Story of Magic


Ognisko historii
Story of Magic
Ognisko historii Fd79c4e142d48381ed6eff66c6bcd53b
Przynależność : Kadra forum
Story of Magic
Administrator
Fae mają zwyczaj opowiadania historii - każdy z Ekspedycji o tym wie. Dlaczego więc, przy lejącej się śmietance, nie opowiedzieć o swoich najwspanialszych dokonaniach? Albo opowiedzieć zasłyszaną legendę? Przed budynkiem, w którym znajduje się obóz, rozpalono wielkie ognisko, przytoczono metalowe beczki śmietanki i słoiki miodu. Wszyscy są gotowi. Niech opowieści płyną!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
29.10.23 22:03
https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com https://story-of-magic.forumpolish.com
Powrót do góry Go down
Cassius
Ognisko historii Giphy
Przynależność : Wampiry
Zasoby : 6PD | 200$ | 0/6ZK
Cassius
Ekspedycja
Obóz został rozbity, a to zdecydowanie był powód do świętowania. Ludzie także wydawali się przygotowywać na jakieś ucztowanie – ulice były przyozdabiane, a witryny sklepów wciąż krzyczały o święcie zwanym Halloween. Szkielety łupały na przechodniów pustymi oczodołami, a nietoperze zwisały z szyldów (czy to odniesienie do wampirów? ludzie wydają się kojarzyć ich właśnie z tymi zwierzętami), a dynie złowieszczo uśmiechały się na parapetach, kiedy ich wyrzeźbione oczy rozbłyskały płomieniem świec. Specyficzny nastrój udzielił się również Cassiusowi. Kojarzył te obrządki, wydawały mu się niezwykle magiczne, jakby ten jeden dzień w roku oddzielony był jedynie cienką granicą od innych światów. Kto wie, może nawet nie były potrzebne klucze, aby dostać się do innych krain? Może portale otwierały się samoistnie, wypluwając na ziemię zbłąkane istoty? Czy to, że Ekspedycja przybyła do Nowego Jorku niedługo przed tym wyjątkowym dniem miało jakieś znaczenie?
Cassius został przyciągnięty na plażę zapachem miodu i gorącej śmietany. Szybko skończył przy jednej z ławek z kuflem ciepłego trunku. Długo obserwował innych przybyłych, przyglądając się z ciekawością strojom jakie przydziały wróżki. Dla Cassiusa nie były niczym zaskakującym, jego garderoba była w końcu bardzo zbliżona do tej mieszkańców Nowego Jorku, choć tym razem pozwolił sobie na flanelową koszulę, którą dostał gdzieś na straganie. Gruby materiał był nieco zbyt ciepły jak na jego gust, ale wzorzysta krata na tyle mu się spodobała, że jednak się na nią zdecydował. Z wypadu na miasto przyniósł ze sobą również dynię, którą zamierzał przekształcić na wzór tych obecnych w oknach niektórych domów. Rzeźbienie rozpoczął od trójkątnych oczu – nie wydawała się być to trudne zadanie – ale im więcej śmietany w siebie wlewał, tym warzywo stawało się coraz oporniejsze. Najbardziej wymagające okazało się wyprucie całego miąższu, ale zajęcie okazało się na tyle wciągające, że mimo niewielkich problemów, Cassius dokończył swoje dzieło. Wyrzeźbiona dynia uśmiechała się do niego, może nieco mniej złowieszczo niż te w mieście, ale i tak nie wyglądała najgorzej. Ostatecznie pozostawił ją na jednym z lampionów, a trójkątne otwory imitujące ślepia błysnęły słabym światłem, zerkając na wróżki sięgające po kolejne kufle śmietanki. Sam również wziął dwa kolejne, a później skierował się w stronę ogniska, przy którym udało mu się dostrzec znajomą postać. Perła siedziała na bali, a jej skupioną twarz oświetlały płomienie. Wyglądała na zamyśloną, może nieco smutną, a dzisiaj nikt nie powinien się smucić. Nawet on starał się czerpać z tego wieczora, bo nie miał pojęcia co przyniesie kolejny. Chwila zapomnienia i beztroskiej zabawy zawsze podnosiła morale załogi, z wszelkimi trudami będą mierzyć się jutro.
Na plaży panował spory rumor, toteż prosto było Cassiusowi podkraść się niezauważonym do wróżki. Chciał ją nastraszyć, sprawić że serduszko fae zabije nieco szybciej, może przebudzi trochę otępiały umysł, może doda trochę śmiechu. Nawet złość będzie pożądaną reakcją, w końcu i takie uczucie zdarzają się każdemu.
— Bu. —  Na ramieniu wróżki najpierw pojawił się silny uchwyt, a później dopiero ciche i nieco chrapliwe ‘bu’, który rozbrzmiało tuż przy jej uchu. Nieco śmietany wylało się z kufli, które Cassius trzymał w drugiej ręce. Czy nastraszenie Perły się udało? Cóż, niezależnie od rezultatu, wampir szybko pojawił się przed wróżką, oferując jej trunek i uśmiechając się, niemal czarująco, jakby zupełnie nic nie próbował knuć.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
30.10.23 11:14
https://story-of-magic.forumpolish.com/t894-wampir-cassius https://story-of-magic.forumpolish.com/t899-wampir-cassius#12601 https://story-of-magic.forumpolish.com/t897-wampir-cassius https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t901-cassius#12608
Powrót do góry Go down
Perła
Ognisko historii 7454ddbed9acba0403e892daec198e53
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja żywiołem
Zasoby : 85PD | 200$
Perła
Ekspedycja
Kolejny wymiar, kolejny obóz. Który to już? Wszystko się zlewa w jedno wielkie rozczarowanie. Perła nie świętowała tak hucznie jak reszta. Owszem przychodziła, zasiadywała z zebranymi, a nawet coś wypiła. Lubiła czasem pośpiewać, może zatańczyć. Była zawsze skupiona na pracy, wolała się wyspać, by mieć siły następnego dnia. W desperacji wydawało jej się, że może to było przyczyną jej smutku.  Czy powinna więcej celebrować? Tonący się brzytwy chwyta. Mogła przyznać się bez bicia, że bywała ostatnio przybita, smętna. Niestety, nie była już dzieckiem. Wiek robił swoje. Wiedziała, że ją to czeka, ale nie sądziła, że tak szybko się zacznie. Nie była pewna czy jeszcze będzie miała okazję, spotkać się ze wszystkimi. Dlatego dzisiejszy wieczór postanowiła spędzić inaczej. Nie byłaby sobą gdyby wcześniej nie zaczęła myśleć o planie działania. Roboty nie brakowało, wolała mieć to zorganizowane. Ceniła sobie organizację. Niekoniecznie porządek, ale organizację. Nawet jeśli miała syf wkoło siebie, był on zawsze kontrolowany.
Nowe miejsce było ciekawe, inne, ale ciekawe. Wysokie budynki, tłum ludzi i te kolorowe ozdoby. Ludzie wydawali się coś świętować tak jak oni. Zadziwiające istoty. Nowy Jork był dla niej ostatnią nadzieją. Była zmęczona podróżowaniem, ciągłym szukaniem za miejscem dla nich, dla siebie. Wstając rano, coraz częściej wątpiła we wszystko. Nowy Faeland, który był celem, stał się nieosiągalnym marzeniem. Głupią pogonią, za czymś, w co powoli przestawała wierzyć. Powoli gasło w niej coś, co wcześniej motywowało ją do działania. Dlatego dzisiaj postanowiła przyjść, świętować jak wszyscy. Wypić za ostatnie nadzieje, by na moment odpuścił ją egzystencjalny dołek. Oczywiście, do końca nie oszalała i wolała mimo wszystko swoje własne towarzystwo. Z kilkoma osobami zamieniła parę zdań, ale bardzo formalnie. Wzięła coś do picia, usiadła smętnie na bali, by wpatrzeć się w ognisko. Lubiła ciepło, kojarzyło się jej z jedną konkretną osobą. Nawiedzał ostatnio jej myśli, bardziej niż zwykle. Cham, męczyłby kogoś innego. Myślała, że jak się napije, to ustanie, więc piła do oporu. Nim się spostrzegła, śmietanki nie było, a jej było niezwykle lekko. Odstawiła kufel gdzieś na bok, nie mogąc już się podnieść po dolewkę. Chyba jej nie potrzebowała. Wpatrywała się w ogień. Skupiła się na iskrach, które wirowały wraz z delikatnym podmuchem wiatru. Nie zwracała uwagi na to co się działo dookoła, skupiona na dźwięku pękającego drewna i własnych myślach. Nie spodziewała się, że ktoś może do niej podejść, a tym bardziej wystraszyć. Nie było to trudne zadanie, biorąc pod uwagę, jak mocno odpłynęła myślami. Czując dotyk, na swoim ramieniu, podskoczyła i pisnęła wystraszona. Ciężko było zachować równowagę po ilości wypitej śmietanki. Poleciała do tyłu, spadając na plecy. Ten, kto ją znał, spodziewałby się opieprzu. Zapewne gdyby była trzeźwa, podniosłaby się i pogroziła paluszkiem. Skrzywiła się, czując, jak jej w głowie zaszumiało, a następnie, roześmiała się głośno. Rozbawił ją jej brak równowagi, a także to jak niefortunnie upadła. Zamiast się podnieść, leżała, śmiejąc się. Zakryła usta dłonią, próbując się uspokoić.
- Musisz mi pomóc — powiedziała z szerokim uśmiechem. Chichotała przy tym jak małe dziecko. Widząc więcej picia, ucieszyła się, bo właśnie tego jej było potrzeba.
- Albo nie, sama sobie dam radę. - Przecież nie jest małym dzieckiem i raczej umie wstać. Otrzepała się i poprawiła włosy. - To nie było miłe z twojej strony — odparła, próbując zachować powagę. Byłaby chora gdyby nie zwróciła mu uwagi w żaden sposób.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
01.11.23 22:18
https://story-of-magic.forumpolish.com/t915-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t942-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t929-faeperla https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t930-perelka
Powrót do góry Go down
Cassius
Ognisko historii Giphy
Przynależność : Wampiry
Zasoby : 6PD | 200$ | 0/6ZK
Cassius
Ekspedycja
Cassius z pewnością mógłby zrozumieć stan w jakim Perła trwała przez ostatni czas. Refleksje i gdybanie, pewne obrazy i dźwięki – to go niszczyło. Wypalało od środka. Czuł wręcz fizyczny ból, gdy próbował układać chaotyczne urywki z życia, gdy wychodził im naprzeciw. Lepiej sprawdzało się uciekanie. Było bardziej męczące, ale nie wymagało tyle cierpienia. Odrzucił zupełnie swoją przeszłość, po rytuale został zupełnie innym bytem. Po wielu latach udało mu się stworzyć się na nowo, zalepić rany. Nauczył się akceptować blizny, w szczególności te fizyczne, w końcu ciało zawsze w końcu się leczy, nawet jeśli musi zostać zszyte, zacerowane magią. Psychicznie wciąż utykał, bo choć na pokładzie Obieżyświata znalazł przyjazne twarze, czegoś tam brakowało – brakowało w nim samym – tej zdolności do przeżywania złożonych emocji. Radość, smutek, gniew, były to prozaiczne i instynktowne emocje, ale gdyby próbował sięgnąć głębiej, natrafiłby na przedziwny opór. Sam postawił ścianę, która miała chronić go przed samozagładą, a teraz nie wiedział jak się jej pozbyć. Jak znowu być człowiekiem, a nie po prostu wampirem w ludzkiej skórze.
Ten dzień, w którym wszyscy świętowali, był mu potrzebny. Nieco opuścił gardę, a gorąca śmietana pomagała spiętemu ciału rozluźnić się. Obdarzał innych uśmiechem, choć niewielkim, wciąż uważał to za sukces. Pustka w jakiej trwała Perła przyciągnęła Cassiusa – może wiedział jak to jest balansować na tej cienkiej granicy, więc chciał ją złapać. Cofnąć znad przepaści, na ten jeden krótki wieczór zająć swoją obecnością. Wlać w gardło miód i śmietanę, narzekać, snuć plany, które może okażą się tylko planami. Opowiadać wymyślone historie, bo nic nie absorbuje bardziej niż fikcja. Ucieszył go więc fakt, że udało mu się podejść nieświadomą fae. Zareagowała lepiej niż sądził, bo mimo niekontrolowanego przewrotu w tył zaczęła się śmiać. Sam również się zaśmiał i wyciągnął bladą dłoń w jej stronę, w końcu należała jej się pomoc. Nie przyjęła jej, bo Perła która jeszcze przed chwilą wpatrywała się w płomienie, jakby oczarowana, znów wróciła. Zmrużył oczy i usiadł obok, pozwalając sobie na łyk śmietany.
— Mhm, nie było miłe. — Wzruszył ramionami, jakby nie przejął się zbytnio tym faktem. — Ale skuteczne, prawda? W końcu się zaśmiałaś.
Kolejny łyk śmietanki i dłuższa chwila milczenia. Jakaś wróżka pisnęła w oddali, gdy natknęła się na wyrzeźbioną przez wampira dynię z piekielnie jarzącymi się oczami. Cassius nie był dobry w pocieszaniu ludzi. Nie był też dobry w rozmowach, ale mimo wszystko znalazł się w towarzystwie Perły.
— To nie jest wieczór na siedzenie we własnej głowie. Wszystko będzie lepsze niż to. Ludzie chyba uznają Halloween za dobry czas na płatanie figli, obżeranie się słodkościami i opowiadanie historii. Znam kilka niezłych, ale nie wiem czy masz na nie wystarczająco dużo nerwów, są raczej dość niepokojące. — Na twarzy Cassiusa pojawił się uśmieszek. Improwizował, bo prawda była taka, że nie znał zbyt wielu opowieści, wróżki były lepsze w ich snuciu. Ale nie chodziło o to aby mówić prawdę, chodziło o zapewnienie rozrywki. Czy to było lepsze niż wieczór w samotności? Chyba tak sądził, ale czy Perła była tego samego zdania? Zerknął na nią, jakby czekając na zaproszenie. Nie będzie w końcu nachalnym krwiopijcą, jeśli odeśle go z kwitkiem po prostu odpuści, w końcu odpuszczanie opanował do perfekcji.
— Może i ty znasz jakieś niezłe historie? Słuchać też potrafię.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
02.11.23 18:30
https://story-of-magic.forumpolish.com/t894-wampir-cassius https://story-of-magic.forumpolish.com/t899-wampir-cassius#12601 https://story-of-magic.forumpolish.com/t897-wampir-cassius https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t901-cassius#12608
Powrót do góry Go down
Perła
Ognisko historii 7454ddbed9acba0403e892daec198e53
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja żywiołem
Zasoby : 85PD | 200$
Perła
Ekspedycja
Chciałaby móc z kimś o tym porozmawiać. Otworzyć się i powiedzieć co ją dręczyło. Wylać z siebie wszelkie żale i stres. Na pewno poczułaby się lepiej, wiedząc, że ktoś rozumie, przez co przechodzi. Nie była w tym wszystkim sama. Aczkolwiek izolowała się od wszelkiej pomocy, żyjąc w przekonaniu, że jej nie potrzebuje.  Nie była w stanie się przyznać do porażki. Czas, okazał się jej największym wrogiem. 407 lat, pokonało ją. Minęło szybko. Minęło jej dzieciństwo, jej nastoletnie lata, jej młodość. Czas zabierał wszystko, nie miał litości, nawet dla takiej fae jak Perła. Jej ostatnia bitwa będzie właśnie z czasem. Zatrzyma go i w końcu odpocznie.
Powiedzenie na głos, z czym się mierzy, byłoby przyznaniem się do porażki. Nie tak ją wychowano. Było jej wstyd. Czuła zażenowanie. Perła miała być silna, wytrwała. Killian uczył, nie bądź mazgajem. Płacz jest oznaką słabości, a poddanie się największą hańbą. Więc udawała, tyle ile się dało. Ciało chciało, ale to dusza się zatrzymała, mówiła głośno i wyraźnie "mam dość". Ile wymiarów można jeszcze odwiedzić? Ile z nich okaże się tymi niewłaściwymi?
Cieszyła się z obecności Cassiusa. Nie przepadała za bliskim kontaktem, ale miała ochotę oprzeć się o jego ramię. Było jej już ciężko od ilości wypitego trunku. Ziewnęła przeciągle, zakrywając usta dłonią. Ogień tak grzał, że mogłaby zasnąć. Gdyby jednak próbowała się położyć, przewracałaby się z jednego boku na drugi. Czasem było ciężko jej usnąć, męczyła się. Niekiedy budziła się w nocy lub bardzo wcześnie i nie była już zdolna zasnąć ponownie.  
- Zaśmiałam się? Co złego jest w siedzeniu ze skwaszoną miną? - zapytała, udając oburzenie. Poprawił jej humor, to fakt. Ale przecież nie mogła się tak po prostu przyznać! Co to, to nie. Halloween zabawna nazwa. Słyszała już ją, może przeczytała ją na licznych dekoracjach. Jaki był cel obchodzenia tego święta? Zbiorowo zdecydowali, że tego jednego dnia, bez większego celu będą się przebierać? Koniecznie musiała się dowiedzieć, jakie było pochodzenie tego obrzędu. Skąd pomarańczowo-czarna kolorystyka? Dla niej wszystko musiało mieć swój początek i powód. Nie wiedziała jeszcze, jak bardzo zaskoczą ją ludzie.
Przyjrzała się dyniowemu lampionowi. Przyjemne dla oka, pocieszne. Nigdy by jej nie przyszło do głowy, by z rośliny zrobić coś takiego.
- Proszę, opowiadaj — zachęciła go — Mnie nie wystraszysz — odparła, pewna siebie. Wzięła łyk trunku, delektując się jego smakiem. Chętnie posłucha opowieści. Może Cassiusowi uda się ją zaskoczyć raz jeszcze. Nie miała wysokich oczekiwań. Nie sądziła też, że cokolwiek jej opowie, będzie dla niej ekscytujące. Czymś, czego jeszcze nie słyszała, czy nie widziała. To nie było tak, że robiła za wyrocznię wszystko wiedząca, ale trochę lat żyła i pewne rzeczy w życiu się naoglądała. Zwyczajnie ciężej było ja zdziwić czy zachwycić. Może to kwestia charakteru? Była szansa, że zwyczajnie była gburem, starym gburem. Coraz mniej rzeczy, było nowe. Rzadko kiedy skakała jej adrenalina. Trochę to było przykre, a trochę działało jej na korzyść.
- Żyje 407 lat, jak myślisz, znam jakieś historie? - zapytała śmiejąc się. Wzięła kolejnego łyka, zdając sobie w pełni sprawę, że powinna już przestać. Wypiła wystarczająco. - Ale wysłuchamy najpierw twoich. Moje są rozczarowujące i smętne, a dzisiaj świętujemy. Prawda? - Uśmiechnęła się szeroko i skierowała kufel w jego stronę, chcąc wznieść toast. Za co? Za wszystkie lata, które minęły. Za Nowy Jork, za flotę. Za ich sukces, by znaleźli dla siebie miejsce i w końcu osiedlili się na stałe. Chciała wypić za utęsknionym domem, którego nigdy nie poznała. Za miłość, za smutki i łagodną pobudkę rano.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
07.11.23 0:09
https://story-of-magic.forumpolish.com/t915-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t942-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t929-faeperla https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t930-perelka
Powrót do góry Go down
Cassius
Ognisko historii Giphy
Przynależność : Wampiry
Zasoby : 6PD | 200$ | 0/6ZK
Cassius
Ekspedycja
Cassius nigdy nie negował żadnej z emocji. Wiedział, że lekkość ducha wyrażająca się uśmiechem jest równie ważna jak gorzki smak gniewu i palący smutek. Był jednak boleśnie świadomy, że im dłużej tkwi się w jakimś stanie, tym bardziej przesiąka się jego prawami. Ciężko wyjść z błędnego koła, bo każda uchylona furtka znowu prowadzi na mylący szlak. Sam długo trwał w gniewie przeplatanym smutkiem, a efekty tego czuje do dzisiaj. Wie jak inaczej porusza się wtedy ciało, naprzemiennie napędzane złością i przywiązywane do łoża rozpaczą. Jak zmienia się umysł, który traci zdolność do odczuwania innych emocji, skupiając się jedynie na tych, które tak dobrze zna. Empatia? Czym wtedy dla niego była, jeśli nie zbędnym balastem?
Winę za tamte czasy zrzucał na wczesne lata wampiryzmu, ale może nie o to chodziło, może wtedy był bardziej człowiekiem niż stworzonym mutantem, dlatego też dał sobie wpaść w pułapkę. Paradoksalnie chciałby do tego wrócić. Jeszcze raz na moment poczuć tak intensywne uczucia, nawet jeśli miałoby go to zabić. Jak długo można żyć w chłodzie? Czy Perła też zadawała sobie to pytanie?
— Tego nie powiedziałem. Skwaszona mina jest dobra jak każda inna, ale w tej formie masz perlisty uśmiech — powiedział całkowicie poważnie, choć na jego usta wkradał się lekki grymas zadowolenia. Widział, że gry słowne to domena fae, w końcu ich magia opierała się na słowach.  Ten prosty zabieg ponowie miał na celu jedynie poprawienie humoru Perły. Nawet jeśli wróżka wywróci oczami i parsknie pod nosem, cel zostanie osiągnięty.
Cassius układał w głowie straszną historię, którą mógłby opowiedzieć. Gdzieś między kolejnymi łykami śmietanki z miodem a przytakiwaniem siedzącej obok fae (tak, z pewnością znała wiele historii, po co pytał? może chciał ją zachęcić?) znalazł motyw, który chciałby poruszyć.
— Cóż, moje tez są  rozczarowujące i smętne. — Wzruszył ramionami i także uniósł kufel. Zetknięcie się naczyń wydało nieco głuchy dźwięk, który uświadomił mu, że także nie wie za co wznieść toast. Chciałby uczynić ten moment znaczącym, ale może nie była to gra warta świeczki – po co skandować czemuś, co może się nie spełnić? Po co spoglądać na lata, które minęły? Nie miał też powodu aby marzyć o ojczyźnie, bo jego własna dawno została pogrzebana. Jako bezpaństwowy twór żył na Obieżyświecie, który będzie jego domem i trumną.
— Za nasze rozczarowujące historie. Za tę śmietankę z miodem i za skwaszone miny. Reszta jakoś sama się ułoży.
Przechylił kufel i wypił do końca jego zawartość. Przetarł usta dłonią, bo na brodzie zostało mu trochę piany. W końcu po chwili milczenia i przyglądania się Perle zaczął opowiadać historię, na pewno smętną, może nieco straszną.

   Wyobraź sobie, że Obieżyświat wysłał Cię na zwiad, tak jak zawsze. Pierwszy raz z twoją grupą znaleźliście się w takiej krainie. Nic w niej nie przypominało tego co widzieliście wcześniej. Zefir, bo takie imię nosił dowódca tamtej zwiadowczej elity, miał niejedną misję za sobą. Tamte tereny wywoływały jednak ciarki na plecach, a organizmy zamieszkujące je były stare, silniejsze i zapomniane, emanujące energią, jakiej nigdy dotąd nie czuli. Zwiadowcy już gubili klucze, zdarzało się to, choć niezbyt często, zawsze też znajdowały się, bo bez nich ciężko byłoby wrócić na statek. Nie chciano by ich wpuścić bez tak ważnego artefaktu, może nawet nie byłoby to możliwe.
Tym razem jednak Zefir i jego zwiadowcy ponownie stracili klucze, jednak miał być to ostatni raz. Choć podróżowali w grupie, szybko zdali sobie sprawę, że pojedynczo zaczęli znikać. Jeden po drugim ginęli w gąszczu magicznych roślin i ciemności, która zdawała się szeptać ich imiona. Może sami za tym głosem podążali? Gorączkowe poszukiwania zaginionych przynosiły jednak coraz większe straty. W tamtych terenach nie dało się korzystać ze skrzydeł, były zbyt zalesione, a do niższych partii niemal nie docierało światło. Podobno kiedy patrzysz w otchłań, otchłań patrzy też w ciebie, prawda?
W końcu Zefir został sam. Nie było przy nim ani jednego żywego ducha, ale czuł obecność. Czuł, że przypatrują mu się istoty stare, silniejsze i zapomniane, ale jedyne co mógł dojrzeć na około to poskręcane konary drzew i pulsujące blaskiem kwiaty. Ilekroć próbował odnaleźć wyjście z gęstwiny, zawsze wracał do tego samego miejsca. Zagubiony przez niego klucz nie mógł już doprowadzić go do domu, nikt by go nie wpuścił, zresztą ta kraina nie chciała go wypuścić.
Mówi się, że Zefir zwariował. Wciąż czuł na sobie wzrok istot, których nie mógł dostrzec. Spoglądając przez ramię nie widział nic, ale gdy tylko rozpoczynał wędrówkę uczucie znowu powracało. Zaczynał majaczyć. Słyszał głosy swoich zwiadowców, ale im bliżej nich się znajdował, tym bardziej zapominał o celu podróży. W końcu wysłano za nimi grupę poszukiwawczą, ale nigdy nie odnaleziono ani Zefira, ani reszty jego towarzyszy. Ratownicy wrócili jednak przerażeni, mówili o istotach starszych, silniejszych i zapomnianych, które choć nie miały ust to mówiły. Choć nie miały kształtu to przypominały najgorsze koszmary. Choć nie posiadały imienia, wiatr szeptał głosami zaginionych towarzyszy niezrozumiałe słowa.
To mógłby być koniec opowieści o tamtej krainie, ale nim Obieżyświat na stałe opuścił jej granice, grupa poszukiwawcza, która miała odnaleźć Zefira ponownie zapuściła się tamte tereny. Nie mieli żadnego rozkazu, nikomu też nie zostawili żadnej wiadomości. Odeszli ze statku pod osłoną nocy, a ślad po nich zaginął. Podobno Ekspedycja jeszcze przez wiele nocy śniła o ich niewyraźnych obliczach, które ostrzegały, by ich nie szukać.

Gdy skończył opowiadać straszną historię, zerknął na Perłę. Nie spodziewał się znaleźć wzroku pełnego trwogi, ale może choćby cień zainteresowania?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
09.11.23 21:46
https://story-of-magic.forumpolish.com/t894-wampir-cassius https://story-of-magic.forumpolish.com/t899-wampir-cassius#12601 https://story-of-magic.forumpolish.com/t897-wampir-cassius https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t901-cassius#12608
Powrót do góry Go down
Perła
Ognisko historii 7454ddbed9acba0403e892daec198e53
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja żywiołem
Zasoby : 85PD | 200$
Perła
Ekspedycja
Zaśmiała się, słysząc jego dowcip. Perlisty uśmiech. Przyglądała się Cassiusowi, słuchając go z zaciekawieniem. Niewiele o nim wiedziała, o ile cokolwiek wiedziała. Nawet chciałaby nawet go lepiej poznać, ale nie wiedziała jak. Nigdy nie wiedziała jakie pytania zadawać lub jak zainicjować kontakt. Dlatego też nie miała zbyt dużej, ilości znajomych, nie mówiąc o przyjaciołach. Dobrze było być samemu o nikim i o niczym  nie trzeba było się przejmować.
Wsłuchała się w jego historię, miał jej pewną uwagę. Nie mogła się rozkojarzyć, śmietanka już jej uderzyła do głowy, dlatego się pilnowała. Było już jej lepiej, obecność Cassiusa pomogła. Rozkojarzył ją od jej problemów, skupiając ją na historii. Sprowadził ją na ziemię, pozwalając zostać tutaj. Jego historia ją zaciekawiła. Od razu zaczęła myśleć o rozwiązaniu. Bo taka właśnie była Perła. Ona wolała znaleźć wyjście z trudnej sytuacji niż się rozdrabniać nad problemem.
Nie miała problemu zobrazować sobie krainę, o jakiej opowiedział. Wiele miejsc, które odwiedzali, nie była szczególnie przyjemna. Niektóre były niebezpieczne, lepiej było trzymać się w grupach. Utknięcie w nieznanym miejscu musiało być przerażające. Perle czasami zdarzało się zbłądzić w nieznanym terenie, ale to na samym początku. Chociaż w środku się bała, nie dawała po sobie tego poznać. Nigdy nie zgubiła klucza, ale czasami śniło jej się, że tak się stało. Budziła się wtedy wystraszona, w panice szukając wyśnionej zguby. Odkładała go zawsze w dokładnie to samo miejsce. Z uśmiechem zaklaskała mu gdy skończył opowiadać historię.
- Nie rozumiem, jeśli byli w grupie to jak zaczęli znikać? - zapytała. Musiała zapytać, musiała wymyślić rozwiązanie. Kto wie, co jeśli jej się przydarzy coś takiego? Trzeba było być gotowym na wszystko. Szybko pomyślała o historii, jaką mogła opowiedzieć mu. Ona też chciała powiedzieć mu coś ciekawego. Musiała coś wymyślić, chociaż jej wyobraźnia nie była tak bujna. - Co ty ci tutaj opowiedzieć...

Wiem! Wyobraź sobie, że lądujecie w całkowicie nieznanym wam miejscu. Pytacie starszych, czy ekspedycja kiedykolwiek zawędrowała tutaj, ale nikt sobie nie przypomina tej krainy. Zatrzymujecie się na lądzie. Część osób, postanawia zajrzeć w głąb, między drzewa. Ty zostajesz tutaj, pomagając w rozbiciu obozowiska. Już po pierwszych kilku minutach, zdejmujesz wierzchnie odzienie. Na niebie nie ma ani jednej, chmury. Słońce grzeje, bez żadnej litości. Powietrze jest suche, zostawia słony posmak w buzi, piecze w oczy, wysuszając je. Idąc brzegiem plaży, obserwujesz skały uformowane z soli, wysokie na kilka metrów. Za nimi, znajdujesz łódź. To jest dobry znak, sugerujący, że ktoś tutaj musi żyć na tej wyspie. Zanim wylądowaliście, zwróciłeś uwagę na pasmo kolorowej rafy. Była tak szeroka i gęsta, że było widać ją bez problemu z dużej wysokości. Niewiele myśląc, zabierasz łódź i postanawiasz obejrzeć ją z bliska. Woda jest bardzo ciepła i bardzo słona. Myślisz o powrocie, ale zaczynasz być coraz bliżej rafy. Płyniesz dalej, aż lądujesz w samym środku. Zauważasz, że rafa nie jest rafą. Są to małe kolorowe stworzenia o tak nieregularnym kształcie. Wydają z siebie mały piszczący dźwięk. Zaczynają pływać wkoło twojej łodzi. Patrzysz zafascynowany na ten taniec, jak kolory przeplatają się, tworząc piękne wzory. Na moment zapominasz o tym jak daleko jesteś od brzegu, nie myślisz o tym jak słońce cię grzeje. Małe stworzenia zaczynają tworzyć coraz większe koła, oddalając się od twojej łodzi. Wydaje ci się, że to po prostu koniec pokazu, że odpływają gdzie indziej. Twoja łódź, zaczyna się trząść niebezpiecznie. Siadasz, próbując złapać równowagę. Dostrzegasz coś w oddali. Kawałek grzbietu powoli wynurzający się z wody. Nie wiesz, co to jest, ale jest coraz bliżej, zataczając kółka wokół twojej łodzi. W panice próbujesz uciec, ale utknąłeś pośrodku niczego. Zaczynasz coraz wyraźniej dostrzegać istotę, która cię uwięziła. Długa, pokryta czarnymi łuskami, połyskującymi w ostrym słońcu. Dostrzegasz ogon, zakończony długimi kolcami, który niespodziewanie łapie za twoją łódź. To nie jej pierwszy raz, wiedziała, co robi. Łódź zaczyna wypełniać woda, a ty nie masz drogi ucieczki. Wtedy dostrzegasz ślepia, czarne, ciemne, patrzące prosto na ciebie. To jest ten moment, gdy orientujesz się, że nie wyjdziesz z tego żywo. To koniec, nie ma ucieczki. Jesteś daleko, nikt nie usłyszy twojego wołania o pomoc. Nie masz jak się stąd wydostać. Zostałeś otoczony, przez bestię, którą pierwszy i ostatni raz widzisz na oczy. Łódź zatonęła, a tobie z łatwością udaje się unosić na powierzchni, przez zasolenie wody. Bestia na moment znika z twojego pola widzenia. Niewiele myśląc, zaczynasz płynąć do brzegu. Masz nadzieję,  że uda ci się uciec. Płyniesz najszybciej, jak potrafisz, walcząc o swoje życie. Ignorujesz to jak słona woda piecze w skórę, wcześniej wystawioną na słońce. Zaczynasz dostrzegać brzeg i wtedy czujesz jak coś, dotknęło twojej nogi. Patrzysz niżej i orientujesz się, że bestia powróciła. Zatrzymujesz się w chwili gdy ona wynurza się z wody. Wyskakuje, unosząc się na parę metrów w górę. Masz okazję obejrzeć ją w całej okazałości. Jest jeszcze masywniejsza i dłuższa niż ci się wydawało. Otwiera ogromną paszczę, widzisz potrójne pasma długich ostrych zębów. Już wiesz, jak zginiesz. Patrzysz jak bestia, spada, celując prosto w ciebie. Rozrywa cię na kawałki, by łatwiej było cię połknąć. Nikt zza załogi nawet nie ma szans odnaleźć twojego ciała. Pojedyncze kawałki, zjadają te malutkie urocze stworzenia, które myślałeś wcześniej, że są rafą koralową. Nic nie zostaje po tobie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
19.11.23 18:00
https://story-of-magic.forumpolish.com/t915-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t942-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t929-faeperla https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t930-perelka
Powrót do góry Go down
Cassius
Ognisko historii Giphy
Przynależność : Wampiry
Zasoby : 6PD | 200$ | 0/6ZK
Cassius
Ekspedycja
Cassius, choć zajęty był opowiadaniem historii, zdecydowane nie skupiał się tylko na tym. Był świadomy swojego otoczenia, słuchał strzelającego drewna trawionego przez płomienie, śmiechów fae, które radośnie stukały kuflami o kufle, bełkotliwych już nieco rozmów napędzanych kolejnymi łykami śmietanki i miodu. Skupiał się też na Perle, bo w końcu wszystko co w tym momencie robił miało na celu odwrócenie jej uwagi od doczesnych problemów. Doczesnych i tych przyszłych, bo wiedział jak łatwo jest zapętlić się w gdybaniu i rozważaniu. Powoli, z każdym wypowiadanym przez siebie słowem, uświadamiał sobie, że jego starania przynoszą jakiś efekt. Twarz wróżki powoli się odprężała, zmarszczki na czole się wygładzały, a oczy nie były już tak zasnute mgłą. Ogniki ciekawości odbijały się w źrenicy, a konsternacja zwieńczona ściągnięciem brwi była jedynie efektem historii o Zefirze. Dobrze było patrzeć na tę zmianę nastroju, choćby chwilową. Cassius’owi rzadko udawało się rozweselić innych, bo i też nieczęsto próbował. Wampirzym celem nie było zapewnianie rozrywki - było nim zapewnianie środków. Tego wieczoru jednak wszyscy mieli przepustkę od służby, przepustkę od zmartwień, poszukiwań, przepustkę na bezczelne zapomnienie o sprawach wymagających uwagi.
— Właśnie to było najgorsze. Byli razem, ale nie mogli zapobiec katastrofie. Nie wiedzieli jak to się dzieje i jak uciec — powiedział, pozwalając sobie na pociągnięcie tego tajemniczego tonu, którym jeszcze przed chwilą opowiadał historię.
Gdy Perła zastanawiała się jaką opowieść chce przekazać, Cassius sprawnie ruszył po kolejne kufle trunków, które tak przyjemnie łaskotały gardła i pozwalały głowie nabrać dziwnej lekkości. Wrócił szybko, niemal doskakując do ogniska i wręczył wróżce napitek. Naczynie nie było pełne, wampir nie zamierzał całkowicie upoić swojej rozmówczyni, w końcu noc była młoda. Rozłożył się wygodniej przy ognisku i zaczął słuchać historii opowiadanej przez Perłę…

Morska toń od zawsze rozbudzała wyobraźnię Cassiusa. Można rzecz, że życie na statku było dużą częścią jego ludzkiego życia. Choć nie pamiętał tego zbyt dobrze, opowieści o potworach z głębin zakorzeniły się gdzieś w jego umyśle. Nie trudno było mu więc wyobrazić sobie żyjącą rafę, która przyciąga odkrywców. Woda jest ciepła, cieplejsza niż jakakolwiek, z którą mieli kiedyś do czynienia. Powietrze przesiąknięte solą niemal pozostawia kryształy na ustach, a gdy język wędruje po spierzchniętych wargach, twarz wykrzywia grymas. Wszyscy zapatrzeni są w taniec małych istot, które tworzą pod powierzchnią wody kolorowe fale. Niemal hipnotyzujący spektakl kończy się, choć pozostawia obserwujących w zamyśleniu. Ta nieuwaga ich kosztuje. Nieuwaga zawsze kosztuje.

Cassius milczał i patrzył w ogień, ale jego płuca wypełniała woda. Niemal czuł ten fantomowy ból pękających pęcherzyków, gdy zamiast powietrza dociera do nich ciecz. Przerażające uczucie, którego nie da się pomylić z żadnym innym. Strach, a później błogość, gdy organizm zaczyna się poddawać, a świadomość przykrywa czarny woal. Wampir nie wyglądał na zaniepokojonego, ale można było dostrzec, że głęboko nad czymś rozmyśla. Zmarszczył brwi, zacisnął palce na kuflu. Gdy historia dobiegła końca milczał. Wyobraźnia podsuwała mu obraz potwora z głębin i rozszarpanego ciała zjadanego przez niewielkie kolorowe istoty. On jednak uśmiechnął się tylko pod nosem i spojrzał na Perłę.
— Niezła, muszę przyznać. Lubię wodę, dobrze trafiłaś. — Łyknął gorącego napoju. — Chcesz tu zostać, czy planujemy gdzieś iść? Wampiry według ludzi są istotami nocy, a ta jest jeszcze młoda.
Decyzja należała do Perły. Cassiusowi nie było nigdzie spieszno, ale nie musiał też zostawać przy ognisku. Mógł być gdziekolwiek i mógł nie być nigdzie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
21.11.23 21:23
https://story-of-magic.forumpolish.com/t894-wampir-cassius https://story-of-magic.forumpolish.com/t899-wampir-cassius#12601 https://story-of-magic.forumpolish.com/t897-wampir-cassius https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t901-cassius#12608
Powrót do góry Go down
Sponsored content
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Powrót do góry Go down
Skocz do: