Story of Magic


[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am
Solaris
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am Bfffa502079c434ba8e0e8994c39fed9e556e7e9
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Fosforomancja
Zasoby : 16PD | 200$
Solaris
Ekspedycja
Solarisa interesował świat ludzi, ale najbardziej musiał skupić się na finansach oraz ekonomii. Zakupił tomiszcza o systemie monetarnym, wartościach pieniądza i ogólnie o tym wszystkim, czym się miał zająć. Czego nie rozumiał, to sprawdzał w słowniku, a jak to nie pomagało to nadal się nie poddawał. Taka była jego rola, wiedzieć. Szykował mu się zwykły dzień, spisywał wydatki, przygotowywał instrukcje dla innych Fae i wampirów, dzięki którym nie dadzą się zrobić w bambuko wyskakując na miasto. Powoli szykował list do admiralicji na temat finansów Obieżyświata. Wszystko szło zwyczajnie. Był pod swoją prawdziwą odsłoną, ubrany w koszulę i lniane spodnie.  Długie palce były nieznacznie ubrudzone w atramencie, ale poza tym wyglądał nienagannie. Zanurzony w swym własnym świecie nie usłyszał kroków, skrzypiącego drewna, ani nie wyczuł tak znajomego zapachu. Niektórzy się dziwili, ale Solaris potrafił go rozpoznać z naprawdę imponującej odległości. Lata przywiązania to robiły z wróżką, po prostu był wyczulony. Dopiero, gdy drzwi się zamaszyście otworzyły, podniósł wzrok znad pergaminów. Jego mimika się wpierw nie zmieniła, jedynie brwi nieznacznie podniosły. Odłożył pióro na swoje miejsce, złożył papiery, a następnie zamknął przepasny podręcznik, który według studentów ekonomii na NYU, nadaje się jedynie na podpałkę albo w formie samoobrony. Gdyby Solaris wiedział co to Biblia, to by wiedział, że przy tym tomiszczu co on zakupił, pismo święte jest cienkie niczym ulotka. Dopiero po wykonaniu tych wszystkich czynności, złożył dłonie i uśmiechnął się nieznacznie. Domyślał się, że Perła przyszła służbowo, więc nie zamierzał nikomu niczego utrudniać. Zresztą on to nie był mściwy, a nawet jakby był, to nie miał za co. Znaczy tak, jakby na to spojrzeć z wyjątkowo nieobiektywnej perspektywy, którą mógł obrać. To by się dało kobietę obwinić o tę sytuację. Przecież powinna była wiedzieć, że stuletni Solaris nie nadawał się do bezgranicznego oddania się! W takim wieku? Proszę Państwa, przecież to nie samobójca! Aczkolwiek, mężczyzna był całkiem realistyczny, jeśli chodziło o tę sytuację. Wiedział, że to on jej złamał serce i wskutek tego, sam sobie. Starał się o tym na co dzień nie myśleć, odsuwał od siebie ten temat, bo nikomu to do szczęścia nie było potrzebne. Blondyn jest całkowicie za rozwiązywaniem problemów, wręcz można by go nazwać proaktywnym. Jednakże, do tego tematu wolał nie podchodzić bez kija, którym co najwyżej mógłby się bronić. W gabinecie płatnika, nie znajdowało się żadne wiadro, czego pożałował. Nie to, żeby zamierzał coś okrutnego mówić, ale tak z dwojga złego, lepiej go mieć przy sobie.
- W czym Ci mogę pomóc? – Zapytał zaczynając już kręcić kciukami. Tak zawsze robił Kilian, a dzieci się śmiały, że im szybciej się poruszały, tym większe prawdopodobieństwo, że komuś zrobi jesień średniowiecza. Zazwyczaj tym kimś był Solaris, bo zamiast kiwać głową i powtarzać ‘’mea culpa” to jeszcze sugerował rozwiązania problemów. No idiota. – Szykuję takie broszurki dla was, „wstęp do finansów i systemu monetarnego w Nowym Jorku. Czyli nie daj się oszukać w piętnastu krótkich krokach!”. Chcesz? – Zapytał wręcz entuzjastycznie, jak gdyby nigdy nic. Minęło 300 lat, może czas wrócić do normalnych kontaktów. Po swojej wypowiedzi doszedł do wniosku, że nazwa to taka mało chwytliwa, a piętnaście krótkich kroków to bardzo mylące stwierdzenie. Próbował wpierw porównywać wszystko do cen złota na wagę. Aczkolwiek, jak się szybko okazało, LUDZIE NIE OPIERALI WARTOŚCI PIENIĄDZA NA ZŁOCIE. Wartość dolara nie była oparta na parytecie złota! Solaris omijał wszystko o giełdzie, bo wciąż nie rozumiał jak to działa, że ludzie stukają w świecące prostokąty. Ale i za to zamierzał się zabrać. Krok po kroku, grosik do grosza i jest willa na Gubałówce! W tym przypadku lepiej by pasowało Aspen, ale nie mieszajmy gówna z twarogiem.
Wiadomo, że obecność Perły nie była mu obojętna. Czas mijał, ale oni wciąż nie zakopali topora wojennego i coraz częściej wydawało się, że już tego nie zrobią. Dał tej nienawiści wygasnąć stopniowo. Nie to, żeby on miał takie uczucia co do kobiety. No ok, próbowała go zabić, tego jej długo nie potrafił wybaczyć. Jednakże, po tylu latach miał to już gdzieś. Przecież ten zamach na jego życie się nie udał, to nie miał co narzekać. Wybronił się i to było najważniejsze. Widząc jak światło odbija się od jej perłowej skóry, chciał znowu móc jej dotknąć. Nie wyobrażał sobie wielkich ekscesów godnych harlekinów. Po prostu pragnął, żeby znowu między nimi było dobrze. Marzyło mu się, żeby ona, ta która go całą młodość ratowała, znowu to zrobiła. Niech go wyrwie z marazmu.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
29.10.23 23:13
https://story-of-magic.forumpolish.com/t909-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t925-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t926-fae-solaris#12704 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t927-solaris
Powrót do góry Go down
Perła
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am 7454ddbed9acba0403e892daec198e53
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja żywiołem
Zasoby : 85PD | 200$
Perła
Ekspedycja
Dla Perły poranki były najtrudniejsze. Budziła z uczuciem, że jest przywiązana do łóżka. Przewracając się z jednego boku na drugi, powoli, rozluźniając węzły. Podnosiła się, czując ciężar w plecach, nakłaniający ją, by położyć się ponownie. Chowała twarz w dłoniach, czując zwątpienie w całą swoją egzystencję. Czuła obowiązek wobec Floty. Musiała, ale nie chciała. Gdyby mogła, nie ruszałaby się z kajuty. Nie miała już tyle siły i motywacji co kiedyś. Nie było jednak wyboru. Perła miała umrzeć godną śmiercią.
Nowy Jork, wyglądał obiecująco. Pokładała w nim ogromne nadzieje, nie miała innego wyjścia.  Boleśnie było przyznać, że to była jej ostatnia szansa. Rozmyślała o swoim życiu bardziej niż zawsze. Zawsze była wierna Flocie, Nowy Faeland był jej priorytetem. Im więcej półek było zapełnione pamiątkami, tym mniejsze nadzieje. Kochała ich podróż, to ile możliwości miała, ale to było monotonne.
Niechętnie wstała, uczesała się, ubrała schludnie. Włosy upięła w koka, próbowała go wygładzić, ale niesforne kosmyki opadały jej na twarz. Dostrzegła plamę na swojej ulubionej koszuli, którą planowała dzisiaj włożyć. Poirytowana rzuciła ją do szafy i wybrała cokolwiek innego. Spódnice, długą do kolan, spięła paskiem. Odkąd nie była z Solarisem, nie przywiązywała większej uwagi do wyglądu. Zawsze starała się dobrze wyglądać, by mógł jej prawić komplementy jak piękna była. Teraz najważniejsza była wygoda.
Pamiętała opowieści Killiana na temat ludzi. Zawsze mówił o nich "kruche istoty" i niejednokrotnie wytykał głupotę. Tak też Perła myślała, że byli głupsi, a ich istnienie miało mniej znaczenia od jej. Wychowywana w poczuciu wyższości od innych, nigdy tego nie kwestionowała. Tak było, nie zamierzała tego podważać. Lepiej się żyło z przeświadczeniem o swojej doskonałości niż przyznać się do swoich wad. Wyjątkiem był zawsze Solaris. Żył w zgodności z sobą, ze swoją wrażliwością i czułością. Podziwiała to, a przez lata szukała schronienia w jego bezgranicznej miłości. Spodziewała się, że ludzie wywołają w niej pogardę. Ich kruchość i głupota, były w osobliwy sposób urocze.
Jak długo można trzymać urazę? Perła była zdania, że całą wieczność. Nie wierzyła w przebaczanie, drugą szansę, odkupienie win. Zasada ta tyczyła się Solarisa, ale i jej samej. On zawinił, łamiąc jej serce, ona usiłując go zabić. Sprawiedliwie, nie wybaczyła mu i sobie. Nie mogła sobie darować tego, co zrobiła, bo tęskniła. Tęskniła za nim każdego dnia, wspominając wspólnie spędzone chwile. Wieczorami czytała listy od niego, czując dokładnie to samo, co czuła te 300 lat temu. Gdyby sobie wybaczyła, chciałaby wrócić do niego, gotowa oddać się mu aż do śmierci. Ale Solaris nie chciał Perły, a jeśli ją nauczyła coś ich relacja to to, że nikogo nie dało się zmusić do miłości.
Unikała go, ograniczając się do relacji czysto zawodowych. Czasami przyglądała się mu z daleka. Pytała jego znajomych co u niego. Zależało jej na jego dobrze. Ok, chciała go zabić 300 lat temu, ale kto by się przejmował tym? No, poza nią. Jeśli Solaris miał zginąć to śmiercią w boju albo z jej rąk. Sądziła tak pół żartem, pół serio.
Czasem musieli współpracować i tak dzisiaj też się stało. Chciała to mieć z głowy, wparowała jak do siebie. Zawsze wchodziła z hukiem, jakby miała go przyłapać, jak robił coś niedobrego. Unikała kontaktu wzrokowego, jednocześnie nie mogąc się powstrzymać przed przyglądaniem się mu. Obejrzała gabinet, szukając zmian. Przyjrzała się jego biurku, patrząc czy zachowuje porządek. Spojrzała na jego jasne włosy, promieniującą skórę. Kręcił palcami, tak jak robił to Killian. Chyba zapomniał, że Perły to nie ruszało, bo ona była ulubienicą. Nie odpowiedziała, co ją sprowadzało, ale raczej wiedział, że pieniądze. Skrzywiła się na słowo, broszurka. To było takie w jego stylu, zrobić broszurkę. Chwyciła za papier, swoją dłonią ocierając się o jego. Na ułamek sekundy, ich skóra dotknęła się, a ona poczuła jego ciepło. Serce jej mocniej zabiło, prawie tak mocno jak za nastoletnich czasów. Czy on też to poczuł? Tęsknota, zamroczyła ją, na moment zapomniała, po co tu przyszła.
Spuściła głowę, by nie zauważył, jak się uśmiecha. Nie można było się spoufalać z wrogiem. Czasami można, ale to nie dzisiaj. Dzisiaj były ważniejsze rzeczy do zrobienia.
- Nie przyjmują płatności złotem – mruknęła pod nosem, czytając jego poradnik. Rzeczywiście zadziwiająca jednostka, zdumiewające istoty. Bardzo chciała ich poznać, ich zwyczaje i życie. Czytając poradnik Solarisa, widziała jak szczegółowo podszedł do tematu. Podeszła bliżej niego, usiadła na jego biurku, po jego lewej stronie. Wzięła do dłoni książkę, na której zapewne oparł swoje badanie. Założyła nogę na nogę i wzięła się za czytanie tekstu. Spódnica podwinęła się, ukazując kawałek skóry, ale nie zamierzała jej poprawić. Co jej tam, niech chłopak sobie popatrzy. Pamiętała jak na randki, zabierali książki i czytali razem. Opierała się o jego ramię lub leżała na jego kolanach. Spojrzała na niego, nie mogąc już dłużej powstrzymywać uśmiechu. Chciała odgarnąć włosy z jego twarzy, ująć ją w dłonie i spojrzeć w jego piękne oczy, raz jeszcze.
- Czego się jeszcze dowiedziałeś? – zapytała z zaciekawieniem. Szukała sposobu, by porozmawiać z nim nieco dłużej, nie tylko wymienić kilka służbowych zdań. Myślała o nim często, była gotowa dzisiaj schować swoją dumę i  na moment udawać, że wszystko między nimi było normalne. Na chwilę nie byli obrażeni i mogli porozmawiać jak dwóch dorosłych.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
30.10.23 23:01
https://story-of-magic.forumpolish.com/t915-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t942-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t929-faeperla https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t930-perelka
Powrót do góry Go down
Solaris
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am Bfffa502079c434ba8e0e8994c39fed9e556e7e9
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Fosforomancja
Zasoby : 16PD | 200$
Solaris
Ekspedycja
Bycie z Perłą sam na sam wzbudzało w nim dziwne uczucie. Na początku ich relacji, jeszcze jak byli dziećmi, czuł bezpieczeństwo. Czuł się jak w domu, ona była jego domem. Nie Kilian, który miał się nim zająć. Zamiast bycia ostoją, czymś stałym w życiu Solarisa, był jego zmorą. Niektórych rzeczy się nie da wybaczyć i tej samotności, którą blondyn doświadczył, nigdy się nie wybaczy. W snach wciąż słyszał głos mężczyzny, te krzyki i komentarze pełne pogardy. To nie była ‘’ojcowska” miłość, to było piekło. Zadania bojowe wspominał z równie gorzkim żalem, którego gorycz za każdym razem paliła go w gardło. Sobie świecisz, czy mi? to było nic. Jasne, po latach mógł się z tego śmiać, ale było o wiele więcej sytuacji, które już nie sprawiały mu radości. Po części obwiniał Kiliana za to kim był, kim się stał. Miał wrażenie, że gdyby chociaż mu pokazał trochę ciepła, zrozumienia, jakieś stałe pozytywne uczucie, to Solaris teraz by taki nie był. Może by te trzysta lat temu zdobył się na odwagę usadowienia w jednym miejscu. Ulokowania miłości w jednej osobie, nie bojąc się, że go zostawi, a on zostanie z niczym. Ale na to było za późno. Mógł gdybać, mógł pytać się w eter, ale na wszystko było za późno. To uczucie minęło, a przynajmniej tak sobie powtarzał. Wolał żyć ze świadomością, że Perła go nie przyjmie z powrotem, inaczej by się bał. Bałby się odrzucenia. On nie był odważny w taki sposób. Jego brawura kończyła się na umiejętności kochania, pokazywania swojej emocjonalnej strony, pełnej czułości i wrażliwości. Nie potrafił jednak narazić się na porzucenie, na symboliczne Nie chcę z Tobą być. Gdy tylko czuł w kościach, że może coś takiego usłyszeć, pakował się i znikał. W ilu to wymiarach zostawił za sobą panny ze złamanymi sercami, to by nie zliczył. Zostawiał to wszystko za sobą, zazwyczaj nie wracając myślami do starych dziejów. Aczkolwiek, nie potrafił się tak odciąć od Perły. Nie da się zapomnieć pierwszej miłości, szczególnie gdy była tak długo, tak piękna.
Czując jej dotyk, wyprostował się automatycznie i szybko złożył dłonie ponownie. To kręcenie młyna kciukami, nie było celowe. Solaris podłapał wiele rzeczy od Kiliana w ciągu wielu lat prób bycia jak on. Chodził zawsze dumnie, polerował broń częściej niż trzeba było. Kilka razy złapał się na takim samym sposobie wyrażania zawodu. Wiedział jednak, że w taki sposób zachowywał się toksycznie, więc starał się gryźć w język. Z jednej strony chciał dalej móc ją czuć, jeszcze chwilę udawać, że jest inaczej. Jednakże, to nie były te czasy. Nawet, gdy się chwilowo godzili na tyle, żeby wpaść sobie w krótkie objęcia, nie było już tej czułości. Przynajmniej Solaris nie potrafił mówić takich pięknych rzeczy, które niegdyś przychodziły naturalnie. Nie stracił tej umiejętności, jedynie hamował się, aby nie przekroczyć granicy, którą sobie sami ustawili. Perła już nie była jego bezpiecznym miejscem, jego ostoją i musiał z tym żyć. Ze wszystkim da się żyć tak po prawdzie. Jedynie zostaje pytanie, jakie to życie? Czy warto istnieć tylko dla samego faktu egzystowania? Nie. Dlatego blondyn się nie poddał. Szukał tej nowej, wielkiej miłości. Rozglądał się za nią w desperacji próbując wyprzeć z głowy obraz Perły. Nie mógł wszystkich do niej porównywać. Nie chciał nawet, bo wiedział, że robiłby tym krzywdę. Aczkolwiek, łapał się na tym. Wyplenianie takiego zwyczaju nie należało do prostych, ale musiał to zrobić.
Zdziwił się widząc jak siada na jego biurku. Udawał, że nie zauważył podwiniętej spódnicy, ale automatycznie, zaczął szybciej kręcić kciukami, próbując odreagować stres. Domyślał się, że to taka gra. Że Perła próbuje go sprawdzić, zobaczyć jak zareaguje. A on się tak bał, że coś zepsuje, że zastygł. Do odważnych świat należy, ale Solaris nie miał tej odwagi przy kobiecie. Poczuł falę melancholii, w której już powoli zaczął gnić. Zastanawiał się skąd ta jej ciekawość wobec jego pracy. Inni wzdychali, mieli w dupie co on tam powypisywał. A ona się dopytywała. Czyżby była taka ciekawa z natury, czy też próbowała nawiązać rozmowę? Nie ważne zresztą, brał co dawali, wolał nie niszczyć chwili.
- Mają na przykład niewidzialne pieniądze zamknięte w takim prostokącie, którym płacą. Przykładają do innego urządzenia i tak to działa, zamiast płacić papierkiem, czy też monetami. Mogą wykupywać kolejne niewidzialne, tak zwane akcje, firm. Czyli, że mają jakiś tam promil jakiejś spółki i wartość tego zmienia się wraz z sukcesami i porażkami. Ogólnie prawie wszystko mają zdigitalizowane, czyli no niewidzialne, w takim eterze. Ale to istnieje, tylko że jako ciąg matematyczny w jakimś systemie. – Mówił spokojnie raz spoglądając na Perłę, omijając kontakt wzrokowy, a raz w punkt za nią. Wydawał się smutny, zawsze taki był w jej towarzystwie. Gdy ona otwierała drzwi z hukiem, to on po cichu do nich pukał. Bojąc się, że coś jeszcze bardziej zepsuje. Nasuwa się jedynie pytanie, czy da się to jeszcze bardziej zepsuć? – A ty? Dowiedziałaś się czegoś ciekawego? Masz już nowe ubrania? – Wiedział jak bardzo wodna wróżka pasjonowała się modą, dlatego się o to zapytał. Chciał poczuć się przez chwilę, jakby byli chociaż kolegami. Twarz miał pogodną, ale w oczach była prośba, żeby została jeszcze chwilę. Niech mu da kilka minut udawania, że jest dobrze, że przynajmniej potrafią ze sobą rozmawiać. Ale tak to jest, jak się przez setki lat nie mówiło o prawdziwych uczuciach, wyrzutach i poczuciu winy. To potem się okazywało, że w ogóle nie ma o czym rozmawiać, że nie ma już niczego.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
31.10.23 0:46
https://story-of-magic.forumpolish.com/t909-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t925-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t926-fae-solaris#12704 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t927-solaris
Powrót do góry Go down
Perła
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am 7454ddbed9acba0403e892daec198e53
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja żywiołem
Zasoby : 85PD | 200$
Perła
Ekspedycja
Gdyby Perła wiedziała, że Solaris myśli teraz o Killiane pocieszyłaby go. Może nawet przyznała się, ile złego on jej wyrządził. To przez niego była nazbyt ambitna. Nie umiała odpocząć, cieszyć się drobnymi rzeczami. Kompletnie ignorowała swoje dobro, ponad dobro floty. Zawsze wydawało jej się, że Killian uczynił ją silniejszą od innych. Zmuszając ją do ciągłej rywalizacji, wzbudził przed nią lęk przed porażką. Nie okazując jej czułości, sprawił, że nie umie się otworzyć przed innymi. Często zastanawiała się, czy gdyby Killian był łagodniejszy, czy nadal byłaby tutaj, gdzie jest. Miała obawę, że osobiście nie miała w sobie tyle samozaparcia, by osiągnąć sukces. Często jedyne, na co miała ochotę, to było spędzać czas z Solarisem i on ją poganiał do pracy. Może kolonia, nie byłaby taka zła? Trochę już głupoty myślała, ale była naprawdę w ciężkim stanie. Ale nic już w jej życiu nie było pewne. Zastanawiała się nad sensem wszystkiego. Chciałaby móc o tym porozmawiać z Solarisem. To nie tak, że nie miała z kim innym rozmawiać, po prostu on rozumiał lepiej od reszty. Potrafił ją wysłuchać, a czasami gdy w emocjach zabrakło jej słów, wiedział, co chciała powiedzieć. Nie przeszkadzała mu powódź łez jaką z siebie wylewała, dzielnie pocieszając ją.
Perła była pewna, że między nimi był koniec. Pogodziła się z utratą miłości, nie liczyła nawet na drugą szansę. Nie powinna mieć drugiej szansy. Była nieobliczalna, nie mogła sobie ufać. Do tej pory nie była pewna, co wtedy się stało, jak do tego wszystkiego doszło. Tak mało pamięta z tamtego dnia, nie mogła sobie przypomnieć jego słów. Zawsze myślała, że Solaris był tym jedynym i chyba tak było. Bo do tej pory nie znalazła nikogo innego. Nawet nie chciała, czułaby się niewierna wobec tego co niegdyś ją łączyło. W jej sercu był tylko on, nikt inny. Po prostu ona nie była tą jedyną dla niego. Dało się żyć z tą myślą, ale wciąż bolało. Bywała zazdrosna. Czasami ją skręcało od środka, gdy widziała go z innymi osobami. Ale musiała to zachować dla siebie. Nie mogła mu przecież zrobić sceny po 300 latach? Co tym razem, by próbowała zrobić? Powiesić go? Utopić?
Widziała to jak zareagował na jej obecność, jak się wyprostował i to jak szybciej zaczął przebierać palcami. Nie chciała wywołać w nim takiej reakcji, a może chciała. Może trochę sprawiało jej przyjemność, to jak był zakłopotany w jej obecności. Tak jak powinien. Jednocześnie, jego reakcja wywoływała u niej nerwowość. Czemu nie mogą z sobą porozmawiać? Powinna była usiąść zwyczajnie na krześle i od razu poprosić o złoto? Złapała go za dłonie, by przestał tak robić. Delektowała się każdą sekundą tej bliskości. Tak jej brakowało jego ciepła. To był błąd, by tutaj przyjść, ogromny błąd.
- Uspokój się — upomniała go. Chyba miała na niego zły wpływ. Usiadła na krześle, naprzeciwko niego. Wyraźnie posmutniała, ale nie zamierzała już więcej go denerwować. Oddała mu broszurkę. Skrzyżowała ręce na piersi. Wbiła spojrzenie w podłogę.
Wysłuchała go z zaciekawieniem, ale nie miała już odwagi spojrzeć mu w oczy. To o czym mówił, było niezwykle ciekawe. Niewidzialne pieniądze. Ciekawe ile jeszcze rzeczy posiadali niewidzialnych. Ciężko było jej zrozumieć, jak mogli płacić czymś, czego nie widzieli. To tak jakby płaciła złotem, ale nie miała tego złota? No nie rozumiała tego. Solaris chyba do końca też, przynajmniej tak jej się wydawało. Chciała mu odpowiedzieć, żeby pokazać, że go wysłuchała, ale posmutniała. Pożałowała, że tutaj przyszła. Mogła poprosić kogoś, by ją wyręczył. Wcale nie musieli z sobą rozmawiać. Jak zawsze, zrobiła coś głupiego i teraz musiała z tym żyć. Miała już wstać do wyjścia, przeprosić go i nie zjawić się tutaj już nigdy. Zadał jej jednak pytanie, które ją zbiło z tropu. Ubrania? Czy wybrała ubrania? Czemu zapytał właśnie o to? Myślał, że to jest dla niej najważniejsze? Przewróciła oczami, tak jak zawsze to robiła, gdy była poirytowana.
- Jest pięć oceanów — powiedziała od niechcenia. Mógł się domyśleć, że zebrała o wiele więcej informacji, ale nie miała już jakoś ochoty o tym mówić. Chciała mu powiedzieć o rzece Hudson, która płynęła przez Nowy Jork. Mogła mu powiedzieć o oceanach, jeziorach i górach. Zamiast tego milczała, czując jak rośnie jej gula w gardle. Ciężka do przełknięcia. Naprawdę nie powinna tutaj przychodzić. Jak zawsze popełniła błąd, bo nie umiała się zachowywać jak normalna Fae.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
01.11.23 22:19
https://story-of-magic.forumpolish.com/t915-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t942-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t929-faeperla https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t930-perelka
Powrót do góry Go down
Solaris
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am Bfffa502079c434ba8e0e8994c39fed9e556e7e9
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Fosforomancja
Zasoby : 16PD | 200$
Solaris
Ekspedycja
Po deszczu przychodziło słońce i pojawiała się tęcza. Każde dziecko kocha ten okres, gdy gama kolorów pojawia się magicznie na niebie, a na jej krańcu ma być garnek ze złotem. Solaris też wierzył, że jego światło i Perły woda w połączeniu stanowią coś pięknego. No i stanowili przez jakiś czas. Potem przyszła ciężka chwila realizacji, że na końcu tęczy niczego nie ma. Że to tyle. Że nic więcej nie będzie, a on przecież był tak głodny. Głodny chwały, miłości i wielbienia. Nie musiał być idolem tłumów, chciał to mieć od najbliższych, od specyficznie wybranych osób. No i dostał, a mu wciąż było mało. Mógł kochać Perłę, ale nie chciał oddawać serca w jedne ręce, nie chciał dla siebie takiego życia wtedy i nawet teraz po trzystu latach, wciąż czuje pewien zgrzyt. Nie umiał się pogodzić z tym, że nie tylko dostaje, a musi też oddawać. Poświęcał czas, uczucia, obsypywał pięknymi słowami i kwiatami. Zawsze tylko brakowało tego ostatniego małego kroku, pełnego poświęcenia i zaufania. Teraz zupełnie nie ufał kobiecie, która niegdyś znała wszystkie jego cechy. Zmienił się od tego czasu, już nie był tak naiwny, pełen pasji do życia. Wpadł w pewien marazm, coraz mniej mu się powoli chciało nawet romansów prowadzić. Nie był tym, który wzdycha, on działał. Jednakże, przychodziły takie dni, że i tego nie robił. Może to starość, może to zmęczenie materiałem. Miał nadzieję, że uda mu się z inną jeszcze związać. Również życzył dobrze Perle. Nie miałby większego problemu, gdyby kogoś znalazła. Wręcz by się cieszył, bo naprawdę jej źle nie życzył. Po prostu po tylu latach, prawie w ogóle się nie znali. To co kiedyś było największym sekretem, wpadło w niepamięć, większość starych lęków minęła. Solaris u swego rdzenia był wciąż taki sam, ale otoczka już się zmieniła. A przez nią się przedrzeć nie było łatwo. Na zewnątrz był taki wesoły, pełen werwy i pasji. Wewnątrz natomiast trochę gnił, niektóre cechy obeszły rdzą.
Poczuwszy dłoń Perły na jego własnej, większej i bledszej, przestał kręcić palcami i zamarł na kilka sekund. Szybko się otrząsnął i po prostu położył ręce na nogach patrząc wciąż na kobietę. Kobieta usiadła na krześle, a on odprowadzał ją wzrokiem. Nie odezwał się przez chwilę, poczekał aż znajdzie się w nowym miejscu. Chwilę delektował się dystansem, który między nimi się wytworzył, ponownie czuł się bezpiecznie. Był mniej narażony na nią. Aczkolwiek, nie bał się jej per se. Bał się tego jak na niego działała, jak reagował na jej zachowanie. Znał dobrze to uczucie pragnienia kogoś, a wiedział, że jej nie może. To już nie było dla niego, spóźniony o trzysta lat nie mógł wyrzucić do kosza tej nici porozumienia, która się wytworzyła tego wieczoru.
- Stare nawyki, niektóre rzeczy ciężko wyplenić – odparł spokojnie, wręcz się słabo uśmiechając. Nie chciał wspominać o Kilianie, ale jak nie mógł, jeśli połowa tego co Solaris robił, była efektem pracy opiekuna. A niech się przewraca w grobie. Jako dzieciak chciał być jak on, a wyrósł na całkowite przeciwieństwo. Cieszył się z tego, bo nawet najmniejsze cechy wspólne, które zauważał, go irytowały. Niegdyś kochał Kiliana, miał go za wzór, jak każde małe fae, był dla niego jak rodzic. Ale nawet z rodzicami nie jest łatwo. Najpierw się ich kocha, potem ocenia, a na koniec rzadko wybacza. Chociaż Solaris nie miał problemu z wybaczaniem, to opiekunowi nie mógł. Gdyby to zrobił, chyba by złamał swój własny kręgosłup.
Nie poruszył tematu ubrań, dlatego że przedmiotowo traktował Perłę. Absolutnie nie. Po prostu uznał, że rozmowa o czymś co lubiła, byłaby lepsza, niż służbowe wymienianie się faktami. Jednakże ton, którego użyła do stwierdzenia ilości oceanów, powiedział mu, że nie będzie między nimi mało znaczących rozmów. A on je tak bardzo lubił. Pamiętał, że zawsze się ładnie ubierali na wspólne randki. Potrafili iść dwadzieścia metrów od obozu, a i tak poprzebierać się w eleganckie fatałaszki, które potem były w trawie. Najczęściej chodzili wspólnie na plaże, gdy była tylko okazja. Wspólne pływanie było jedną z jego ulubionych aktywności. Jednakże, te czasy minęły. Podejrzewał, że gdyby ją teraz zaprosił nad wodę, to by mógł tam wykitować. Pokiwał głową udając zainteresowanie i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie wiedział co odpowiedzieć, czuł że nie ma co kontynuować rozmowy, bo to im już nie wychodziło.
- No to dobrze dla Ciebie. Po coś konkretnego przyszłaś? Mogę Ci w czymś pomóc? Bo już trochę późno, a ja mam plany. – Nie miał żadnych planów, ale bez problemu przekonująco okłamał kobietę. To było takie białe kłamstewko, żeby uciąć im obu niezręczności. Wiedział nawet co odpowiedzieć, gdy zapyta się co to za przygody miał zaplanowane. Najważniejsze, żeby nie wspominać kobiecych imion. Przecież to był wciąż drażliwy temat.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
01.11.23 22:51
https://story-of-magic.forumpolish.com/t909-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t925-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t926-fae-solaris#12704 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t927-solaris
Powrót do góry Go down
Perła
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am 7454ddbed9acba0403e892daec198e53
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja żywiołem
Zasoby : 85PD | 200$
Perła
Ekspedycja
Deszcz był czymś o wiele więcej. Miał swoje zadanie w naturze, tęcza była tylko dodatkiem. Nie była ważna, nie miała konkretnego zastosowania. Deszcz oczyszcza powietrze, nawilża glebę. Jest potrzebny, dla przyrody. Tęcza była nieważna, estetyczna, ale nic poza tym. Tak też myślała o miłości. Musiała się pogodzić z tym, że była ona tylko chwilowym dodatkiem w jej życiu. Ona nie istniała po to, by znaleźć prawdziwą miłość, to nie było jej zadanie. Jej życie miało przysłużyć się flocie. To było najważniejsze, na tym powinna się skupić. Już wcześniej zdarzało jej się mieć wyrzuty sumienia. Nawet gdy była z Solarisem często myślała o tym, ile mogłaby za ten czas zrobić. Nie mówiła nigdy o tym na głos, myśląc, że może mu sprawić tym przykrość. On w dodatku rozumiał. Widział jej zdenerwowanie i zawsze potrafił ją uspokoić. Nie musiała wdawać się w szczegóły. Teraz żałuje, że nie rozmawiała z nim o pewnych sprawach. Może nigdy, by się nie pokłócili do takiego stopnia. Gdyby wcześniej zdecydowali się na szczerą rozmowę, znaleźliby wspólny język. Zapewne zareagowałaby podobnie, złością, ale może nie próbowałaby go zabić.  
Zacisnęła pięści na ramionach, wbijając paznokcie w skórę, próbując powstrzymać łzy. Perła nie mogła uronić dwóch łez, które łatwo było otrzeć, zakryć włosami. Nie płakała przy innych, uważała to za okazywanie słabości. Wolała ukryć się, zaszyć gdzieś na plaży. Dlatego też z całych sił powstrzymywała się od przeżywania silnych emocji.
Prychnęła, słysząc o starych nawykach. Stare nawyki, tak? Ironia, jak mimo jego szczerej nienawiści do Killiana, zachowywał się jak on. Ale po niej też było widać. Gdy była niezadowolona, składała ramiona jak on, mierząc wzrokiem z góry na dół. Co właśnie zrobiła, zlustrowała wzrokiem Solarisa, jakby chciała mu wypalić skórę. Wzdychała tak samo jak on, wyrażając zmęczenie i irytację. Mówiła z manierą w głosie, gdy tłumaczyła coś. Tak jakby wszystko było oczywistą, oczywistością. Skoro ona coś wiedziała, to każdy powinien to wiedzieć, prawda? Wyprostowała się jeszcze bardziej, gdy zdała sobie sprawę, że właśnie naśladowała ich opiekuna. Zrobiło jej się głupio, a może nawet wstyd. Oparła dłonie o kolana, ściskając dłonie na materiale spódnicy.
- Wybacz — odezwała się cicho. Wiedziała, że zrozumie, za co przepraszała. Był bystry, nie mogło mu to uciec. W dodatku miała dużo innych powodów do przepraszania go. Zareagowała nerwowo, poczuła się kolejny raz przez niego odrzucona. Zapytał ją o coś wcześniej, a ona chamsko ucięła rozmowę. Nie powinna swojej wiedzy trzymać tylko dla siebie. Informacje zebrane przez nią mogły być też przydatne dla niego.
- Miasto Nowy Jork, nosiło kiedyś nazwę Nowy Amsterdam. Zostało zbudowane na tak zwanych bagnach. Terenie stale podmokłym z przystosowaną roślinnością. Woda na tych terenach była niezdatna do picia. Co było bardzo niekorzystne dla ludzi, jako że potrzebują wody do przetrwania. Pierwsze kolonie, które zasiedlały ten teren, musiały zbierać wodę deszczową. Nie wiem dlaczego, ale mimo tak poważnych problemów, rozbudowywali miasto. W wyniku złej "urbanistyki" problemy występują do dnia dzisiejszego. Zbudowali tak zwane kanały ściekowe i systemy odwadniające. Te obecne liczą sobie ponad 100 lat. Zostały jednak one źle zaprojektowane, ludzie chcieli zaoszczędzić pieniądze. Nie uwzględnili cięższych warunków pogodowych, a także zmian klimatu, przez co ich technologia się nie sprawdza. Gdy zaczyna padać,  poziom wody wzrasta, zalewa ulice, ich środki transportu, mieszkania. Niezwykłe prawda? - zaczęła opowiadać mu. Na początku ze spokojem, ale zaraz była o wiele bardziej radosna. Mówiła z taką samą pasja co kiedyś. Miała wyższy ton głosu, uśmiech na twarzy i ten błysk w perlistych oczach. Gestykulowała, śmiejąc się z absurdu, jakim było miasto Nowy Jork. Zabrała z jego biurka kartkę i pióro i zaczęła malować ilustracje z książki, którą zapamiętała. Perła nie miała nigdy problemu z odwzorowaniem tego co raz widziała. Ponownie wstała z krzesła, tym razem by pokazać mu swój rysunek.
- Widzisz? - wskazała na papier. Musiała się lekko nachylić, ale to nie było już w żadnym stopniu prowokacyjne. Przynajmniej niecelowe. Włosy opadły jej na twarz. Jej skóra kolejny raz zabłysła w jego świetle, a włosy wydawały się jeszcze bielsze.
Solaris mógł uderzyć słodko-słony zapach. Odgarnęła włosy i spojrzała na niego, uśmiechając się szeroko. Na moment, na tę jedną chwilę mogłoby się wydawać, że między nimi nic nie zaszło. Perła mówiła z takim zaangażowaniem i pasją jak 300 lat temu. - Tędy płynie woda i jest transportowana na inne części miasta — opowiadała, na bieżąco rysując strzałki — Możesz się przyjrzeć koszty, jakie wydają na dbanie o swoją technologię. Wydaje mi się, że mówimy tutaj o wysokich wydatkach.
Jej wzrok świdrował po jego twarzy. Przygryzła dolną wargę, zawsze tak robiła gdy była na czymś skupiona. Odsunęła się, by związać włosy, które jej przeszkadzały. Solaris zawsze wolał ją w rozpuszczonych, przypominając sobie to, zostawiła je, dając im opaść na ramiona i plecy.
- Planuje dowiedzieć się więcej na temat ocieplenia klimatu. Wydaje mi się, że ten temat jest drażliwy wśród ludzi. Może wybiorę się z Absinthe na rozeznanie terenu. Roślinność tutaj przystosowuje się do poziomu wody, sądzę, że jej opinia będzie dla mnie bardzo przydatna. Potrzebuje pieniędzy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
07.11.23 0:08
https://story-of-magic.forumpolish.com/t915-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t942-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t929-faeperla https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t930-perelka
Powrót do góry Go down
Solaris
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am Bfffa502079c434ba8e0e8994c39fed9e556e7e9
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Fosforomancja
Zasoby : 16PD | 200$
Solaris
Ekspedycja
Perła zanurzyła się w swojej pasji, że widać było tylko czubek nosa i oczy. Solaris nie przerywał jej, kiwał głową, okazjonalnie podnosił brwi. Większości z tego nie wiedział, nie miał czasu, nie interesował się tym, aż tak. Ale miło było jej słuchać, gdy nie krzyczała na niego, gdy nie posyłali sobie morderczych spojrzeń. Tyle lat zmarnowali na unikaniu siebie, ale to nie było ważne. Przynajmniej teraz mogli rozkoszować się chwilą spokoju. Gdzie cisza na morzu, tam burza nadchodzi. Aczkolwiek, mężczyzna nie należał do tych co patrzą na wszystko ze strachem. Szczerze liczył, że szybko o sobie zapomną. Natomiast z roku na rok było coraz gorzej. Bo coraz mniej mieli wymówek. Solaris jakoś ruszył do przodu, starał się nie tyle co zapomnieć, a pogodzić się z tym, jak to wszystko wyszło. Miał nadzieję, że obydwoje sobie kogoś znajdą i choć on był całkiem blisko tego chwilami. To Perła tkwiła w samotności. A przynajmniej tak mu się wydawało. Gdyby było inaczej, zapewne by wiedział. Obieżyświat choć wielki, to towarzystwo dość hermetyczne. Wszyscy się znali, wszyscy mieli jakieś relacje. Mniejsze, większe, wybuchowe oraz stoickie. Jednakże, nie dało się całkowicie schować przed każdym. Solaris też nie należał do najdyskretniejszych. Chyba był na to za stary i za bardzo miał w to wszystko wyjebane. Jedna do niego strzelała? No trudno. To przyszła inna. Szczególnie to on działał w nowych miejscach, lubił poznawać kulturę nowo zdobytego terenu w sposób niekonwencjonalny.
Patrzył jak Perła szkicowała hydraulikę Nowego Jorku. Aż mu się śmiać chciało, że właśnie to ich połączyło, ale nie psuł chwili. Dał jej się wyżyć, naopowiadać o czym chciała. Słuchał, ale bardziej skupiał się na słodko-słonym zapachu oraz tym jak blisko jego znowu była. Tym razem nie była to prowokacja, a czysto organiczna sytuacja.
- Na pewno się przyjrzę w wolnym czasie – odparł spokojnie wiedząc, że to nie był żaden priorytet. Ale gdyby go poprosiła, to z pewnością na dniach Perła by dostała cały kosztorys i wytłumaczenie, ile to faktycznie jest warte. Stara miłość nie rdzewieje, a poza tym Solaris to uczynny chłopak. Nie dostawał odpowiedzi na swoje pytanie i powoli się frustrował. Chciał się stąd wyrwać, niekoniecznie już od niej, ale po prostu, ile można siedzieć w gabinecie i stukać piórem o mahoń. Słysząc odpowiedź na zadane przez niego dawno pytanie, pokiwał głową. Otworzył szufladę biurka i wyciągnął pergamin.
- Napisz ile, na co, na kiedy. Możesz mi to podrzucić jutro, potrzebuję oficjalnej dokumentacji z podpisem. Wiesz, jak jest. – Powiedział miło i podał jej papier. Był to taki ładniejszy, oficjalny, który miał potem iść do zaksięgowania i przy ewentualnej inspekcji, do pokazania jako dowód, że Solaris nie defrauduje środków Ekspedycji. Podniósł się w końcu od biurka i wyprostował jeszcze bardziej. – Do zobaczenia jutro? – Zapytał i miał już ją odprowadzić do drzwi, ale zanim jeszcze Perła wstała, wymsknęło mu się. – Idę nad rzekę, chcesz ze mną? – Szybko pożałował tego pytania. Bał się, że kobieta go wyśmieje, że na siłę przyciągnie do ziemi. Obawiał się, że przypomni mu, że oni nie są nawet kolegami, a na starą miłość, która nie rdzewieje, nie ma już miejsca. Był pewien, że i tak z tego nic nie będzie. Aczkolwiek, spacer z Perłą wydawał mu się naprawdę miłą opcją spędzania czasu. Były chwile, że zapominał jak to kiedyś było, a chciał móc znowu poczuć ten rodzaj więzi, którego nie da się podrobić.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
08.11.23 20:00
https://story-of-magic.forumpolish.com/t909-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t925-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t926-fae-solaris#12704 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t927-solaris
Powrót do góry Go down
Perła
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am 7454ddbed9acba0403e892daec198e53
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja żywiołem
Zasoby : 85PD | 200$
Perła
Ekspedycja
Perła tkwiła w samotności, był to fakt. Jednak to była głównie jej decyzja. Nie było sztuką,  znaleźć sobie jakiegoś przydupasa, wystarczyłoby trochę obniżyć standardy. Tylko ona nie chciała, ze względu na siebie i innych. Była zbyt wyniosła i zbyt indywidualna, by zniżyć swoje oczekiwania. Wolała się skupić na sobie, na swojej pracy. W dodatku się bała, że powtórzy się to, co już miało miejsce. Miłość do Solarisa choć piękna, była męcząca. Przez lata, próbowała się jej wyzbyć, a następnie nauczyła się z nią żyć po swojemu. To nie tak, że przez trzysta lat była w całkowitej żałobie i uważała swoje życie za skończone. Było wiele pięknych chwil i momentów, które pamiętała do dzisiaj. Zapisywała je w dziennikach, malowała obrazy, by pamiętać każdą z tych chwil. Jej nie przeszkadzało własne towarzystwo. Dużo łatwiej było być samemu niż z kimś innym. Miłość wymagała poświęcenia, nakładu pracy i pewnych wyrzeczeń. Solaris nie wymagał od niej wiele. Wiele dla niego robiła, ale dlatego, że chciała. Nigdy nie czuła przymusu z jego strony.
Ich rozstanie miało swoje ciemne i jasne strony. Było czymś bolesnym, czymś, o czym nigdy nie zapomniała i nie zapomni. W pewnym sensie, po ich rozłące poczuła trochę ulgę, wolność. Solaris był trochę zmartwieniem. Dbała o niego, chcąc, by nigdy mu się nie stała krzywda. Będąc samej, mogła egoistycznie skupić się tylko na sobie. Perła nie należała do wysoko empatycznych fae, ale umiała wyjść z pomocną dłonią. Czasami doglądała młodszych, które odczuwały się zagubione tak jak niegdyś ona. Potrafiła wysłuchać gdy trzeba było czy wyciągnąć pomocną dłoń. Ona sama potrzebowała pomocy, ale nie była gotowa o nią poprosić. Nawet, teraz gdy uciekała przed czasem.
Serce jej mocniej zabiło gdy byli tak blisko, rozmawiając i uśmiechając się do siebie. Próbowała nie patrzeć na niego, obawiając się, jak zareaguje. Gdy wręczył jej papier i wstał, jakby chciał ją odprowadzić, poczuła zawód. To już? To koniec tej cudownej chwili? Nie mogli jeszcze trochę porozmawiać o Nowym Jorku? Tak bardzo chciał się jej pozbyć? Serce zaczęło jej dudnić w piersi, ale tym razem nieregularnie, nerwowo. No tak, czego ona oczekiwała? Czemu przebywanie w jego towarzystwie, niosło z sobą tyle uczuć? W jednej chwili z furii wpadała w smutek i zaraz znów była oczarowana jego osobą. Gdy myślała, że to już koniec, gdy miała już wyjść tylko z kartką, odezwał się. Patrzyła na niego, zszokowana. Do zobaczenia jutro? Jutro? Zobaczenia? Gdzie się mieli spotkać? Spacer? Od trzystu lat, nie spędzili z sobą więcej czasu na dłużej niż kilka godzin. Nawet gdy się zbliżali do siebie, to nigdy nie byli razem. Byli blisko, ale nie razem. Nie spotykali się wcześniej na spacery, na randki. Roześmiała się, patrząc na niego, próbując zrozumieć, o co mu chodziło. Chyba nie mówił na poważnie. Podeszła do niego, złapała dłonią za jego podbródek, zmuszając go do nachylenia się. Nie byli tak blisko od bardzo dawna. Patrzyła mu prosto w jasne oczy, które raziły, tak jakby nigdy nie zaglądała w ich głębie. Trzymała go mocno, obawiając się, że ucieknie.
- Żartujesz sobie ze mnie? - zapytała - Nad rzekę? Nie boisz się, że cię utopię? - zakpiła. Wydawało jej się, że to jakiś żart z jego strony. Nie uważała, że mógłby być w tej chwili poważny. Trzysta lat, tyle okazji, dlaczego teraz to zaproponował? Akurat gdy przyszła w sprawie służbowej? Wcześniej go prowokowała, zignorował ją, a teraz zapraszał ją na spacer? Czemu ją to tak zdenerwowało? Patrzyła na niego, próbując cokolwiek wyczytać z jego twarzy, ale jedyne co widziała to jak piękny był. Chciała zachować powagę, tę groźną minę, ale momentalnie złagodniała. Chwyciła go łagodniej z dawną czułością. Jego oczy ponownie nabrały ciepłej barwy, która nie raziła ją w oczy. Mógł dostrzec w niej tęsknotę i usłyszeć, jak serce galopem pompowało krew. Zrobiło jej się cieplej, od uczuć, które w niej zawirowały. Poczuła, jak różowieje na twarzy. Stała, nie dając mu się oddalić, czekając na odpowiedź. Na ten moment, na jedną chwilę czas się zatrzymał, byli tylko oni.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
09.11.23 9:29
https://story-of-magic.forumpolish.com/t915-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t942-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t929-faeperla https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t930-perelka
Powrót do góry Go down
Solaris
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am Bfffa502079c434ba8e0e8994c39fed9e556e7e9
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Fosforomancja
Zasoby : 16PD | 200$
Solaris
Ekspedycja
Słysząc śmiech Perły, zamarł. Zastygł w miejscu pełen strachu i lęku. Mógł przewidzieć, że tak będzie, nie trzeba było geniuszu, aby domyśleć się, że taka oferta jest nie na miejscu. A jemu to się tylko wymsknęło, przez przypadek wręcz to powiedział. Tak, było to szczere, ale był to błąd, ponieważ teraz skazał się na potencjalne cierpienie. Wiedział, że nic mu nie zrobi, no bo niby czemu? Aczkolwiek, wyśmianie go za jego kretyński pomysł, też mogło mu sprawić przykrość. Nienawidził odrzucenia, unikał tego jak ognia. Nie darzył potem negatywnymi uczuciami osoby, która mówiła nie, po prostu sam siebie biczował, że do tego dopuścił. Czasem łatwiej mu było trwać w stagnacji i ciszy, niż ryzykować właśnie tym. Przez chwilę znowu czuł się jak to niechciane dziecko. Znowu stał w salonie ‘’rodzinnego” domu i słuchał krzyków oraz obelg. Solaris przełknął głośno ślinę, próbując pozbyć się tego uczucia, ale było to na darmo. Zanim się zorientował, czuł dłoń Perły na swojej twarzy i patrzył w dół, prosto na nią. Próbował uciec wzrokiem, zamiast w oczy patrzył na czubek nosa. Nauczył się tego triku, gdy jako dziecko słyszał ‘’patrz się na mnie, nie na boki!”. Wygląda to jakby patrzył się w oczy, a jednak omijał realny kontakt wzrokowy. Jakoś musiał sobie radzić z wyzwaniem, które na siebie sam zniósł.
Po części rozumiał to jej pytanie, w końcu spędzanie razem czasu już nie było dla nich normalne. Jednakże, przykro mu było, że podejrzewała go o taki ‘’żart”. Przecież nigdy nie należał do okrutnych, do takich co by się bawili innymi ich kosztem. Jasne, łamał serca, sam miewał je również w strzępkach. Aczkolwiek, nie wynikało to z jakiejś głębokiej skazy charakteru. Solaris po prostu bał się przywiązania i odrzucenia, a kochliwy to był z natury. Gdyby jego strach był muzyką, to grałyby mu w głowie źle nastrojone skrzypce. Czuł się, jakby ktoś nieco rzępolił piękny utwór, a on sam nie był pewien jak to naprawić. Czasem wystarczy tylko nastroić, może wymienić struny. Jednakże, w jego relacji z Perłą takie małe kroki by nie wystarczyły. U nich fundamenty zostały zniszczone, a odbudowanie z tego było ciężką pracą. Nie był jeszcze pewien, czy w ogóle ma siłę na coś takiego. Czy gdyby chciał, to by dał radę. Powiedział już a, trzeba było powiedzieć b. Zanim zdążył to z siebie wykrztusić, groźna mina kobiety zmieniła się w pogodną, a jej dotykała go już z większą czułością. Położył swoją dłoń, większą z dłuższymi palcami i emanującym ciepłem, na jej drobniejszej.
- Nie żartuję i nie boję się, że mnie utopisz. Gdybyś chciała mnie zabić to miałaś na to trzysta lat. – Odparł spokojnie bojąc się wciąż dotykać jej, ale jakaś siła nieczysta zmuszała go do nie zabrania dłoni. Jeszcze chciał się cieszyć tą dziwną chwilą bliskości. – Myślałem, że może Ci się tam spodobać. Krążą legendy, że rzeka ma moce uzdrawiania. Takie Tulsi wodne. – Dodał ciszej. W jego głowie wirowało wiele myśli, żadne nie były nazbyt spójne, ale czuł w kościach, że Perła jednak z nim pójdzie. Bał się spędzenia czasu z nią sam na sam. Nie dlatego, że go utopi. Przecież oni normalnie nie rozmawiali od lat. Bo nie mieli kiedy, nie mieli o czym ani nawet nie chcieli. Tyle lat nadrobić to ciężko, ale mogli się postarać. I tak żyli koło siebie, znali tych samych fae i wampirów, mieszkali w tych samych miejscach. Mogli po prostu gawędzić o plotkach na Obieżyświecie albo o swoich planach na najbliższe dni. Za pewne nie potrafili już poruszać takich tematów, jak kiedyś. Poważnych, pełnych głębi, uczuć i przemyśleń. Jednakże, nie od razu Rzym zbudowano. Perła i Solaris mogli małymi kroczkami wracać chociaż do stanu, w którym się nie unikają jak ognia. Bo na wszystko inne, według mężczyzny, było już za późno.
- To chcesz iść ze mną? – Zapytał już pewniej, bez wahania się. Za późno było na wycofanie, a chciał z tego wyjść z twarzą. Zabrał już swoją dłoń i uśmiechnął się. Intensywny zapach wodnej wróżki mieszał mu w głowie, przypominając najlepsze chwile, ale i zarówno te najgorsze. Perła stanowiła mieszankę wspomnień, najważniejszych i najgorszych jakie Solaris miał. Teraz je chciał filtrować, żeby myśleć tylko o tych dobrych. Mógł przez chwilę udawać, że nic się nigdy nie wydarzyło i, że mogą razem spacerować tego wieczora. Bardzo chciał tak zrobić dla własnego świętego spokoju. Niektórych ran się nie wyliże tak łatwo, ale przecież od tego są plastry i bandaże. Nałożył gruby opatrunek i był gotów spędzić wieczór z kobietą.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
12.11.23 12:58
https://story-of-magic.forumpolish.com/t909-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t925-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t926-fae-solaris#12704 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t927-solaris
Powrót do góry Go down
Perła
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am 7454ddbed9acba0403e892daec198e53
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja żywiołem
Zasoby : 85PD | 200$
Perła
Ekspedycja
Od tak dawna nie byli tak blisko siebie. Jego dotyk przyniósł jej pewne ukojenie. Poczuła spokój. Jego wypowiedź brzmiała tak jakby nie miał do niej żalu o to co się stało. Unikała go przez tyle lat, nie chcąc go wystraszyć, nie stresować swoją obecnością. Nie bał się, że zrobi mu krzywdę. Dlaczego? Ona zawsze o tym myślała. Zadawała sobie pytanie, do czego jeszcze jest zdolna. Jeśli była skłonna zranić kogoś, kogo tak mocno kochała. Nie chciałaby, żeby się od niej odsuwał, chciała, by jeszcze ją dotykał. Łaknęła jego bliskości. Dlatego gdy zabrał dłoń, złapała za nią, szybko, tak jakby to była jej jedyna i ostatnia okazja, by znów być bliżej niego. Tym razem chwyciła go delikatnie. Spuściła głowę na dół, by ukryć uśmiech. Jakby wstydziła się tego jak bardzo się cieszyła z tej chwili. Oczywiście, miała z tyłu głowy gdzieś zakodowane, że to zwyczajna chwila słabości. Nie sądziła, że to cokolwiek oznacza długo terminowo. Dla niej tak, ale nie dla niego.
- Miałeś trzysta lat, by zaprosić mnie na spacer, dlaczego dzisiaj? - zapytała. Od razu pożałowała tego pytania. Nie mogła się po prostu zgodzić? Musiała kwestionować wszystko? Ale musiała o to zapytać, chciała wiedzieć. Czy przez te wszystkie lata mieli szansę się spotkać? Wyjść razem na spacer, złapać się za rękę i porozmawiać? Czy ta chwila była chwilowym ociepleniem, czy miała szansę rozwinąć się w coś więcej? Nawet jeśli to miało być tylko dzisiaj i nie miało się już nigdy powtórzyć, było warto. Każdy taki moment był wart każdego mocniejszego bicia serca, nerwów i zwątpienia. Starała się za bardzo nie rozmarzyć, przystopować bujną wyobraźnię. Te myśli były słodkie jak jej zapach, który było już czuć w całym jego gabinecie. Były miodem, który upijał jej serce, lepił dziury i pęknięcia.
Domyślała się, że zapewne powodem była ona, to jak chłodno go przez te wszystkie lata traktowała. Nawet wolała taką odpowiedź. Bo wtedy była sobie winna, łatwo było winić siebie samego. Nie bolało to tak bardzo. Dla siebie nigdy nie była wystarczająca. Życie jej wiele razy pokazało, że tak było. Według Killiana zawsze mogła robić więcej. Była najlepsza z grupy, ale były wróżki zdolniejsze od niej.
Spojrzała na niego i dostrzegła, że jest zdenerwowany. Nie chciała go zdenerwować, chciałaby cieszył się tą chwilą jak ona. Nie powinna zadawać takich pytań, tylko pogarszała sytuację. Nie wiedziała, jak się ma przy nim zachowywać, czy powinna puścić jego dłoń, czy złapać drugą. Miotało nią w środku zwątpienie i zakłopotanie. Stąpała po cienkim lodzie, ryzykując, że ta wyjątkowa chwila zamieni się w koszmar. Oparła głowę, o jego klatkę piersiową, tak na moment, na chwilę, by posłuchać, jak mocno bije mu serce.
- Co sobie kupiłeś? - zapytała cicho, niewyraźnie. Tak, żeby w razie czego mogła się wycofać, że wcale nic nie mówiła. Zawsze go o coś pytała, skupiał się na odpowiedzi zamiast na tym co go stresowało. Tylko dzisiaj to ona go stresowała. Nie wiedziała, czy w takiej okoliczności, ta metoda też zadziała. Na nią pytania nigdy nie działały, zazwyczaj potrzebowała ciszy. Nie lubiła mówić za wiele o swoich problemach. Solaris przez wiele lat robił za powiernika. On był zawsze bardziej kontaktowy. Parła łatwo się zapeszała, nie wiedziała, co mówić. Była nazbyt szczera, co czasami prowadziła do konfliktów. Ona lubiła gdy ludzie byli z nią szczerzy, wolała chodzić z urażona dumą, niż się zastanawiać czy ktoś był z nią szczery. Oczywiście źle znosiła negatywne słowa, ale to dlatego, że zawsze chciała dążyć do perfekcji. Wydawało jej się, że dużo pracy włożyła w to, by być tym ideałem. Słysząc krytykę, czuła się jakby, nic nie osiągnęła w życiu. Jakby 407 lat zmarnowała, nic nie robiąc.
Chciała go objąć, wtulić się w niego, ale nie była pewna czy może. Dlatego nic więcej nie zrobiła, już i tak ją poniosło. Ale chciała, żeby ją zamknął w swoich ramionach, by na jeszcze jedną chwilę móc udawać, że nic się nie stało. To wszystko było złym snem, a oni spędzili razem sobą te wszystkie lata.
- Możemy się przejść — zgodziła się.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
19.11.23 18:00
https://story-of-magic.forumpolish.com/t915-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t942-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t929-faeperla https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t930-perelka
Powrót do góry Go down
Solaris
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am Bfffa502079c434ba8e0e8994c39fed9e556e7e9
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Fosforomancja
Zasoby : 16PD | 200$
Solaris
Ekspedycja
To była dziwna sytuacja, której absolutnie się nie spodziewał. Solaris miał zabrać rękę, ale został powstrzymany przez Perłę. Chciała tego? Naprawdę? Po tylu latach, po tylu szansach na zjednoczenie, to właśnie tego wieczora uznała, że otworzy się ponownie na niego. On sam się jej dziwił. Nie czuł się godny jej zaufania, bo raz już je złamał. Nie chciał jej nigdy skrzywdzić, naprawdę tamtego wieczora nie chciał tego zrobić, chociaż wiedział, że to nieuniknione. Zło konieczne, ale wtedy musiał chronić siebie. Może gdyby miał więcej czasu, może gdyby nie był wzięty z zaskoczenia, to tylko może wtedy to wszystko poszłoby inaczej. Aczkolwiek, Solaris trzysta lat temu nie był gotowy na związek. Bo dla niego prawdziwy związek oznaczał wieczność. Wiedział, że jak raz w coś takiego wejdzie to nie będzie w stanie wyjść. A on wtedy chciał jeszcze trochę więcej, jeszcze zasmakować życia, jeszcze więcej czasu. Nie był gotowy oddać się całkowicie, a przynajmniej oficjalnie. I zmarnował okazję, która więcej się nie pojawiła. Żył z tym i musiał iść do przodu. Pogodził się z tym rezultatem, więc chwila, którą właśnie dzielili, niezmiernie go krzywdziła. Dotyk Perły był uzależniający, tak samo jak możliwość spędzania z nią czasu. Jej pytanie było słuszne, ale nie znał na nie odpowiedzi. Po prostu tak wyszło, bo na tym polega życie, na różnych rzeczach, sytuacjach, słowach, które nagle przychodzą. Nie zawsze w dobrym czasie, nie zawsze są słuszne. Aczkolwiek, tym razem chyba pasowały. Myślał, że to nie na zawsze, że to taka chwila, która przyszła i nie chciał jej zmarnować. Jasne, bał się, że go wyśmieje i poniekąd żałował swych słów. Ale przelotnie patrząc w jej piękne oczy, zapominał o chwilowym lęku. Była tylko ona i on. Perła i Solaris. Od ich zarania byli we dwoje. Nawet jak się poróżnili to się nie rozdzielili. Żyli w tych samych miejscach, widzieli te same plenery. Po prostu przeżywali to oddzielnie, to samo, ale nie razem. A teraz była okazja, żeby we dwoje coś razem zrobili.
- Bo nie mam kolejnych trzystu lat na takie zbieranie się w sobie – odparł cicho, ale szczerze. Taka była prawda, jeśli nie znajdą nowego Faelandu, to zostało ich dwójce około stu lat na szczęście. To wiele, ale w perspektywie życia Fae, wcale nie tak dużo. Marazm wieku powoli doganiał Solarisa, nie mógł już się chować przed samym sobą. Chciał żyć w prawdzie i zgodzie ze sobą. Więc pomimo strachu kłującego go w serce, podchodzącego do gardła, zaryzykował. Był pewien, że dla nich już za późno, ale ten jeden wieczór mógł być po prostu miły. Mogli po prostu się cieszyć sobą albo i bez siebie, ale obok. Nie bał się kobiety ani tego co mogła mu zrobić. Bał się słów, które mogła wypowiedzieć, bo oni nie kłamali. Nie oszukiwali się i gdyby mu powiedziała, że go nie kocha i nie chce widzieć na oczy. To by wcale z tym nie walczył. Nie można nikogo zmienić, a Sol nie był tym, który by to robił. Kochał Perłę z całym dobrobytem jej inwentarza, ale zarówno z wadami i słabościami. Widział je, bo nie był ślepy, ale również je doceniał. Nikt nie był idealny, szczególnie on.
Gdy oparła się o niego, objął ją kładąc trzęsące się dłonie na jej plecach. Przymknął oczy próbując się jakoś uspokoić, ale czuł się okropnie. Agresja to nie uczucie, to reakcja. To reakcja zazwyczaj skrzywdzonego wewnętrznego dziecka. Dlatego usprawiedliwiał Perłę za to co się wydarzyło tamtej nocy. Bo zrobił to czego nie miał, bo zachował się jak Kilian. A przynajmniej tak się obwiniał. Bo tylko opiekun miał nad nimi taką władzę, tylko on potrafił tak krzywdzić. Solaris już miał wpaść w kolejną spiralę strachu, lęku i smutku. Jednakże, usłyszał wtedy to jedno pytanie. To zawsze na niego działało, skupiał się wtedy na czymś innym. Tym bardziej pomogło, bo zorientował się, że kobieta wciąż pamiętała takie małe rzeczy o nim. Uśmiechnął się i westchnął błogo. Był znowu w domu, który obydwoje zburzyli. Najwidoczniej fundamenty zostały.
- Ubrania, odtwarzacz muzyki, takie ładne okulary. Dużo książek. – Odparł cicho i zaczął delikatnie pocierać plecy Perły. Słysząc jej odpowiedź, kamień spadł mu z serca. Bardzo się ucieszył, ale chwilę jeszcze tak stał, nie chcąc psuć chwili. Dopiero, gdy poczuł, że ona tam wciąż była, wciąż byli razem, odsunął się ze słabym uśmiechem na twarzy.
- To chodźmy – powiedział wystawiając ramię w jej stronę. Mogła go złapać za dłoń, mogli iść pod rękę. Mogła też zrezygnować i po prostu by szli obok. Obie opcje mu pasowały. Domyślał się, że gdyby ktoś ich tak razem dostrzegł, to by się nieźle zdziwił. Młodsi mogli nie do końca znać historię Perły i Solarisa. Aczkolwiek, Ci którzy byli częścią Ekspedycji tyle co oni, bądź dłużej. Byli świadkami pięknego romansu i wielkiej tragedii. Tych fae i wampirów było już mało, ale również byli ich przyjaciele. Ci którzy słyszeli różne wersje tych historii. Oni również mogliby dostać stanu przed zawałowego widząc co właśnie Perła i Solaris wyprawiali. Ale nikt nie widział, nikt nie słyszał. Byli tylko oni.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
21.11.23 13:00
https://story-of-magic.forumpolish.com/t909-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t925-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t926-fae-solaris#12704 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t927-solaris
Powrót do góry Go down
Perła
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am 7454ddbed9acba0403e892daec198e53
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Manipulacja żywiołem
Zasoby : 85PD | 200$
Perła
Ekspedycja
Ze wszystkich fae, zebranych na tym statku Perła nigdy nie sądziła, że Solarisa dopadnie to co ją. Wiedziała, że jej czas przyjdzie. Przez wiele lat myślała, że nie musi się tym martwić. Przecież miała przy sobie Solarisa, więc wszystko miało być w porządku. Wtedy nie myślała o tym, bardziej myślała o śmierci. Ze śmiechem, opowiadała mu coraz to lepsze pomysły na spektakularną śmierć. Chciała odejść zjawiskowo z przytupem, by potem wspominano jej śmierć. Zawsze mówiła do Solarisa, że ma wyglądać na zdruzgotanego, nie stroić się, to miał być jeden dzień gdy ona będzie od niego lepiej wyglądać. Odsuwała to od siebie, spychała na bok, okłamywała się. Ale tak naprawdę, gdzieś głęboko wiedziała, że przyjdzie i jej czas. Solaris był inny od niej. Był czuły, otwarty i miał dobre serce. On cieszył się z życia, korzystał z niego. To Perła pochłonęła się pracą. Jego odpowiedź ją zmartwiła. Nie chciała, by on odczuwał to co ona przez ostatni czas. Nadal jej na nim zależało i nie mogłaby znieść myśli, że cierpiał, nie tak nie w taki sposób. Pierwszy raz od trzystu lat zobaczyła, że jest sposób, by znów mogli być blisko, nawet jeśli tylko na chwilę. Stała tutaj przy nim, zdenerwował ją wcześniej, ale nie zrobiła mu krzywdy. Jeszcze przed wejściem do gabinetu, nie widziała sposobu, w jaki mają razem współpracować. Teraz nie widziała sposobu, jak mogłaby go skrzywdzić drugi raz. Może była dla nich jakaś szansa?
- Ja nie mam kolejnych trzystu lat, by się na ciebie złościć — odpowiedziała. Bała się trochę. Długo broniła przed tęsknotą do niego, wiele ryzykowała. Ale chyba już dłużej nie dawała rady tak żyć.
To było takie właściwe być w jego objęciach, nadsłuchiwać jego bicia serca. Czuła ulgę móc znowu być tak blisko niego. Zawstydziła się, bo miała ochotę się rozpłakać. Łzy zbierały jej się, a ona musiała zacisnąć dłonie, by się nie popłakać. Solaris musiał to poczuć. Rosła jej gula w gardle, której nie była w stanie przełknąć. Wtuliła się w niego, chowając twarz w jego torsie. Drżała, ale nie z nerwów, a ze szczęścia. Rozpierało ją od środka. Nie czuła się już samotna, rozbita. Solaris ją dopełniał, od zawsze był jej drugą połówką. Bez niego nie była sobą, życie nie było takie samo. Potrzebowała go i nie mogła dłużej od tego uciekać, okłamywać się, próbować inaczej. Nie umiała inaczej, nie chciała. Musiała to jakoś naprawić, jak nie teraz to nigdy się nie pogodzą. Teraz oddała się chwili. Spojrzała na niego, pełna radości, zauroczona chwilą. Patrzyła z czułością i pożądaniem. Im bliżej go była tym więcej chciała. Myślała, że może to zbliżenie ukoi jej potrzebę bliskości, ale rozpaliło pragnienie, przez lata tłumione. Patrzyła na niego, chcąc go pocałować. Tak bardzo tego chciała, ale tylko patrzyła na niego. Uczucia, jakimi go darzyła, nigdy nie przeminęły, zostały w niej. Mogłaby mu w tej chwili wyznać miłość, tak jakby wcale nie rozłączyli się na trzysta lat. Czy miało to znaczenie, ile lat nie byli razem, jeśli serce biło tak mocno jak niegdyś? Wiedziała, że widział jej chwilę słabości i o czym teraz myślała. Liczyła tylko, że nie tylko ona uległa.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, słysząc jego odpowiedź. Czyli dobrze pamiętała, pomogło. Próbowała go zapytać o którąś z rzeczy, ale ciężko było jej się wysłowić. Patrzyła więc na niego, uśmiechając się i próbując złożyć pytanie.
- Odtwarzacz muzyki? - zapytała. Tylko na tyle była zdolna się wysilić. Solaris zapewne pamiętał, jak kochała muzykę i śpiew. Śpiewała często, nuciła coś zawsze pod nosem gdy była skupiona na jakimś zajęciu. Ona też chciała sobie coś kupić, ale zapewne byłyby to książki.
Złapała go pod ramię, tak lubiła chodzić, mogła oprzeć głowę o jego ramię. Ona nie myślała o tym, że ktoś mógł ich zobaczyć. Wyjątkowo nie interesowało ją teraz, co kto pomyśli. Była teraz szczęśliwa i nie zamierzała dać sobie zepsuć tej chwili. Nie wiedząc przez chwilę co z sobą zrobić, zaczęła rozmawiać. Mówiła jeszcze szybciej niż wtedy w jego gabinecie. Szła i paplała na każdy temat, jaki jej przyszedł do głowy. Tak jakby chciała nadrobić trzysta lat ciszy. Tak trochę się czuła, jakby trzysta lat milczała. Opowiadała mu o wszystkim, nawet o poprzednich ekspedycjach, bo nigdy nie rozmawiali o nich. Mówiła o tym co ciekawego odkryła i jakie pamiątki miała z danych miejsc. Dzieliła się z nim swoimi osobistymi przemyśleniami na temat tych miejsc. Była uśmiechnięta, radosna. Czuła się znów sobą.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
24.11.23 22:43
https://story-of-magic.forumpolish.com/t915-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t942-fae-perla https://story-of-magic.forumpolish.com/t929-faeperla https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t930-perelka
Powrót do góry Go down
Solaris
[Trwa] But God, I wish that I, was better than I am Bfffa502079c434ba8e0e8994c39fed9e556e7e9
Przynależność : Fae
Dyscyplina : Fosforomancja
Zasoby : 16PD | 200$
Solaris
Ekspedycja
Żadne z nich nie miało już więcej czasu, żeby się kłócić. Nie oznaczało to, że nagle olśniło ich dwójkę, że wypada wpaść w swoje objęcia i w bezkresie w nich tkwić. Jednakże, wystarczało to na tyle, żeby po prostu się nie żarli, żeby spędzili razem czas. Może potrzebowali tej przerwy, aby docenić siebie lepiej. A może zmarnowali trzysta lat. Nikt tego nie wiedział, ale nad rozlanym mlekiem się nie płacze. Wyciera się plamę i idzie kupić nowe. Solaris czuł jak Perła drżała, ale nie zamierzał tego komentować. Pytanie dlaczego, byłoby głupie. On sam był pełen emocji, roztargniony tym wszystkim i rozemocjonowany wspólną chwilą. Jego to cieszyło, takie wyjście z codziennego marazmu. Miło było na nowo poczuć szybkie bicie serca spowodowane Perłą. Jej wzrok rozczulał go, topił zmrożone serce, które naprawdę chciało głośno i gorąco bić. Solaris potrzebował tej kobiety w swoim życiu na nowo. Poczuł, że jak znowu zepsuje, jak znowu spierdoli po pełnej linii, to kompletnie zmarnuje własny żywot. Bo on był stworzony, żeby kochać. Żeby darzyć innych piękną gamą uczuć. On nie potrafił inaczej, to był jego sens. A przecież Perła była idealna do tego. To co ich łączyło było wyjątkowe, zupełnie nie do podrobienia. Również się na nią patrzył ciepło. Gdyby wzrok mówił, to by krzyczał ‘’kocham Cię”. Bo on nadal, po tylu stuleciach, ją kochał. Tylko czasem łatwiej darzyć takim uczuciem z oddali. Jednakże czasem, było lepiej o tym powiedzieć głośno i wyraźnie. Teraz nie było czasu ani miejsca na oba z tego. Musiał się postawić gdzieś pośrodku. Ona potrzebowała tego, ale on bardziej. Solaris musiał jej pokazać, że kocha, ale nie obrzucić tym uczuciem za bardzo. Był to czas na znalezienie złotego środka.
– Takie coś co gra muzykę, lubię niektórych artystów, śmieszne to jest tutaj – odparł spokojnie. Szli nad rzekę i to nie w ciszy. Perła cały czas o czymś opowiadała, a blondyn słuchał i zadawał więcej pytań. Zazwyczaj to on był bardziej gadatliwy, ale tego wieczora to kobieta przejęła stery. Wcale mu to nie przeszkadzało, miło było jej słuchać. Dotarłszy tam, usiadł na trawie i wyciągnął rękę, aby blondynka do niego dołączyła. Nie wiedział co powiedzieć, bo miał tyle pomysłów na raz. Z jednej strony chciał wykrzyczeć, że ją kocha. Z drugiej żałośnie podziękować za danie szansy. A z trzeciej to w ogóle zmienić temat i rozmawiać o ekonomii na Ziemi. Ostatecznie padło na to drugie.
– Bardzo się cieszę, że tu jesteś ze mną, wiesz? Tęskniłem. – Powiedział uśmiechając się do niej. Patrzył w jej piękne oczy i rozkoszował się chwilą. Musiał ją jak najlepiej uchwycić w pamięci, tak w razie czego, jakby nie było im znowu dane się sobą cieszyć.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
13.12.23 22:45
https://story-of-magic.forumpolish.com/t909-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t925-fae-solaris https://story-of-magic.forumpolish.com/t926-fae-solaris#12704 https://story-of-magic.forumpolish.com/ https://story-of-magic.forumpolish.com/t927-solaris
Powrót do góry Go down
Sponsored content
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Powrót do góry Go down
Skocz do: