowie załogi przygrywali wesoło. Beczki pełne miodu i śmietanki czekały tylko, by polać się strumieniami. Jakiś młody, świeżo przemieniony wampir przywlókł skądś ogromną cysternę pełną mleka. Stała tak na środku plaży, odstając od reszty otoczenia, koła zupełnie zakopane w piasku. Szybko jej stąd nie wyniesiecie. Zakotwiczony Obieżyświat wisiał nad wami, jego obecność zamaskowana artefaktami tak, by żaden miejscowy nawet nie próbował zawracać wam głowy.

Właśnie, ludzie. Dziś wszyscy wyglądaliście jak oni. Ukryci pod wyuczonym, obcym kształtem. Ludzie, był to wasz dzisiejszy motyw przewodni. Mnóstwo ich tutaj. I tej ich śmiesznej technologii pełnej gadających, świecących pudełek. Może Kapitan bawiły ich dziwne zwyczaje, może chciała w miły sposób nieco zaznajomić was z dotychczasowymi odkryciami zwiadowców, a może oba cele przyświecały jej po równo? Co by nie było powodem, wszyscy stawiliście się w ludzkich przebraniach inspirowanych raportami zwiadowców i przyniesionymi przez nich książkami. Gabinet Miejscowych Osobliwości kończył się rozkładać, młodsze wróżki z niecierpliwością próbowały zaglądać do środka.

Zabawa miała się wkrótce zacząć. Wśród wesoło strzelającego ognia i przyjemnej bryzy od morza, czekaliście na pierwszy, obowiązkowy punkt programu- kilka słów od waszej Kapitan. Na razie nie było po niej ani śladu. Być może zamierzała się spóźnić, tak samo jak spóźniona była cała wasza celebracja.

~~~~

Witamy w mini evencie dla Ekspedycji. - Na imprezę otwierającą są zaproszeni wszyscy załoganci! Traktujcie ten post jak temat startowy - wpiszcie się w nim, opisując strój Waszej postaci. Temat przewodni? Najbardziej Ziemski Człowiek. Oprócz tego, zapraszamy Was do pozostałych tematów, na zawodowe łowienie jabłek, Gabinet osobliwości czy opowiadanie wspólnie historii. Bawcie się dobrze! Oczywiście, możecie zakładać dodatkowe, własne tematy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
29.10.23 21:40
https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com
Powrót do góry Go down
Lysander
Obóz - post początkowy 3f6ad2eca6e3864537085242ee3b8578
Przynależność : Wampir
Zasoby : 16PD | 200$ | 0/8ZK
Lysander
Ekspedycja
Lysander nawet po dwustu latach przebywania z wróżkami nadal nie był pojąć niektórych ich zwyczajów oraz tradycji, nie mówiąc już o ciągotach, które przejawiały. Mimo że od bardzo dawna nie był człowiekiem, to nadal miał, w porównaniu do niektórych swoich braci i sióstr, w sobie dość dużo z człowieka. Może nie do końca tego, którym był, zanim wstąpił do załogi Ekspedycji, ale nadal… Na pewno obumarła w nim ta dziecięca beztroska i ciekawość, którą widział u niektórych swoich wróżkowych towarzyszy, a zastąpiła ją gorycz i kiełkujące w nim szaleństwo… Dzisiaj jednak miał zamiar to wszystko zostawić w laboratorium i skorzystać z tych kilku godzin rozrywki, którą Dowództwo dla nich przewidziało. Przy okazji miał nadzieje, że Absinthe w swojej łaskawości pomyślała o wampirach i przyniosła trochę alkoholu swojej roboty. Czy Lys miał zamiar niepostrzeżenie zgarnąć dwie, czy trzy butelki i zaszyć się gdzieś z dala od zgiełku, aby napić się w spokoju i oczyścić myśli? Być może. Czy przy okazji jeśli nawinęłaby mu się pod rękę jakaś wróżka lub wróżek to owinąłby sobie ją wokół palca, a przynajmniej próbował, aby się trochę zabawić? Możliwe… Co do swoich braci i sióstr - czasami bezpieczniej było nie podkładać ognia tam, gdzie potencjalnie mogło być coś wybuchowego…

Skoro już mieli świętować, to Lys planował skorzystać z okazji, aby się trochę bardziej wystroić, szczególnie że ostatnio zagłębiał się w to, jak ludzie postrzegali wampiry. Większość z tych rzeczy to były idiotyzmy, ale jedno musiał im oddać - według nich jego gatunek był stylowy i iście seksowny, co jak najbardziej mu odpowiadało. Całość oczywiście dopełnił makijażem, który podkreślał jego kocie oczy. Skoro mieli się bawić i świętować mógł pozwolić sobie na „błyszczenie” dzisiejszego wieczoru.

Kiedy znalazł się już na plaży, wymienił kilka uprzejmych skinięć głową i kiedy jego kocie oczy skanowały okolicę w poszukiwaniu alkoholu oraz Abs i Mala. Ta dwójka była tymi, z którymi chciał się, gdzieś zaszyć pijąc i rozmawiać. Może z racji wieku, może z racji świata, w którym się znajdowali, ale ostatnio naprawdę trudno mu było wytrzymać wśród większej ilości wróżek, która zachowywała się jak dzieci naćpane cukrem.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
01.11.23 19:48
https://story-of-magic.forumpolish.com/t866-wampir-lysander#12419 https://story-of-magic.forumpolish.com/t889-wampir-lysander#12573 https://story-of-magic.forumpolish.com/t891-wampir-lysander#12576 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t892-love-drugs-and-blood#12580
Powrót do góry Go down
Absinthe
Obóz - post początkowy Source
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja roślinami
Zasoby : 5PD | 200$
Absinthe
Ekspedycja
Na samą myśl o świętowaniu cieszyła się jak dzieciak i pewnie gdyby nie to, że jej nie wypada, skakałaby jak nakręcana zabaweczka, nie mogąc doczekać się zabawy. Nie mieli okazji zbyt często świętować, więc każdy fae zapewne wewnętrznie cieszył się, że kapitan w końcu pozwoliła im na to, żeby na chwilę wyluzowali i zabawili się. Co prawda narzucona z góry tematyka imprezy nie była tym, co by ją jakoś uszczęśliwiało, jednak dopasowała się do niej, nie chcąc przeginać i po prostu uznając, że przynajmniej się odstawi. Ubrała się, stosując się do ludzkiego stylu, jaki zdążyła poznać w trakcie kilku wypadów na miasto. Czarna koszula ze złotymi zdobieniami i bufiastymi rękawami, włożona była w czarne spodenki z tego samego materiału i z tym samym, kwiatowym motywem wyhaftowanym przy kieszeniach. Na nogach miała czarne botki na niewielkim obcasie, pasujące stylem do reszty ubioru. Zabawiła się również z fryzurą, upinając włosy w dwa różki po bokach głowy i dorzucając do nich trochę błyszczących łańcuszków z ozdobami. Makijaż oczu oraz ust były równie starannie wykonane w kolorach fioletu, oraz złota, by pasowały do reszty i jak i również przez to, że chciała gdzieś zachować, chociaż odrobinę, fiołkowego akcentu w swoim wyglądzie. W ręce zaś miała laseczkę, całkiem zgrabną i niepozorną, chociaż cięższą niż by się można spodziewać, ponieważ chował się w niej rapier. Innej nie miała, więc zadowoliła się tym, co walało się w szafie. W końcu wyglądało niegroźnie, więc nikt nie powinien się do niej przyczepić.
Na imprezę przyszła odrobinę spóźniona głównie przez to, że musiała pogonić jakiegoś młodego wampira, którego imienia dalej nie zapamiętała, żeby wytaszczył skrzynki z alkoholem, który pędziła właśnie na takie okazje. Głównie dla wampirów, jednak niektóre fae lubiły smak jej alkoholi, więc i oni pewnie dorwą się do napitku, który został wyniesiony gdzieś na stoły na środku całego festynu, jaki zdążyli urządzić napędzani radością z pozwolenia na świętowanie fae. Sprawnie pokierowała młodym wampirem, pokazując mu miejsce "zrzutu" skrzynek główką laski, uprzednio wyciągając ze skrzyneczki jedną butelkę, wiedząc, że pewnie Lys będzie chciał alkohol i zaczęła rozglądać się za wspomnianym wampirem, a kiedy go zauważyła, wykorzystała laskę, która dotrwała jej wzrostu i pomachała nią w górze, żeby złapać jego uwagę. Zaraz jednak rozproszył ją widok ustawionego na stole obok miodu, do którego przyskoczyła, żeby zgarnąć sobie słoik. Przecież nie mogła się bawić bez miodu!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
05.11.23 0:52
https://story-of-magic.forumpolish.com/t869-fae-absinthe https://story-of-magic.forumpolish.com/t916-fae-absinthe https://story-of-magic.forumpolish.com/t919-fae-absinthe#12669 https://story-of-magic.forumpolish.com/t920-absinthe#12670 https://story-of-magic.forumpolish.com/t918-adoptuj-fiolka#12668
Powrót do góry Go down
Maleficent
Obóz - post początkowy CQEKb4S
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Fosforomancja
Zasoby : 75 PD | 200$
Maleficent
Ekspedycja
Male nie omieszkał być w tej niezadowolonej grupie. Co jak co, ale świętowanie było ważne, by podnosić morale. Świat zdawał się być obiecujący, a to tylko dodatkowo dawało motywy, by nieco się zabawić. Myślał jednak, że będą bardziej w swojej skórze, niżeli w obcej, ale skoro inni chcieli to nie narzekał. Przybieranie ludzkiej postaci było dla niego dość osobliwe. Długo szukał dla siebie takiej odpowiedniej twarzy, by jakoś akceptować odbicie w lustrze.
Ciuchy to już inna inszość. Panowały tutaj zupełnie inne standardy niż by się mógł spodziewać. No ale co świat to inna moda, a oni musieli się dostosować. Tak więc Mal przywdział na siebie ubiór dość elegancki, ale lekko odstający czasami od współczesności. Czemu? Bo mu się podobał. Skrzydła jednak nie schował, a wręcz przeciwnie, zostawił zmieniając ich wygląd na piękne puchate, opalizujące anielskie. Do tego jego blond kudły zwieńczyła świetlista aureola. Był w ludzkiej postaci, ok? Nie można było wymagać, że będzie kompletnie normalny. Starał się jak mógł, ale bycie tak idealnie wtopionym w społeczeństwo jeszcze nie chciał. No dajcie chłopakowi chociaż dzisiaj pobyć bardziej sobą. Nadal to był czas niejakiego halloween? Ludzie chodzili poubierani za potwory, co nieco go bawiło. Straszyć się im zachciało? Wróżki mogłyby jakoś w tym wszak pomóc.
Co jak co, ale po dotarciu na imprezę od razu zgarnął miodek. Słabość niestety była silniejsza zwłaszcza, że przecież mógł sobie na to dzisiaj pozwolić. Nie byli na służbie. Zauważył więc Abs machającą czymś do Lys, więc zaszedł ją od tyłu i rzucił do uszka klasyczne: Booo.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
06.11.23 15:57
https://story-of-magic.forumpolish.com/t853-fae-maleficent https://story-of-magic.forumpolish.com/t931-fae-iridescent#12720 https://story-of-magic.forumpolish.com/t932-fae-iridescent https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t933-maleficent#12723
Powrót do góry Go down
Ray
Obóz - post początkowy 1f9106015d8cc2bf83e9af9d4fa09356f380fd47
Przynależność : Ekspedycja
Zasoby : 5PD | 200$
Ray
Ekspedycja
Stawiło się na miejsce z opóźnieniem. Cóż, reszta być może mogłaby mu wybaczyć, w końcu nie przyszedł z pustymi rękoma. Pod pachą niósł dwie palety kartoników. Może nie była to cała cysterna, ale za to śmietanka! Dobra, trzydziesto sześcio procentowa. Zdobyta może nie w pocie czoła, ale na pewno nie bez żadnego wysiłku. Nie miał przy sobie śmiesznej magicznej tabliczki, którym miejscowi posługują się przy zakupach, a sklepikarz z jakiegoś powodu nie był skłonny do handlu wymiennego. Nie zostało mu nic innego jak tylko chwycić co mógł złapać i biec. Wykonanie może nie idealne, ale dwie palety śmietanki są.
Tematem przewodnim mieli być ludzie. Nawet podglądając ich w czasie zwiadu i przeglądając dostępną makulaturę, wybór nie był prosty. Tyle opcji! Ludzie lubili swoje ubrania i zdawało się, że każde z nich było w stanie wiele powiedzieć o danym przedstawicielu tubylców. Od początku Ray było pewne tylko jednej rzeczy- fajnie by było dobrać przebranie, które właściwie byłoby nadal nim, tylko że wcale nie, bo byłoby człowiekiem. Z jakiegoś powodu na ulicy nie widać było żadnych łowców potworów. Właściwie to nawet potworów nie było i do tej pory chyba nic go tak bardzo nie zasmuciło w nowym świecie. Były za to place budowy pełne silnych ludzi pracujących w pocie czoła, by postawić kolejną betonową wieżę. To było to. Prawdziwy obraz potęgi i zaparcia. Gdyby nie pracowali ciężko to przecież nie braliby tylu przerw. Tak więc na imprezę stawił się w niebieskich (porządnie już przetartych) jeansach, t-shirtcie (który kiedyś musiał być biały) i pomarańczowej, odblaskowej kamizelce (wyraźnie za małej). Na głowę wcisnął żółty kask. Część z tego przebrania była wynikiem zmiennokształtności i ekspresowej nauki nowych kształtów. Część została pożyczona na mieście. Które były które, trudno stwierdzić.
Gdy tylko dotarł do jednej z centralnie ustawionych ław, z impetem zostawiło na nim śmietanki. Ray nawet bez swojej prawdziwej twarzy promieniował zadowoleniem. Chwycił jeden z kartoników i oderwał róg, w pełni gotowy pić. Dotarło jednak do niego, że na coś chyba jeszcze czekają. Zamiast więc wychylić cały karton, trochę niecierpliwie podsiorbywał otwartą śmietankę.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
07.11.23 19:01
https://story-of-magic.forumpolish.com/t870-fae-ray https://story-of-magic.forumpolish.com/t923-fae-ray#12691 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/
Powrót do góry Go down
Lysander
Obóz - post początkowy 3f6ad2eca6e3864537085242ee3b8578
Przynależność : Wampir
Zasoby : 16PD | 200$ | 0/8ZK
Lysander
Ekspedycja
Kocie oczy wampira cały czas skanowały teren, podczas gdy jakaś wróżka zaczepiła go i o czymś do niego mówiła. Niestety dla niego to był bełkot, który wlatywał jednym uchem, a wylatywał drugim, w czasie kiedy on w odpowiednich momentach kiwał głową lub wydawał z siebie pomruk, aby sprawiać wrażenie, że jest zainteresowany tym, co mówi do niego jego rozmówca. Czy było to niegrzeczne z jego strony? Być może. Czy Lysander coś sobie z tego robił? Absolutnie nie, bo i nie widział ku temu potrzeby. Póki był „miły”, nie miał sobie nic do zarzucenia, a ponadto nie był w pracy, więc nie musiał skupiać się, aby zapamiętać informacje, które ktoś starał się mu przekazać. W innym wypadku jego uwaga byłaby całkowicie skupiona na rozmówcy.

Lys powoli tracił nadzieje, że Abs i Mal postanowili się pojawić, co byłoby dziwne, zważywszy na to, że większość fae, jak nie wszystkie, uwielbiały takie imprezy, kiedy dowództwo pozwalało im na kilka godzin na spuszczenie z tonu i zabawę oraz napicie się śmietanki czy miodu. On sam lubował się przy takich okazjach w alkoholu, do którego dostęp był o wiele łatwiejszy w momentach, niż kiedy próbował podprowadził buteleczkę prosto z produkcji od Absinthe. Lubił ryzyko i miał całkiem lepie rączki, ale czasami mu się nie udawało, co kończyło się dostaniem po łapach od wróżki. Czasami oczywiście robił to specjalnie, aby popsuć trochę jej krwi. W końcu lekką złośliwość miał we krwi.

Wracając jednak do nieobecności Abs…

Jego źrenice rozszerzyły się jak u kota, kiedy wyłapały ruch laski, którą machała fiołkowłosa. Przepraszając swojego towarzysza „rozmowy”, zaczął kierować powolnie swoje kroki w tamtą stronę, uprzednio zgarniając słoik miodu i butelkę śmietanki dla dziewczyny. Zapewne sama już sobie zgarnęła co nieco dla siebie, ale skoro mieli świętować to dodatkowy słoik czy buteleczka nie powinny zaszkodzić. Nikt tu przecież nie miał niecnych planów, prawda? Mieli po prostu pić i bawić się w swoim towarzystwie. To, że Abs miała słabą głowę, to była już zupełnie inna historia…

Zanim Lysander zdążył się do niej zbliżyć, zauważył męską postać zmierzającą w jej stronę, którą dość szybko rozpoznał. Iris - brata Absinthe - nie dało się przeoczyć i to nie tylko ze względu na wygląd, który dzisiaj przybrał (trudno było z daleka nie dostrzec skrzydeł i aureoli), ale przez aurę, którą wokół siebie zazwyczaj roztaczał. Takie wrażenie odnosił przynajmniej zawsze wampir, zresztą jego smoczyca dość szybko przekonała się do niego, co było nieczęste jeśli chodziło o wróżki. Wyjątkiem była Abs, którą Elira zaakceptowała od razu, ale ona po prostu miała rękę do zwierząt, choć nie zawsze potrafiła je upilnować…

Na wargach wampira rozciągnął się zawadiacki uśmiech, kiedy zobaczył, jak dziewczyna wzdryga się w efekcie działań swojego brata. Moment ten Lys wykorzystał, aby wsunąć butelkę pędzonego przez nią alkoholu pod pelerynę, która spływała z jego ramienia.

Ze wciąż zawadiackim uśmieszkiem na ustach odezwał się do wróżkowego rodzeństwa:

- Mal, jak zawsze wyglądasz olśniewająco - skomentował wygląd chłopaka, dając oczywistą aluzję do jego prawdziwej postaci. Dopiero potem przeniósł swoje złote oczy na jego siostrę. -Ale ty Absinthe… - Jego wzrok przesuwał się leniwie po dziewczynie. Był jak pieszczota, która nie jest fizyczna, a jednak ją czujesz, kiedy przesuwał się powoli po niej od stóp do głów, aby z powrotem zatrzymać się na jej oczach. - Gdyby moje serce jeszcze biło, to z pewnością zatrzymałoby się na twój widok. - Jego głos był teraz niższy i przypominał bardziej mruczenie kota, który domagał się uwagi - przymilny i kuszący. - Co powiedzie na to, aby zrobić sobie swoją własną imprezę, a potem pójść na miasto? Ludzie podobno też się poprzebierali, więc nie będziemy się wyróżniać - zaproponował, a jego głos był jak śpiew syreny, która namawia do podążenia za nią w głąb wody. Był jak diabeł namawiający do podpisania cyrografu, więc czy byliby mu w stanie odmówić?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
12.11.23 0:56
https://story-of-magic.forumpolish.com/t866-wampir-lysander#12419 https://story-of-magic.forumpolish.com/t889-wampir-lysander#12573 https://story-of-magic.forumpolish.com/t891-wampir-lysander#12576 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t892-love-drugs-and-blood#12580
Powrót do góry Go down
Sponsored content
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Powrót do góry Go down
Skocz do: