Story of Magic


 :: 
Off-top
 :: Zakończone
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary
Idź do strony : 1, 2  Next
Bartolomeo Raquel
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
#Retro 6

Spocony. Pijany. Zdyszany. Taki właśnie był Romeo, gdy tylko muzyka przestała wygrywać ostatnie nutki hitów Księżniczki Popu, a zaklęcie, któremu się oddali przestało działać. Chociaż może przestało działać nieco wcześniej i w tańcu Bart z Chrisem oddali się własnej i nieprzymuszonej woli? Nie, brzmiało głupio.
Zakładając, że dzikie pląsy poniosły roztańczony duet aż do trójkątnego stołu od beerponga, a jakimś przypadkiem w gwiazdach zostało zapisane, że Chance w tym momencie wygrywa swoją partię. Bam. Spojrzenia całej trójki zetknęły się i zamarły być może w jakieś konsternacji? Romeo właściwie nie wiedział, co się dzieje, czemu coś dziwnego się dzieje. Czy trafił na linie jakiegoś frontu? Czy może źle interpretował pioruny w oczach chłopaków i tak naprawdę wymieniali się telepatycznie przepisem na mufiny? Było to prawdopodobne. Zatem Bart przewiesił ramię na Chrisie, potrzebował oparcia do kilku głębszych wdechów. Równocześnie, miło było czuć go obok. - Hi hi - wydobył z siebie niemrawo, czując jak ostatnie promile jakże cennych i wysokojakościowych trunków ulatują mu z ciała po tym bestialskim treningu.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
07.03.21 1:02
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Chance Regan
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Giphy
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 5PD | 1295$
Chance Regan
Guślarze
Beerpong dobiegł końca. Poczuł niejako ulgę. Uczestnicy zaczęli wysypywać się w trakcie gry i generalnie nikt nie wyglądał na przesadnie zadowolonego. Był na to wszystko zbyt trzeźwy. Beerpongowy bimber z jakiegoś powodu go nie chwycił, a nigdy nie był fanem bycia trzeźwym na mocno zakrapianej imprezie. Wyciągnął z kieszeni papierosy, wyłuskał jednego i zapalił. Przez moment zastanawiał się czy nie powinien jednak wyjść na zewnątrz, ale… W sumie to pustostan. Kogo to kurwa obchodzi. Wziął głęboki wdech, powoli rozejrzał się w poszukiwaniu Jamesa, ale ten rozpłynął się w powietrzu już dobrą chwilę temu. Dobrze. Myślami powrócił do dwóch butelek rumu w jego torbie. Pić tutaj czy wrócić do domu?
Nie zdążył odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo zamiast Jamesa, wzrokiem złowił kogoś o wiele bardziej niespodziewanego. Najpierw zauważył Barta i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby po chwili zza niego nie wyłonił się Chris. Ręka z papierosem zatrzymała się w połowie drogi do jego ust. Przez dobry moment miał pustkę w głowie. Chris tańczył z Bartek i obaj wydawali się bardzo zaprzyjaźnieni. Może źle to interpretuje? Zanim zdążył dobrze to przemyśleć, pchnięty impulsem, skupił się na otaczających ich emocjach. Źle to rozumie, prawda? Jak to na imprezach bywa, odczucia otaczających go osób mieszały się niemiłosiernie w szara papkę i nie był w stanie wyciągnąć jakichkolwiek konkretów. Właściwie nie był nawet pewien czy chciał wyciągać. Zaciągnął się papierosem, gdy dwójka zbliżyła się do niego. Wątpliwości budowały w nim straszne napięcie. Nieświadomość chyba nie była już opcją. 
Próbował nie skakać do konkluzji, ale było to trudniejsze niż mógłby się spodziewać. Nigdy nie podejrzewał Chrisa o tego typu skłonności, a jego myśli powoli zaczynały analizować po kolei wspomnienia z LC, próbując się upewnić, że rzeczywiście nie mógł się spodziewać takiego obrotu sprawy.
Kolejny, długi wdech pełen dymu. W tym tempie zaraz skończy palić. Może to i dobrze, bo w kieszeni ciążyły mu jointy. Dawno nie miał tak wielkiej potrzeby zjarania się i najlepiej upicia w trzy dupy. Zamiast tego uśmiechnął się do nich szeroko, pokazując rząd zębów. Co prawda białych, ale wciąż trochę krzywych, tak jak lata temu w Nowym Meksyku. - Pssst! - syknął w ich stronę, jakby do tej pory go nie zauważyli. - Psst, magicy! - wyprostował się, zadarł nieco głowę. Brwi uniósł nieznacznie, jakby miał im sprzedać komunizm po okazyjnej cenie w jakiejś śmierdzącej, wąskiej uliczce. - Powróżyć wam?
Nie mógł zbyt szybko uciec z tej sytuacji. Powody były mniej więcej dwa. Po pierwsze, Chris może pomyśleć, że jest na niego zły. Był zły, to na pewno, ale nie do końca na Chrisa. Nie miał zamiaru teraz analizować własnych odczuć, bo punkt drugi- musiał się upewnić jak sprawy stoją. Proponując wróżbę, miał możliwość znaleźć się bliżej na dłuższy moment. Może coś od nich poczuje i znajdzie spokój myśli bez koniecznej analizy własnego wnętrza. Różnica promili w organizmie chyba stała po jego stronie. Wciąż był jednak na to za trzeźwy, będzie trzeba wyczuć kiedy przestać. Ruszył powoli w stronę swojej porzuconej torby i płaszcza, nie czekając nawet na ich odpowiedź. - Przynieście karton - rzucił przez ramię. Nie będzie naciskać, bo w końcu oficjalnie nie zależy mu na tej wróżbie. Jak dobrze pójdzie sami przyjdą i będzie mieć sytuację prawie że na talerzu. Z jakiegoś powodu opcję szczerej rozmowy wykluczył już na początku. Co prawda umawiali się mówić sobie prawdę, ale samo zadanie tego pytania przerastało Chanca. Na razie zrzucił to na wstyd swojego nędznego pochodzenia. Uprzedzenia z przyczep nie działały w NY. No, przynajmniej nie zawsze. Nie powinny więc powodować w nim aż takiego wzburzenia.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
07.03.21 11:35
https://story-of-magic.forumpolish.com/t363-guslarze-chance-regan#2232 https://story-of-magic.forumpolish.com/t364-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t365-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t367-przepowiednie-cyrila-malachia-hotline#2255 https://story-of-magic.forumpolish.com/t366-chance-chance-lize#2254
Powrót do góry Go down
Christopher Brams
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Ff8f532ab49f094a3ebdf5981d1f91852b259da9
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja ciepłem
Zasoby : 14PD | 1085$
Christopher Brams
Fizyczni
Był naprawdę pijany. Wróć. Był potwornie najebany.
I choć szalony taniec na parkiecie, niewątpliwie, mógł go trochę otrzeźwić, to w ogóle się tak nie stało. Wynikało to chyba przede wszystkim z tego, że był też pijany atmosferą całego Sylwestra. Nim oddalili się od ichniego stolika, chwycił swoją koszulę mundurową, poprawił swoją czapkę policyjną i oplótł Raquela ramieniem, gdzieś w pasie, bo tak mu było wygodniej. Gibał się cały czas radośnie do lecącej muzyki. Gdzieś po drodze zgarnął kolejną flaszkę, bo przecież wiadomo, należy utrzymywać odpowiednie stężenie krwi w alkoholu. Jego nieprzytomną twarz zdobił szeroki, radosny uśmiech, a jego oczy wydawały się lekko zmętniałe i zagubione. Zupełnie się tym nie przejmował. Ani tym, że trochę plątały mu się nogi. Z dużym prawdopodobieństwem wiarę w powodzenie utrzymania pionu, pokładał przede wszystkim w Barcie, jakby to nierozważne nie było. W końcu, nie tak dawno, wylądowali razem na podłodze. Ale o tym Brams, jakże wygodnie, już zdążył zapomnieć. Kto by się przejmował takimi drobiazgami.
Nawet nie bardzo wiedział dokąd nogi guślarza ich prowadzą, dopóki nie zobaczył znajomej, szeroko wyszczerzonej twarzy. Sam aż się wyprostował. -Chance! - Zamachał gwałtownie ręką, radosny, wesoły, wciąż przyklejony do boku Raquela. -Znacie się? - Zerknął radośnie z jednego na drugiego, zupełnie nieświadomy czegokolwiek. Minęło dobre kilka sekund, nim synapsy w przepitym mózgu Chrisa dokonały wystarczających operacji, a ten w odpowiedzi otworzył szerzej oczy, z wyraźnie rzednącą miną. -Chance - powtórzył znacznie ciszej, czując jak krew powoli odpływa mu z twarzy. Stan perfekcyjnego upojenia zdawał się opuszczać go zdecydowanie szybciej, niż był na to gotowy, więc na wszelki wypadek, ot tak, omyłkowo, wypuścił Raquela ze swojego objęcia, przerzucając butelkę do magicznie zwolnionej ręki. Pociągnął solidny łyk alkoholu, który zdecydowanie miał mu przydać rezonu, po czym, jak na zawołanie, wyplątał się spod ramienia Barta. -Karton! Jasne - mruknął niemrawo i już go nie było. Po drodze, idąc w stronę jakiegoś wypatrzonego pod ścianą, pociągał z butelki kilka kolejnych łyków, marząc o tym, żeby na przykład cofnąć się od dobre 30 sekund. To wcale przecież nie było tak, że się wstydził, bo się nie wstydził. Bo nie miał czego, tak? Problem polegał na czymś zupełnie innym, chociaż nie do końca chyba umiał to wskazać. Dziwna niepewność przemknęła mu przez kręgosłupie, gdy wracał do guślarzy, z pijackim uśmieszkiem przyklejonym do twarzy, kartonem pod pachą i kolejnymi butelkami w rękach. - Znalazłem więcej! - Zamachał szkłem w kierunku Raquela, po czym położył karton przed Chancem. -Nigdy mi nie wróżyłeś - zauważył, tylko trochę nerwowo. Przecież wszystko było w porządku. Wręczył Bartowi flaszkę, posyłając mu przy tym krzywy uśmiech, ba! poprawił nawet zaczepnie swoją policyjną czapkę.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
07.03.21 22:59
https://story-of-magic.forumpolish.com/t145-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t166-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t240-brakebillschristopher-brams#520 https://story-of-magic.forumpolish.com/t182-chris-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t169-chris-brams
Powrót do góry Go down
Bartolomeo Raquel
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
Nikt chyba nie potrzebował nad wyraz wielu szarych komórek, by zauważyć, iż atmosfera się zmieniła. Tak jakby złe duchy wyssały alkohol z otoczenia. Wstrząsające, takie istoty żyją zapewne pod Piekłem. Jak można wydzierać z krwi promile, pozostawiając po nim tylko te niesmaczne skutki uboczne? No kurwa, powinno być to nielegalne. Powiedzmy zatem, że Bart uznał atmosferę za poniekąd ciężką, ale udawał, że tak nie jest, bo może nie było?
- Przecież kibicowałem Chance'owi przy jego beerpongu - powiedział łagodnie, drapiąc się nieco niezręcznie po karku, gdy Chris wyrwał się z objęć i uciekł w poszukiwaniach kartonu. Jak Bart się domyślał. Zatem sytuacja tak się potoczyła, że został sam na sam ze swoim guślarzem. Podszedł zatem Regana, krztusząc się od smrodu papierosa. Chociaż w tym stanie wiele sobie z tego nie robił. Położył mu natomiast dłonie na ramiona i w dramatycznym geście spojrzał tylko nieco rozbieganym spojrzeniem po alkoholu. - Rozjebałeś szmaciure przy stole? - zapytał z pełną determinacją. - Jeśli nie to kłam - dodał już smutnie, odsuwając się z pełnym zrezygnowaniem. I dał się pokierować chłopakowi na ziemi, albo do jakiegoś stolika, być może na stos pustaków, gdzie siedli i wyczekiwali Chrisa, którego powrót uradował policjanta z wielu powodów.
- Dzięki - dodał z uśmiechem łowcy, szczerząc swoje kły to na widok kolejnej butelki i na Bramsa oczywiście. Bez zwracania uwagi na jakieś społeczne konwenanse, upił łuk i poprawił się w pozycji siadu skrzyżnego. - Mi też nie wróżył - dodał z pewnym rozbawieniem, które jednak podszył oburzeniem. W Becie Chance zapewne nie wróżył lub robił to rzadko i nikt z tego powodu bardzo nie płakał. Podobno bliskim wróżyć jest nieetycznie i o ile dla sekty nie jest to uzasadnienie to co mogło łączyć Chrisa i Chace'a? Poza pierwszą literą w imieniu? Zapewne coś, co Barta w ogóle nie obchodziło, bo był zajęty kartami, rękami, aurami i najśliczniejszym cudem w pomieszczeniu - pełną flaszką. - Ale Chance ma złotą aurę to zapewne dobry znak - dodał tak jakoś przypadkowo, mrużąc oczy na chłopaka. - Chociaż myśląc o kartonie to ja nie wiem - wykrzywił jakoś tak twarz w bliżej nieokreślony sposób.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
07.03.21 23:23
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Chance Regan
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Giphy
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 5PD | 1295$
Chance Regan
Guślarze
Niby niezainteresowanym wzrokiem łapał ich gesty. Spojrzenia, objęcia i mundur jak wisienka na torcie. Powoli zaczął szukać innych możliwości. Jeśli nie są zainteresowani sobą w ten sposób to na co właściwie patrzy? Może zafiksował się na tym jednym rozwiązaniu i dlatego nie widzi innych? Obaj byli pijani w trzy dupy, trzeba było to brać pod uwagę. Nie skacz do konkluzji.
Chrisowi nieco zrzedła mina, a Chance nagle poczuł się źle sam ze sobą. Wstydzi się przed nim tak pokazać? Może nie powinien się dziwić. Może mógł to zrzucić na LC. Padło pytanie. Spojrzał na Barta, pokiwał głową. No tak, zagrzewanie było. Dziwne, że wcześniej się nie zauważyli. Gdyby na chwilę odwrócił się od beerponga to może… - Ta sama sekta - zmarszczył nos, ale uśmiech pozostał na jego twarzy, nieco bardziej krzywy niż chwilę temu. 
Dopalił papierosa, zdeptał niedopałek i ruszył po torbę. Już miał się po nią schylić, gdy poczuł na ramionach czyjeś dłonie. Jego mięśnie napięty się momentalnie, ale nie wzdrygnął się. Wyprostował się za to, próbując nieco potrzymać Raquela do pionu. Jeśli wcześniej uśmiech na jego twarzy nie był niezręczny, teraz zdecydowanie nabrał takiego wyrazu. Westchnął. - Przepiłem wszystkich - I nie było w tym dużo przesady. Nie wygrał co prawda, ale nie miał zamiaru wchodzić w szczegóły. Upewniwszy się, że Bart stoi o własnych siłach, podniósł torbę i płaszcz po czym powoli ruszył w kierunku pustaków.
- Hmm no wystarczyło poprosić - wzruszył ramionami. Nigdy by nie pomyślał, że Chris chciałby usłyszeć jakąś wróżbę. O Barcie już nie wspominając. Czy jakikolwiek magik mógł spojrzeć na tarota i stwierdzić, że to totalnie legitne narzędzie? Wróżby imprezowe traktował inaczej. Dzisiaj nie miały dla niego wiele wspólnego z zarobkiem, ale zawsze to jakaś forma rozrywki. - Rozmowa podstawą komunikacji, nikt nie lubi jak czyta mu się w myślach - znów uśmiechnął się szerzej. Nikt nie lubi, no chyba że o tym nie wie, wtedy jest ok. Nie zamierzał prowadzić teraz wewnętrznej debaty na temat moralności własnych metod manipulacji dewotkami. Nogą przesunął karton gdzieś przed Barta i Chrisa. Jeden pustak przesunął dla siebie, po przeciwnej stronie. Przykrył go płaszczem, bo nie miał zamiaru odmrażać sobie dupy, szczególnie na twardym. Oparł dłonie na biodrach i przez moment gapił się na karton, próbując ogarnąć czego mu tu brakowało. A tak. Kubek. Bo nie będzie brnął przez to na trzeźwo, a z kubeczka to zawsze jakoś bardziej cywilizowanie. Znalazł jakiś przy beerpongu, po czym usadowił się na pustaku. Nalał sobie szczodrze rumu i pociągnął pierwszy łyk. A potem jego wzrok znów skupił się na tej cholernej policyjnej czapce, więc upił i drugi, porządny łyk. Zmrużył oczy, mierząc ich wzrokiem. - W ramach wstępu - wyciągnął z torby pudełko kart. - Karty nie podadzą wam przyszłości na tacy. To bardziej… Malowanie szerszego obrazu - jego usta wykrzywiły się nieco kpiąco, bo ile to już razy wciskał ten kit? Szerszy obraz obecnej sytuacji, który możemy zmienić naszymi czynami. Czasem serio zastanawiał się za co właściwie mu płacą. Wyciągnął karty z pudełka. Nie była to jego pierwsza, odziedziczona talia. Ta miała żywe kolory, utrzymane gdzieś w palecie róży, fioletów i błękitów. Trochę oczojebna, ale bardzo krzycząca ezoteryka! - Na pierwszy raz polecałbym krzyż celtycki, ale to gówno ma aż dziesięć kart, a moja złota aura nie jest studnią bez dna - zaśmiał się pod nosem i z wyraźną wprawą zaczął tasować karty. - Więc może macie jakieś konkretne pytania, gołąbeczki? - jego uśmiech poszerzył się w bardzo sztucznym wyrazie. Spróbował w tym momencie skupić się na tej dwójce, jak zareagują na sugestię w pytaniu. Warunki wciąż nie były idealne, ale skoro siedzą nieco z boku pozostałych imprezujących… Może da radę. - Pytać śmiało, albo zacznę czytać myśli - żart ten wypowiedział z kompletną powagą w głosie, ale jak tylko skończył mówić, znów uniósł brwi, wykrzywił usta w uśmiechu i nikt już nie mógł brać tego stwierdzenia na serio.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
08.03.21 0:18
https://story-of-magic.forumpolish.com/t363-guslarze-chance-regan#2232 https://story-of-magic.forumpolish.com/t364-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t365-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t367-przepowiednie-cyrila-malachia-hotline#2255 https://story-of-magic.forumpolish.com/t366-chance-chance-lize#2254
Powrót do góry Go down
Christopher Brams
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Ff8f532ab49f094a3ebdf5981d1f91852b259da9
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja ciepłem
Zasoby : 14PD | 1085$
Christopher Brams
Fizyczni
Zaśmiał się nerwowo, kiwając głową. -Nie mam okularów, nie widziałem - wyjaśnił, trochę zakłopotany. Faktycznie, pamiętał jak przez mgłę, że kogoś Raquel dopingował, ale ani za bardzo nie wypatrzył kogo, ani Bart niespecjalnie chyba używał imienia dopingowanego. Nie mówiąc o tym, że w tamtej chwili był skupiony na czymś zupełnie innym i, jeszcze kilkanaście sekund temu, planował się na tym skupiać dużo intensywniej. Czyli mógł się na to spotkanie przygotować psychicznie. Albo, na przykład, omyłkowo do niego nie dopuścić. Nie bardzo miał ochotę odpowiadać na jakiekolwiek pytania, co miał niejasne wrażenie, że jego wieczór od tego przestałby być tak zabawny, jak był do tej pory. Z drugiej strony, jego zabawność zdawała się uchodzić tempem powietrza uchodzącego z balonika. Komentarz o sekcie skwitował krótkim skinieniem. Tak, przecież obydwaj mu coś wspominali o sektach. Nie do końca cały czas wiedział jak to działało, ale widać tak było i już. Sekta, jasne. Ale to pewnie znaczyło, że znali się dość dobrze. Zapach papierosowego dymu pobudził tylko głód nikotynowy, ale ten, na tę chwilę, postanawiał zapijać odnalezionym rumem. Kolejne kilka łyków i było w porządku.
Kiedy Bart i Chance wymieniali się uprzejmościami, zerknął na nich jeszcze przez ramię, niby to wybierając odpowiedni karton. Upił kolejny łyk, czując jak wraca do bezpiecznego miejsca, w którym absolutnie nie wie co się dzieje. Wspaniale. W tej formie zdecydowanie mógł mierzyć się z Reganem siedzącym z jego randką.
Ze swoistym namaszczeniem ułożył karton we wskazanym miejscu. Stał przez chwilę z niezbyt mądrym wyrazem twarzy, patrząc to na jednego, to na drugiego. Coś zdecydowanie powinien zrobić. Powiedzieć jakiś żart? Nie, lepiej nie. Zamiast tego, opadł ciężko obok Barta, tylko trochę się o niego opierając. Szczerze powiedziawszy, bez tej podpórki, z dużym prawdopodobieństwem zaliczyłby wyjątkowo efektowną glebę. Dopiero siedząc, postanowił, ze jednak założy prawidłowo policyjną koszulę, zamiast siedzieć w cienkim bezrękawniku. Wsunął koślawie ręce w zbyt szerokie i nazbyt długie rękawy, zapiął jeden guzik, żeby szmata nie latała za bardzo i dopiero zaczął w miarę aktywnie słuchać całego wywodu o kartach i wróżeniu. Zmarszczył lekko brwi. -W Cruces nie było o czym wróżyć - parsknął cicho, tylko trochę zaczepnie. No bo nie było. Przyszłość kończyła się mniej więcej za bramą. Wywrócił lekko oczami, od czego aż zakręciło mu się głowie. Jasne, komunikacji. Mentalni i ich czytanie w myślach. Już nawet chciał coś powiedzieć, zerkając na Barta, żeby szukać w nim tego samego oburzenia barbarzyńskimi praktykami. Nic jednak już nie powiedział, tylko oparł ciążącą mu głowę na ramieniu guślarza, patrząc na to, co dzieje się na kartonie. Nie miał pojęcia o czym Regan mówi. Krzyż celtycki? Aura bez dna? Uśmiechnął się głupio. -Czy jakaś aura jest bez dna? - Zapytał Barta, specjalistę o aur wyraźnie, skoro tak jasno dopatrywał się kolorów. -Ja podobno jestem fioletowy -  wyjaśnił Chance'owi niemalże poważnym tonem. Cokolwiek to znaczyło. Może, gdyby nie poprawił swojego stanu upojenia, zareagowałby jakoś bardziej na te gołąbeczki. Spiął się tylko delikatnie, czując jak coś niezidentyfikowanego powstaje w jego żołądku. Postanowił zalać to kolejną porcją alkoholu, tak na wszelki wypadek. Jeszcze kilka takich łyków, a skończy leżąc na podłodze. Patrzył na blondyna zamglonym wzrokiem bez wyrazu. -O co można pytać karty? Czy powiedzą mi, czy będę jutro miał strasznego kaca? Albo gdzie się jutro obudzimy? - Zerknął kątem oka na swojego towarzysza. -Czy ta jasnowidząca rura oszukiwała?! Karty muszą nam powiedzieć prawdę! - W jego głosie pojawiła się pijacka determinacja, a wszystkie troski zeszły na drugi plan. Oszustwo Sky wciąż pozostawało bardzo żywe w jego głowie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
08.03.21 14:32
https://story-of-magic.forumpolish.com/t145-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t166-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t240-brakebillschristopher-brams#520 https://story-of-magic.forumpolish.com/t182-chris-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t169-chris-brams
Powrót do góry Go down
Bartolomeo Raquel
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
- Opisana ma radość jest nie - odpowiedział jeszcze Chance'owi, słysząc, że wszystkich przepił. Jeśli da dwójka kiedykolwiek zaliczyła wspólny trening to zmierzał on właśnie do tego momentu poczucia dumy i spełnienia alkoholowego. Po czym się usadowili na kamieniach, przynajmniej Bart i zapewne jego gorące, przystawiające się oparcie również. Oczywiście, jeśli o takie przystawianie chodzi to Romeo prosił o więcej. Nawet zaczął pieścić Chrisowi kark, subtelnie i delikatnie - jak miało się okazać - Portugalczyk miał to w zwyczaju.
- Niezmierzone są aur wyroki - odpowiedział tajemniczo. W końcu aury były czymś niezmierzonym i niezbadanym. Zwłaszcza, gdy zostaje się ich znawcą pół godziny przed zadanym pytaniem. Po czym Bart zaczął analizować, co chciałby wiedzieć. Nawet nieszczególnie skupiał się na tych niezrozumiałych rzeczach typu: komunikacja, jakieś klucze czy inny gołąbki. Gołębie dużo srają, rozmokłe okropieństwo. Odpalił się natomiast przy czytaniu w myślach. - Moje myśli, hm, nawet ja ich teraz nie czytam. A czasem umiem! - ten błyskotliwy fakt przepił z butelki, stukając się przy tym z Chrisem. Nawet zaczął się niepokoić czemu student tak z nagła przyśpieszy tempa. Chociaż było to przyjemnym wyzwaniem.
- Tak, tak, rura, koniecznie - przytaknął grzecznie Chrisowi. - Czy mamy wspólne pytania? - spojrzał na Chrisa ze strachem w oczach. Nie chciał wyjść na egoistę, ale jeśli o niego chodziło to miał dużo pytań względem swojej osoby. - Bo jak nie to ja się z chęcią dowiem czy mnie wyjebią z pracy. Za np. włam, albo zwłoki, albo więc zwłok - znów wypadało to przepić.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
08.03.21 16:31
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Chance Regan
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Giphy
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 5PD | 1295$
Chance Regan
Guślarze
Zaśmiał się najpierw pod nosem, potem skrzywił jakby rozważał coś intensywnie, ale koniec końców pokiwał głową. Wróżby w Las Cruces to było coś zupełnie innego. Kłaść karty przed ludźmi, których tak naprawdę nie interesuje symbolizm, chcą tylko usłyszeć kłamstwa, że jeśli tylko będą chcieć wystarczająco bardzo, za dziesięć lat będą mieć duży dom na przedmieściach i pieczeń na talerzach co niedzielę. Mniej więcej od dwunastego roku życia, siadywał z ludźmi i snuł obrazy wyczekiwanej zmiany, w którą tak naprawdę nikt do końca nie wierzył. Piękne domy, błyskotliwe kariery, drastyczne zmiany. Westchnął i poruszył się nerwowo, próbując zająć ręce kartami.
Fioletowy Chris. Uniósł brwi. Nie pokrywało się to z jego skojarzeniami. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się jakim kolorem byłby jego przyjaciel, ale teraz, gdy ta myśl pojawiła się w jego głowie odpowiedzią był pomarańcz. Taki ciepły i żywy, jak zachody słońca nad pustynią. Ale hej, aury zdecydowanie nie były jego specjalnością. Znów upił rumu i z przykrością stwierdził, że alkohol wchodzi mu zdecydowanie zbyt szybko. Nie mniej jednak uzupełnił zawartość kubka. Odnotował gdzieś w głowie, by poczytać o tych całych aurach. Brzmiały jak coś, co mógłby bardzo łatwo spieniężyć u co niektórych stałych klientów.
Jego Bardzo Sprytny Plan podpuszczenia ich i odczytania emocji delikatnie mówiąc nie wypalił. Może byli na to zbyt zalani? Albo może ta relacja wcale nie jest świeża i przywykli do podobnych komentarzy? Jego myśli popędziły w kierunku wizji Chrisa, który przez trzy ostatnie lata był tak naprawdę bardzo blisko, ale mijali się zupełnym przypadkiem, ocierając o tych samych ludzi, ale nie mając o sobie pojęcia. Zacisnął wargi, przerzucił jeszcze kilka kart po czym szybkim, płynnym ruchem wyłożył trzy na karton. - Kac, spanie i rura! - oznajmił która miała odpowiadać na które pytanie. Jego wzrok zawisł na nieodkrytych kartach, by po chwili wystrzelić w kierunku Barta i Chrisa. Uśmiechał się jakby już posiadał jakąś wiedzę tajemną, na którą reszta wszechświata pozostawała ślepa. Pociągnął z kubka, a następnie odsłonił pierwszą kartę. - Dziewiątka mieczy - postukał palcem w kartę, jego brwi uniosły się. - Mam nadzieję, że macie w domu jakąś aspirynę czy inne 2KC, bo hoo panie! - machnął ręką i wywrócił oczami - Cóż to będzie za kac! - nie zamierzał tłumaczyć, że to karta żalu i myśli, które nie pozwalają spać. Właściwie nie potrzebował kart, by stwierdzić, że najprawdopodobniej obaj panowie będą jutro mierzyć się z kacem. Obrazek na karcie zdawał się potwierdzać jego wersję, więc może tego się trzymajmy. Odsłonił kolejną. - Odwrócona czwórka mieczy - prychnął rozbawiony. - Jakby wam to powiedzieć - poruszył się niby to nerwowo, jakby rzeczywiście miał przekazać jakąś ciężką prawdę. - Tej nocy nie ma spania - nie dał im pauzy na przetworzenie tej informacji, niemal natychmiast odsłonił trzecią i gdy tylko zobaczył kartę wydał z siebie oburzone “oh!” - Odwrócona piątka buław! Rura oszukiwała - pokiwał głową w udawanym zrozumieniu. - Ale odradzałbym kłótnię. Piątka buław w takiej pozycji to coś jak ”Mordo, no po co ci to, nie bądź dziecinny” - mówiąc to zmarszczył nos. Szybkim ruchem zgarnął karty z kartonu i połączył z resztą talii. Przetasował je szybko, jakby próbował się popisać zwinnymi dłońmi. - Praca! Czy wyrzucą Barta z pracy! - podniósł głos, jak jakiś wodzirej zapowiadający kolejny przebój disco na weselu w remizie. - Wczoraj, dzisiaj, jutro! - kolejne trzy karty pojawiły się na kartonie. Odłożył resztę talii i znów pociągnął spory łyk z kubka. Odsłonił pierwszą i zacmokał. - Piątka buław chyba próbuje wam coś powiedzieć! - tym razem karta nie była odwrócona. - No wygląda na to, że miałeś jakiś cholernie durny konflikt. Czyżby rywalizacja dla samej rywalizacji? - na drugim zdaniu ściszył głos próbując brzmieć dyskretnie, zupełnie jakby nie darł mordy kilka sekund temu. - Trójka buław - oznajmił odkrywając kolejną kartę. - Musisz planować, byczku! Myśl o przyszłości. Masz dobry fundament, ale trzeba jeszcze szukać okazji - zakręcił ręką jakby parodiował stereotypowego Włocha. Posłał Bartowi jeszcze jedno, przenikliwe spojrzenie. Tak naprawdę nie próbował dopatrywać się niczego szczególnego, po prostu próbował jak najbardziej nakręcić swoje małe przedstawienie. Po kolejnym łyku rumu, ostatnia karta została odsłonięta. - Dziesiątka pucharów - pokiwał z uznaniem głową - No popatrz na tych szczęśliwych ludzi. Prawdziwa sielanka! Spełnienie i zero powodów do zmartwień - przez chwilę patrzył na Dziesiątkę niemal że ze wzruszeniem. Westchnął teatralnie. - Jest szansa, że cię nie zwolnią i wszystko będzie zajebiście, ale musisz coś zadziałać żeby wszystko pykło - ostateczne słowa mądrości zostały podane, więc przepłukał usta rumem. Już prawie zapomniał jak łatwo wróżyć ludziom, którzy ni cholery nie interesują się kartami, a i ich stan umysłu nie pozwala na dokładną ocenę sytuacji. Sam Chance coraz bardziej skupiał się na kartach. Robił swoje, a myśli stopniowo odpływały od jego pierwotnego zamiaru zdemaskowania tej dwójki. Właściwie… Nawet zaczynał się całkiem dobrze bawić. Nie chcąc przerywać tej passy, patrzył głównie na karty i okazyjnie na Barta. Miał nadzieję, że Chris nie zauważy. Zwinął wyłożone karty, a talia znów ruszyła w ruch, tasowana bardzo energicznie, niemal zaciekle. - Coś jeszcze was męczy? - Chance uśmiechnął się krzywo, wyraźnie z siebie zadowolony, a w jego głosie zabrzmiało coś na wzór troski.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
08.03.21 20:28
https://story-of-magic.forumpolish.com/t363-guslarze-chance-regan#2232 https://story-of-magic.forumpolish.com/t364-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t365-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t367-przepowiednie-cyrila-malachia-hotline#2255 https://story-of-magic.forumpolish.com/t366-chance-chance-lize#2254
Powrót do góry Go down
Christopher Brams
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Ff8f532ab49f094a3ebdf5981d1f91852b259da9
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja ciepłem
Zasoby : 14PD | 1085$
Christopher Brams
Fizyczni
Zasadniczą zaletą bycia Christopherem Bramsem było to, że miał poziom skupienia uwagi złotej rybki. Spożywanie alkoholu jeszcze obniżało to skupienie, a szeroko rozumiane rozpicie w trzy dupy powodowało, że przestawał zwracać uwagę na niemalże wszystko, co akurat nie działo się w danym momencie. Także o tym, że powinien czuć się trochę niezręcznie, siedząc z Bartem naprzeciwko Chance'a przypominał sobie tylko wtedy, gdy spojrzenia dwójki się skrzyżowały. A że karty poszły w ruch, a Regan jakoś na niego nie patrzył, to Brams skupiał się na butelce i swojej miziającej podpórce. Poruszył lekko głową, jeszcze bardziej eksponując kark i trochę ześlizgnął się po Raquelu do pozycji półleżącej. Zaplótł rękę o guślarza, żeby mieć jeszcze jakieś dodatkowe podparcie. Przecież Bart nie pozwoli na to, żeby upadł. Z drugiej strony, pełne leżenie nie wchodziło w rachubę - przecież picie na leżąco nigdy nie kończy się dobrze. Cenny alkohol może się rozlać. Jakby na potwierdzenie, pociągnął kolejny, solidny łyk i aż otrząsnął się lekko, marszcząc przy tym nos i brwi. -Myślę, że aura jest niewyczerpana na wssssyzkie pytania, które mamy - pocieszył Raquela, tylko trochę bełkotliwie, starając się wzrokiem śledzić to, co Chance robił z kartami. Zaczął się zastanawiać czy on tak umiem szybko przekładać karty. Chyba nie umiał. Zdecydowanie nie w tym stanie. Policyjna czapka od tego moszczenia się na bartowym ramieniu, przesunęła mu się jeszcze bardziej zawadiacko na głowie i jeśli wtedy Valerie widziała w nim wynajętego striptizera, to teraz zdecydowanie było mu do niego jeszcze bliżej. Zmarszczył brwi, po czym zerknął na Barta. -To pewnie od tych życzeń nie ma spania. Są dwa! - Przypomniał, żeby unieść dwa palce przed twarze obydwu mężczyzn. -Chociaż nie wiem, czy jedno nie będzie dotyczyło spania - mruknął, trochę skarżącym się, trochę zażenowanym, a połowicznie zasmuconym tonem. Coś w jego głowie podpowiadało mu, że życzenia, które zamierzał egzekwować nie miały zbyt wiele wspólnego ze snem. Zdecydowanie bliżej im było do kajdanek przy policyjnym pasie.
Na zarzut dziecinności, spojrzał na karty niechętnie i wydął policzki jak naburmuszone dziecko. -Warto, warto. Znajdę ją kiedyś i jej powiem, że się nie oszukuje - burknął, kiwając głową. Nikt nie oszukiwał Chrisa w poważnych grach alkoholowych i odchodził bez konsekwencji. O nie!
Wróżb dotyczących Barta słuchał jednym uchem, zwłaszcza, że już niemal kompletnie na nim zalegał, przez to powoli ześlizgiwanie się po jego ramieniu. Chyba uznał w końcu, że nie ma co ze sobą walczyć, więc oparł głowę na udzie guślarza, po czym spojrzał w stronę Chance'a. Czy coś jeszcze ich męczyło? Zamrugał, by po chwili wlepić w blondyna zdeterminowane spojrzenie -co powinienem o nim wiedzieć? Albo! Co będzie z nami dalej? - Zachichotał. To pytanie akurat wydawało mu się wyjątkowo zabawne. -Bo Valerie ma być naszym drużbą, bo na piątej się rozwiedziemy albo adoptujemy - wybełkotał bardzo poważnie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
09.03.21 13:55
https://story-of-magic.forumpolish.com/t145-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t166-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t240-brakebillschristopher-brams#520 https://story-of-magic.forumpolish.com/t182-chris-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t169-chris-brams
Powrót do góry Go down
Bartolomeo Raquel
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
Było fajnie. Do momentu. Do tej chwili, gdy Romeo, najstarszy kawaler w Nowym Jorku nagle przyszedł z kimś na imprezę. Okey, ten fakt stał się zapewne kilka godzin temu, teraz jednak policyjna główka zrozumiała, że niezobowiązujące wyjście skończyło się na oblepianiu jego ręki przez studenta i tym samym jego wolność z niezależnością uciekły. Tak jak te promile z krwi. Raquel momentalnie poczuł się mniej pijany, a jego stan odpłynął od hihotania. Miał być teraz odpowiedzialnym samcem. Miał się zaopiekować Bramsem! Żeby nie skończyli zarzygani w krzakach. Oczywiście, taki koniec wieczoru nie byłby niczym złym i zapewne jakby Bart skończył tak sam to żadnych problemów by nie miał. Problem się pojawiał w tym, że przespać się z kimś, bezwstydnie uciec i odezwać się za pół roku? Da się przełknąć. Ale przespać się z kimś i zostawić go najebanego w krzakach? Ciężko byłoby napisać do tej osoby chociażby smsa. - Wszyzdgie - powtórzył za Chrisem z rozbawieniem, po czym spojrzał na niego z sympatią i nagle wcześniej nękające go myśli uciekły. Wiadomo, takie małe sukcesy należy przepijać. Zwłaszcza, że były dwa! Drugi to ten, iż z chłopakiem się jeszcze nie wyjebali na tej niepewnym, bartowym fundamencie. Raquel nie chciał też, by jego mały, wyuzdany policjant znów wypominał mu jakiś upadek. - A życzenie idzie w stronę łóżka czy bardziej przesypiania się? - szczerze chciał wiedzieć, spoglądając z podziwem na tępo Chrisa w kończeniu butelki. Temu też chyba wątroba wyewoluowała w worek na wódkę. Nagle Bart zrobił minę, jakby dostał oświecenia. - A może to kolejne pytanie do kart? Chyba, że jest limit jak u dżina. - Spojrzał z przerażeniem na Chance'a. - Jesteś dżinem? O tobie śpiewa własnie ta babka? - dopytał śmiertelnie poważnie, słysząc piosenkę w stylu Genie In A Bottle Christiny Aguilery. Albo w głowie, albo w głośnikach. W końcu piosenki o ginie, z którym chce się być. Sukces murowany.
- Kurwa - skomentował dotychczasowe wróżby w pełni swojej elokwencji. Czuł jakby karty właśnie mu robiły jakąś psychoanalizę. Może to nie tarot a karty Freuda? - Ja myślę, że działania to mnie udupią - dodał jeszcze z przerażeniem. Były to słowa godne zapicia. Po czym poczuł Chrisa na urdzie, z pewnością życzył mu samej wygody, a własną, prywatną, osobistą i wolną rękę przeplótł przez studenta, smyrając go po klatce. - Jest to pytanie - powiedział równie elokwentnie, co wcześniej. Zdziwiło go to pytanie. Czyży Chris nie był lekkoduchem, żyjącym chwilą? A tu takie trudne pytanie. Nie ma co, trzeba brnąć dalej. - Ja chce wiedzieć gdzie mi się oświadczy - dodał twardo. A co, nie było czasu na pierdolenie się z tym tańcem. - A mogę zadać głupie pytanie? Bo chcę, ale nie wiem jakie, czy karty mi powiedzą, co chce chcieć od nich?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
10.03.21 0:26
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Chance Regan
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Giphy
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 5PD | 1295$
Chance Regan
Guślarze
Dopiero co zyskany dobry humor zaczął uchodzić z niego jak woda z przerdzewiałego, dziurawego wiadra. Odpowiedź na pytanie leżała tuż przed jego nosem. Nie musiał robić podchodów, układać jakże wyrafinowanych planów na podejście ich i zmuszenie do demaskacji. Wystarczyło poczekać. Wygrzebał z kieszeni skręta. No skoro to już sobie wyjaśnili, nie musi się obawiać, że przestanie odbierać ich uczucia. Właściwie wolałby ich nie odbierać. Odpalił i zaciągnął się dymem. Czas się otępić na ile można, odciąć od masy bodźców, których już było mu za dużo. Zacisnął zęby, gdy zorientował się, że dłoń delikatnie mu drży. Wchodził w dziwny stan- niby do oporu wypełniony emocjami, ale nie potrafił dokładnie ich nazwać, oddzielić jednego od drugiego. Poczuł delikatny zawrót głowy, więc zapił go rumem i znów zaciągnął się trawą. - Nie jestem dżinem. Dżiny spełniają życzenia, Bart, przecież to elementarne. Ja przekazuję wiadomości - oj tak, przekazuje. Wcale nie wymyśla ich na poczekaniu.
Kątem oka widział jak Chris opada na udo Raquela. Jak długo się znają? Kiedy to się stało? Zatknął jointa między wargi i znów zajął ręce tasowaniem. Chcą wróżby miłosnej? Dobrze. Da im najbardziej szczegółową wróżbę miłosną jaką zna. Wyćwiczonym ruchem, jakiego nie powstydziłby się pracownik wziętego kasyna, wyłożył na karton dwanaście kart, układając je w kształt serca. Równie dobrze mógł je położyć w rzędzie, ale jak już robi show to popchnie je tak daleko jak tylko się da. Zbyt energicznym ruchem odstawił resztę talii. Postukał w pierwsze dwie, leżące na krzyż karty. - Twoje miejsce w związku - spojrzał krótko na Chrisa, jego ton głosu był płaski, bardzo rzeczowy. Więc chcesz się dowiedzieć, tak? Dobrze. Upił rumu, który powoli zaczynał szumieć mu w głowie. Odwrócił kartę. - Dziewiątka pucharów. Jesteś pasywny, ale zadowolony. Osiągnąłeś jakiś poziom satysfakcji i to ci wystarcza. Teraz siedzisz na dupie i czekasz aż w twoim życiu pojawi się ktoś, z kim mógłbyś dzielić to szczęście. Ładnie - szybko odsłonił kolejną kartę. - As buław. Symbolizuje to, co cię prześladuje. W tym położeniu to bardzo dobra karta. Przewiduje możliwość rozwoju osobistego, wspaniałe okazje, wyzwania… Świetne doświadczenia. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? Jak to co dobre potrafi ciążyć na ramionach? Jesteś w zajebistym miejscu. Możesz osiągnąć wszystko, ale jakoś musiałeś znaleźć się w tym miejscu - znów zaciągnął się jointem. Dym przytrzymał w płucach nieco dłużej niż normalnie miał w zwyczaju. Powoli wypuścił go, wprost na karty. Kurwa mać, jak dramatycznie. Aż się napił. Postukał w trzecią kartę. - To jest położenie Barta - odsłonił kartę, prychnął gdy tylko ją zobaczył - Ósemka mieczy - chwila ciszy, zupełnie jakby ten symbol był oczywisty dla nich wszystkich - Widzisz tą babeczkę? Otaczają ją miecze, ale ma zasłonięte oczy. Czuje zagrożenie, boi się, ale nie wie czego. Co ciekawe, w przypadku tej karty chodzi o strach, który sami na siebie nakładamy. Ograniczamy się, bo nie potrafimy stawić czoła prawdzie - odsłonił czwartą - Co prześladuje Barta? Odwrócona dwójka pentakli! - rozłożył ręce, zachichotał nerwowo, wyciągnął skręta z ust, zamachał ręką w podekscytowanym geście - Oj mordo, mordo - łyk rumu - Brak elastyczności. Trzymasz się kurczowo swoich starych, sprawdzonych dróg i przez to nie oceniasz poprawnie sytuacji. Przychodzą okazje, zagrożenia, ale nie potrafisz wykorzystać ich w pełni, bo podążasz swoim starym, udeptanym schematem. Zagrywasz bezpieczną kartę - uśmiechnął się szerzej. Bart był chyba największym uosobieniem chaosu w Becie. Przypadkowość jednak też może być schematem, nie? W sposób o wiele bardziej ogólny. Sięgnął po piątą kartę. - Jak Chris widzi ten związek? Dwójka mieczy! Unikasz emocjonalnego połączenia. Powiedziałbym wręcz, że… Możesz mieć wątpliwości. Podążasz za głową, unikasz serducha. Czyżby ”settle for me”? Nie chcesz angażować się uczuciowo - odsłonił kolejną - Bart, to samo pytanie! Odwrócona trójka mieczy. Aww - przeciągnął westchnienie i spojrzał na policjanta teatralnie rozczulonym wzrokiem. - Ktoś tu łapie uczucia. Myślisz o was bardzo pozytywnie. Nie widzisz możliwości bycia zranionym w tej sytuacji. Czujesz się w niej dobrze, bezpiecznie i powoli, powoli rozwija się to w większe przywiązanie, bardziej określone uczucia. Miłość, Bart, byku, jak śliwka w kompot - pokiwał głową, wypalił do końca skręta. Zdeptał niedopałek, a smak dymu zapił alkoholem. Odsłonił kolejną. - Jak naprawdę wygląda położenie Chrisa? - uniósł brwi widząc kartę. - The Major Arcana has entered the chat! - podniósł głos, jakby właśnie wydarzyło się coś niesamowicie ekscytującego. - Sprawiedliwość. Dostaniesz to, co sam od siebie dasz. Równa wymiana. Sprawiedliwa. Musisz złapać balans, podjąć przemyślaną decyzję. Może zastanowić się czego tak naprawdę chcesz i wiesz… Ogarnąć swoje działania. Karma, mordo - kolejna karta została odsłonięta - Prawda dla Barta raz poproszę! Rycerz pucharów! - skrzywił się nieco, jakby szukał odpowiedniego słowa, by opisać to co widzi - No że tak powiem, intencje masz dobre. To dla ciebie dużo emocji. Znaczy… Więcej niż zazwyczaj. Musisz podejść do tego na spokojnie i otwarcie. W dużym skrócie karty radzą ci żebyś nie był zakłamanym chujem to może wtedy wszystko pyknie tak jak oczekujesz - uśmiechnął się szeroko. - Zaangażuj się. Również uczuciowo - na kartonie ostało się tylko kilka nieodsłoniętych kart. Chance obrócił kolejną. - Jak wasze energie na siebie reagują. Oooo, rycerz buław. Okay. Jedziecie na impulsach. Coś się dzieje, jest fajnie, lecimy do przodu na złamanie karku i póki czujemy się dobrze jest zajebiście. No co ja dużo mogę powiedzieć. Płonie, płonie stodoła - wzruszył szybko ramionami, sięgając po dziesiątą kartę. - Co się stanie jeśli Chris będzie robił tak jak robi. Odwrócona trójka buław. Powiem tak, masz możliwość rozwoju. To może skończyć się dobrze, są ku temu solidne podstawy. Ale grasz bezpieczne karty i to cię zajebiście hamuje. Coś cię powstrzymuje, nie potrafisz w pełni wskoczyć w tę sytuację. Nie potrafisz przekuć swoich planów w czyny - posłał mu krótkie, cierpkie spojrzenie. Jedenasta karta. Chance na moment zamilkł z wpół otwartymi ustami. - Bart! Odwrócona wieża. Jeśli dalej będziesz robił tak jak robisz, odrzucasz możliwość zmiany. Jesteś kurwa chłopie uwięziony. Stęchłe, ąchłe życie, takie samo od lat. Wydarzy się dokładnie to, czego się spodziewasz, a nie to czego pragniesz. Nie będzie nagłej zmiany. Tylko stara, ciężka rzeczywistość i chujnia z grzybnią - pokręcił głową, zaśmiał się krótko i odsłonił ostatnią kartę. - Ogólny rezultat. Odwrócona ósemka pentakli. To nie jest dobry start. Nie ma akcji, starania się, przemyślanego działania. Bierzecie to co się przydarzy i cieszycie się, że coś w ogóle jest. Brakuje w tym wszystkim działania, konkretnego “tak, tego chcę i będę o to walczyć” - jeszcze raz wzruszył ramionami. Spojrzał na nich zmęczonym wzrokiem. Kurde, zrobił se maraton. Dwanaście kart jedna po drugiej i szybko, bo jeszcze zaczną zadawać pytania.
- Zawsze możesz pytać. Pytanie czy serio chcesz usłyszeć odpowiedź - szeroki, sztuczny uśmiech pojawił się na jego wargach - Wiesz, głupie pytania, głupie odpowiedzi - patrzył na nich jeszcze przez moment po czym wstał, chwycił swój płaszcz i zarzucił go na ramiona. Karty niedbale zsunął do torby. - Aura mi siada, idę się przewietrzyć - wygrzebał z kieszeni kolejnego skręta. Plastikowy kubek i butelkę rumu też ze sobą zabrał. - Jeśli jeszcze chcecie o coś zapytać to ten… Będę… Gdzieś - zamachał ręką w nieokreślonym kierunku i powoli ruszył na zewnątrz.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
10.03.21 11:48
https://story-of-magic.forumpolish.com/t363-guslarze-chance-regan#2232 https://story-of-magic.forumpolish.com/t364-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t365-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t367-przepowiednie-cyrila-malachia-hotline#2255 https://story-of-magic.forumpolish.com/t366-chance-chance-lize#2254
Powrót do góry Go down
Christopher Brams
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Ff8f532ab49f094a3ebdf5981d1f91852b259da9
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja ciepłem
Zasoby : 14PD | 1085$
Christopher Brams
Fizyczni
Bramsowi było coraz fajniej. Albo coraz mniej świadomie. Zależy jak na to spojrzeć, ale w zasadzie, było to dość tożsame. Może dlatego, w odpowiedzi na jakże zasadne pytanie postawione przez Raquela, ściągnął lekko brwi, jakby wyraźnie i głęboko się nad czymś zastanawiał. -Przesypiać się można w stronach łóżka - stwierdził, jakże elokwentnie i rezolutnie, zaszczycając obydwu siedzących mężczyzn szerokim, całkiem dumnym z siebie uśmiechem. Uniósł w oświecony sposób palec. -Ale nie trzeba! - Rzekł, niemal konspiracyjnie, jakby zdradzał guślarzom największą tajemnicę świata. Zapomniał chyba co właściwie miał zamiar im przekazać w ten sposób, więc odtoczył opróżnioną butelkę pod ścianę. -Właśnie, Bart, on nie jest dżinnem. Jest...wróżbitem. I empatem! - Drugie słowo wydawało się jakoś wyjątkowo trudne, więc zajęło chwilę nim Brams faktycznie je wyartykułował. -Nie spełnia życzeń. Ale chyba je widzi? - Spojrzał na policjanta pytająco, chyba nie do końca będąc przekonanym, czy ma rację. Nieważne.
Od szybkości ruchów Regana trochę dwoiło mu się w oczach. Nie bardzo potrafił się skupić na tym pokazie wyjątkowej sztuki karcianej, starając się słuchać z uwagą słów przyjaciela. Problem polegał na tym, że coś mu nie grało. Coś było wyraźnie nie tak, chociaż nie umiał chyba, w tym stanie, tego dostrzec i nazwać. A im więcej słów wylewało się z ust blondyna, tym bardziej żałował zadanego pytania. Co właściwie go podkusiło? Przecież, nigdy, ale to nigdy, nie zastanawiał się nad takimi szczegółami. Brał życie, takim jakie było. Przeklęta wróżba niewątpliwie w tym zakresie miała rację. Faktycznie, był dość zadowolony, czy faktycznie był pasywny? Widzieli się z Raquelem w ten sposób drugi raz, bez przesady. Przecież to naprawdę jeszcze nic nie znaczyło. Oczywiście, że nigdzie nie spieszył się emocjonalnie. Całe szczęście, alkohol w żyłach nie pozwolił się obsesyjnie skupiać na tym drobiazgu, słuchał dalej.  Gdzieś w połowie, podniósł się z bartowego uda, opierając się na przedramieniu, żeby lepiej widzieć to co dzieje się na kartonie. Cała wróżba wydawała się zdecydowanie zbyt poważna niżby sobie tego życzył. Jego zalana, dość błoga mina zmieniła się w lekki grymas, na kształt lekkiej irytacji pomieszanej z niezrozumieniem. W jakiś dziwny, niewyjaśniony sposób, słowa Regana zwyczajnie sprawiały mu przykrość i ich nie rozumiał. A może nie rozumiał całej tej sytuacji? Jakby chodziło coś zupełnie innego, niż to co się właśnie przed nim rozgrywało. Uśmiechnął się nerwowo, słysząc o miłości Raquela. Głupie karty. Na pewno tak nie było. Nawet parsknął cicho, siadając już w pełni, żeby sięgnąć po kolejną, stojącą gdzieś z brzega butelkę. Upił z niej porządny łyk, czując jak jego żołądek powoli zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Skrzywił się, otrząsając jak mokry pies.
Kiedy Chance odszedł, siedział dobre kilka chwil, wpatrując się pusto w pustak, na którym uprzednio siedział ich wróżbita. Miał lekko rozchylone usta i wyjątkowo mętne spojrzenie. W końcu, odwrócił głowę w stronę Raquela i czknął. -Straszne bzzzzzdury, nie? - Zapytał, tylko trochę nerwowo. Kręciło mu się w żołądku i w głowie. Nie był pewien, czy to od tego, co usłyszał, czy od tego co wypił, czy może od tego, jak wyglądał Chance, kiedy ich opuszczał. Pewnie alkohol, co innego. -Chyba się trochę przesadzilem - wybełkotał, ogniskując przepraszające spojrzenie na guślarzu. Odetchnął głęboko, trochę zieleniejąc i blednąc na twarzy. -Pomoszesz mi wstać? Chybsa powininnem po nniego pójszcz - wyjaśnił bełkotliwie. A oprócz tego, miał jasne przeświadczenie, że jeśli miał rzygać, to zdecydowanie w jakichś krzakach, a nie Raquelowi na uda.[/b]
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
10.03.21 15:10
https://story-of-magic.forumpolish.com/t145-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t166-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t240-brakebillschristopher-brams#520 https://story-of-magic.forumpolish.com/t182-chris-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t169-chris-brams
Powrót do góry Go down
Bartolomeo Raquel
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
Narastające fakty i stwierdzenia w głowie Barta sprowadzały się coraz bardziej do jednego pytanie, które niewątpliwie musiało zostać wypowiedziane. - Gdzie chcesz dziś się przespać? - zapytał Chrisa, licząc, że zimna podłoga nie będzie stanowić dziś żadnych problemów. A obudzenie się w pustostanie pod stołem od beerponga. Była to rzecz. - Czy empatii mogą się najebać od czytania emocji najebanych ludzi? - Zapytał to Chrisa, to Chance'a, nie wiedząc już który z nich zna się na tym bardziej. - Jeśli tak to musisz mnie przebranżowić, mordeczko - skinął głową w stronę znajomego guślarza, a butelką zasugerował toast by wypili za siłę umysłu. No i siłę alkoholu.
Raquela zamurowało, gdy tak patrzył na układ tarota w kształcie serca. Kiczowate. Zajebiste. Absolutnie, był to początek dobrej zabawy. Jednak każda kolejna odkryta karta spadała na towarzystwo niczym stos pustaków. Co poddawało Barta bardzo pijanym refleksją nad sobą i Chrisem. Był na studenta zły, że zadał to pytanie. Zrobiło się tak poważnie i niefrywolnie, jakby schematyczny żarcik zaczął żyć własnym życiem, zmieniając się w bestię, propagatora strachu. Czy głupota Barta napędzała mu strachu? Zapewne tak, pokazał się w końcu z Chrisem na sylwestrze u Ruth. Zapewne może to ponieść za sobą konsekwencje, których teraz nie widać a pijana główka nie ma zamiaru się tym przejmować. Co więcej! Utarte schematy u Barta? To się nie łączyło, szczególnie, gdy miziany student na nim leżał. Widzieli się może z drugi raz i się nie przejebali. Jakby to Szans powiedział: Bro, that's weird. Właściwie tak było i rzeczą, która to warunkowała. No, tego zapewne nikt nie był pewien. Za to jak przerażająca była informacja o łapaniu uczuć. Romeo zapewne już się widział z siatką na motyle, biegając po łonie Chrisa takie łapanie uczuć byłoby prawdopodobne. A może te myśli determinowane były tylko wyparciem? Bycie więźniem pasowałoby do sonetu, ale to już brzmi jak coś romantycznego. Czego spodziewał się Bart? Z pewnością, że Chris będzie czegoś oczekiwał i poza zabawnym czasem Raquel nie chciał mu więcej nic dawać. Bart to Bart, poza splendorem i atencją niewiele więcej od życia pragnął. Jakby żył w wierszu to byłby strzelałby w anakreontyk. Jednak nie żył, tylko odmarzał sobie powoli dupę. Te wróżby trzeba było przepić albo lepiej - wyzerować butelkę. Chance sobie, co było znaczące w pewien sposób. Nawet nie zauważył, gdy Chris się podniósł, bo pogrążony był w myślach. Od razu chciał wysłać Bramsa za Reganem, bo chyba musieli poważnie porozmawiać, wyjaśnić coś. Z myśli wyrwał go głos.
- Nie musieliśmy tego wiedzieć - spojrzał na Chrisa ze smutnym uśmiechem. Zrobiło się dziwnie, ale nie warto się załamywać. Bez słowa wstał, pomógł podnieść się Bramsowi i wytrzepał mu tyłek z kurzu. W końcu musiał się chłopak prezentować. Subtelnie wyciągnął mu butelkę z ręki. - Pogadaj z nim, pokrzyczcie na siebie, jeśli musicie. A ja znajdę ci jakąś wodę, co? - zapytał z radosnym uśmiechem i osłonił chłopaka swoją krótką. Sam zabrał mu czapkę, żeby nie budzić w Chance skojarzeń ze striptizerstwem. - Trafisz sam? - upewnił się jeszcze. Łatwiej znaleźć dwóch dzieciaków, niż jednego obrażonego i drugiego ze zgonem na podłodze. Chociaż może akurat łatwiej?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
10.03.21 16:21
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Chance Regan
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Giphy
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 5PD | 1295$
Chance Regan
Guślarze
Wróżbitem i empatem. Nawet w tej kolejności. - Pytasz czy ludzkie uczucia sprawiają, że muszę się najebać? Czy że tak same z siebie? - zmarszczył brwi w udawanym zastanowieniu. - Dwa razy tak - chyba nie do końca o to Bartowi chodziło, ale trudno.
Odchodząc od sterty pustaków, czuł niejako satysfakcję. Topniała jednak z każdym krokiem. na zewnątrz, ponownie mocno podkurzony, cisnął torbę z kartami na ziemię. Zbyt szybkim, mało precyzyjnym ruchem odpalił wygrzebanego z kieszeni skręta. Ja pierdole, kurwa mać. Mógł sobie darować. Powinien sobie darować. Nic nie wniósł do tej sytuacji, tylko zepsuł nienajgorszy wieczór. I po co? Żeby obrócić się napięcie jak największa drama queen i wyjść?
Tyle razy od przyjazdu powtarzał sobie, że nie pozwoli by Las Cruces nadal kierowało jego życiem. Rozmawiali o tym, prawda? Przynajmniej przelotem. Wyjechał, ale to miejsce nadal w nim siedziało. Bo dlaczego miałby być zły? Chris był… zadowolony. Przecież zawsze chciał go widzieć z uśmiechem na ustach, więc dlaczego teraz nie mógł na nich patrzeć? Ze zdziwieniem nie znalazł w sobie obrzydzenia. Tylko gorycz i strach. Wzięło go z totalnego zaskoczenia. Zagrał na impulsie, nie myśląc. Powoli dochodziło do niego, że czując się źle, próbował pociągnąć go za sobą. Co to miało udowodnić? Może powinien po prostu wrócić do domu i pomartwić się o wszystko jutro? Ryzykuje, że serio trwale zniszczy ten wieczór Chrisowi. Z drugiej strony nie był pewien czy słowa w tym momencie pomogą. Niesmak zostanie. Ile będa pamiętać, gdy wytrzeźwieją? Co powie Bart? Nigdy nie dał mu powodu do niechęci, a teraz…
Sytuacja zdawała się rosnąć w jego głowie. Nawet nie zauważył kiedy skończył palić. Nerwowo obracał zgaszony niedopałek w palcach. Prawie ruszy się po zabraną butelkę z zamiarem zignorowania kubka i napicia się po chamsku z gwinta, jak kiedyś. Wtedy jego oczy złowiły ruch. Przełknął głośno, jego mięśnie napięły się, jakby próbował jeszcze maskować fakt, że dygocze. Było zimno. Cholerne nowojorskie zimy.
Musi coś powiedzieć. Szybko, zanim Chris się doczłapie i to on zacznie. Jeśli będzie mieć pierwsze zdanie, może nakieruje tę rozmowę na wygodniejsze dla siebie tory. Dał dupy, a teraz próbuje się ratować. Może przesadza? Czasem mu się zdarza. Byli tu sami, ale po dwóch wypalonych skrętach i kilku kubkach rumu, który tym razem naprawdę uderzał do głowy, odczuwał go jak przez gęstą mgłę. Dobrze. Chyba nie dałby rady dowiedzieć się jak bardzo rozczarowany musi być Chris. - Sorry - wypalił i to by było na tyle jeśli chodzi o przemyślane, strategiczne zaczęcie rozmowy. - Chyba… Chyba straciłem dryg - zaśmiał się nerwowo. Nie wróżył imprezowo od bardzo dawna. - Tutaj wszyscy chcą na poważnie - balansował gdzieś na pograniczu prawdy i kompletnego kłamstwa. No bo tak, dewotki oczekują powagi. Ale to nie dlatego popłynął w tym kierunku. Kącik jego ust zadrżał. Patrzył przed siebie, na buty, na obracany w palcach niedopałek. Wszędzie byle nie na Chrisa. - Chyba mnie zaskoczyłeś - przyznał próbując utrzymać lekki ton, ale nie wiedział na ile mu to wychodzi, na ile Chris potrafi ocenić. - Jakby… Nie przejmuj się, ok? - w jego głosie zabrzęczała szczera prośba. Nie przejmuj się, rób swoje, bądź szczęśliwy. On się poskłada i wróci jak już będzie pewien, że niczego nie zniszczy. To brzmiało jak plan, prawda? Mieli się ułożyć na nowo. Sam powiedział, że nie będzie tak samo, bo przecież nic nigdy nie wraca. - Wracaj do niego. Poszukajcie, nie wiem… - przełknął nerwowo. - Czego tam mieliście szukać - krótki śmiech. Jakie to żałosne. Zademonstrować, że ma problem, a teraz zapewniać, że nie, że wszystko jest w porządku. Jak najgorsza atencyjna… - Zapomnij, że coś mówiłem - a teraz musi go przekonać, że mówi prawdę. Odwrócił się do niego powoli i posłał uśmiech. Tak szeroki, na ile go było teraz stać. Wiedział, że nie jest zbyt przekonujący. A dewotkami obraca jak mu się podoba. Dlaczego teraz nie może wziąć się w garść? Niedopałek wypadł mu spomiędzy palców. Wbił ręce do kieszeni płaszcza. Musi się ogarnąć. Za dużo osób mu to ostatnio mówi.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
10.03.21 21:37
https://story-of-magic.forumpolish.com/t363-guslarze-chance-regan#2232 https://story-of-magic.forumpolish.com/t364-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t365-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t367-przepowiednie-cyrila-malachia-hotline#2255 https://story-of-magic.forumpolish.com/t366-chance-chance-lize#2254
Powrót do góry Go down
Christopher Brams
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Ff8f532ab49f094a3ebdf5981d1f91852b259da9
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja ciepłem
Zasoby : 14PD | 1085$
Christopher Brams
Fizyczni
Spojrzał na Raquela maślanym wzrokiem. -Nje wiem - wybełkotał w końcu. Patrzył przez chwilę na guślarza, zastanawiając się nad tym, czego właściwie potrzebował. -Nie chce marznąć. Obiecaj, że nie zmarznę - poprosił, a jego mina nabrała jeszcze bardziej szczenięcego wyrazu.
-Nje musiseliśmy - zgodził się ponuro. Westchnął ciężko, dzięki czemu treści jego żołądka pozostały jeszcze na miejscu. Chrząknął, krzywiąc się przy tym z obrzydzeniem. -Przeprassszm. Zepsułem wieszór - dodał jeszcze, spoglądając niepewnie na Raquela. Pokiwał powoli głową, z nieokreślonym grymasem wymalowanym na twarzy. Dał się otrzepać, stojąc tak z kompletnie pustą głową. -Dzięki...trafię - obiecał. -Znajdziesz nas? - Zapytał, po czym zataczając się, ruszył za Reganem. Po drodze znalazł jakiś kubek z cieczą, którą zidentyfikował jako nie-alkohol, więc wziął go ze sobą. Tak na wszelki wypadek.
Dotelepał się w końcu do blondyna i ciężko oparł się o ścianę. W jego głowie na pewno wyglądało to bardzo nonszalancko, ale w praktyce raczej było dość pokraczne i bardziej komiczne. Prawie poślizgnął się w całym procesie. Przynajmniej zawartość kubka została nienaruszona, więc i kubek wylądował na parapecie. Wysłuchał wszystkiego co Chance miał do powiedzenia, chociaż po prawdzie chyba tego nie słyszał. Czknął sobie spokojnie, ogniskując w końcu spojrzenie na przyjacielu. -Jesteś zły? - Bardziej stwierdził, niż zapytał. Nie oczekiwał w sumie odpowiedzi, więc ciągnął dalej. -Ale ja nie jestsem - zapewnił, a jego dłoń ciężko wylądowała na ramieniu rozmówcy.-To moja wina...myślałem, że to zabawne. -Czknął sobie znowu, opierając się coraz chyba bardziej na Reganie niż na nieszczęsnej ścianie. -Nis się nie stało. To tylko karty...chyba, sże cos się stało. - Zmarszczył brwi, chyba oczekując odpowiedzi. Może, gdyby był trzeźwy, do całego tego fiaska by nie doszło. Nie zadałby kretyńskiego pytania w kartach, a przede wszystkim, dopilnowałby, żeby Regan się nie dowiedział w ten sposób. W LC też się w końcu prowadzał, ale mimo wszystko, z dziewczynami. Bo to przecież o to musiało chodzić, tak? Ten element jego życia na południu był szczelnie zamknięty, więc jakoś nigdy sobie o tym nie porozmawiali. Wygodnie o tym zapomniał wspomnieć. Nawet na trzeźwo nie posądzałby go o złe intencje. A co dopiero po pijaku. Po prostu nie rozumiał, jak zwykle. -Nie bądść zły, ok? Wrótsimy do srodka, bo zmarzniesz - nie mówiąc o tym, że Brams też zaczynał dygotać, chociaż wyraźnie nie zwracał na to uwagi, bardziej zajęty tym co się działo z Reganem. Wyraźnie, chciał coś jeszcze powiedzieć, nawet otworzył usta, po czym w dość dystyngowany sposób uniósł palec i zwrócił absolutnie wszystko, co miał w żołądku w pobliskie krzaki. Stał tak, zgięty w pół. Oparł ciężko ręce o uda, próbując złapać oddech. Splunął jeszcze dwa razy, po czym wyciągnął rękę w stronę Regana. -Podaj mi kubek - wykrztusił, nim jego ciałem znowu wstrząsnęły torsje. Zbyt dużo i zdecydowanie zbyt szybko. Zaśmiał się urwanie, po czym zachwiał się lekko. -Wiesz, to nawet zabawne, że spędzamy razem sylwestra - wybełkotał, nie odrywając wzroku od swoich butów.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
10.03.21 22:26
https://story-of-magic.forumpolish.com/t145-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t166-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t240-brakebillschristopher-brams#520 https://story-of-magic.forumpolish.com/t182-chris-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t169-chris-brams
Powrót do góry Go down
Bartolomeo Raquel
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
- Obiecuję - skłamał sprytnie. Chris był dość najebany, na dworze może nie było aż tak zimno. Zatem marzniecie było pojęciem względnym. Po czym przytrzymał mu głowę, spojrzał w oczy z rozbawieniem i omnibus przemówił. - Nic nie zepsułeś - dodał po czym puścił go na samotną wyprawę.
Bartolomeo zaś poszedł w stronę czegoś, co przypominało barek i szukał czegoś, co może Chrisa podleczyć. A w główce prowadził sobie wewnętrzny dialog. Może monolog, w końcu głos słyszał. Kurwa, najebani ludzie to żenada. Czy ja nie umiem właśnie podnieść butelki? Chyba podniosłem. Usiadł ciężko na jakimś krześle, by mieć chwile dla siebie. Chciał też dać chwilę dla chłopaków, bo cokolwiek się stało to Bart nie miał zamiaru się wpierdalać. Było to po prostu smutne. A zniszczony wieczór? Nieee, zupełnie nie. Toż nie stało się nic, czego alkohol dziś jeszcze nie naprawi.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
10.03.21 23:00
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Chance Regan
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Giphy
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 5PD | 1295$
Chance Regan
Guślarze
Nie ważne, że to on zaczął, ani nawet w jaki sposób. Do Chrisa chyba nie dotarło to co mówił. Nic nie odpowiedział na jego stwierdzenie. Tak, był zły i to właśnie do tego wszystko się sprowadzało. Nie chciał, nie powinien się tak czuć. Nie wiedział czy wierzy w zapewnienie przyjaciela. Miał pełne prawo czuć się urażony słowami Chanca. Sam Regan był dość rozdarty. Z jednej strony nie był zadowolony, że sytuacja skupiła się na nim. Nie mogliby tego zignorować? Przecież już tak robili. Przechodzili nad problemem do porządku dziennego. Z drugiej strony, jakaś mała część jego umysłu cieszyła się, że Brams za nim poszedł. Zanim zdążył się za to bardziej znielubić, poczuł znajomą dłoń na ramieniu. Jego mięśnie napięły się, Chance nieco się wyprostował, nagle okropnie świadomy, że w jego posturze nie ma nic naturalnego. Może nie zauważy. Nie słuchał co do niego mówił, więc czemu miałby zauważyć, że stoi trochę inaczej? Słuchał go połowicznie. Słowa niby do niego trafiały, ale o wiele bardziej skupiony był na tym, że Chris stopniowo się zbliża, opiera na nim. Zdał sobie sprawę, że się nie rusza. Stał jak kołek, nawet oddychać starał się delikatnie, jakby jakikolwiek ruch miał zniszczyć… Sam nie wiedział co. Myślami był w swoim mieszkaniu, bezsennie wpatrując się w sufit, w łuny światła wpadające przez okno, a Chris spał obok, słyszał, czuł jego oddech. To już się chyba nie powtórzy, nie? Nie będą już tak blisko, bo jeszcze ktoś (albo co gorsze Bart) źle to zinterpretuje i… Może powinien mu odpowiedzieć, że tak chyba coś się stało, ale nie potrafi powiedzieć co. Nie był to jednak dobry moment na rozmowę, nie kiedy nie wiedział ile Chris będzie jutro z tego pamiętał. Uśmiechnął się blado, ściągnął brwi i ostrożnie opuścił głowę.
Stali tak, dwa przyzwyczajone do południowego ciepła nieszczęścia i ignorowali, że obaj dygoczą z zimna. Wziął długi, głęboki wdech przygotowując się do odpowiedzi, ale wtedy Chrisem wstrząsnęło i kilka sekund później rzygał już w krzaki. Chance westchnął i schylił się po kubek, z którym Brams tu przyszedł. Upewnił się, że to nie alkohol i podszedł do przyjaciela. Z taką fryzurą nie musiał podtrzymywać mu włosów, więc tylko położył dłoń na jego plecach i podał mu kubek, gdy ten o to poprosił. - W porządku? - zapytał, a w jego głosie nie było niedawnej złości. Jego dłoń zatoczyła kilka okręgów, jakby próbował go uspokoić, sam właściwie nie był pewien jak miałoby to pomóc. Przecież to nie żadna wyjątkowa sytuacja. W LC ciągle się nawzajem ogarniali. Po uwadze odnośnie wspólnego sylwestra, dłoń Chanca opadła z jego pleców. Spojrzał na niego pół przymkniętymi oczami, prychnął w wymuszonym rozbawieniu. - Co w tym śmiesznego? - kiedyś to była norma. Ten drobny fakt ukuł go, chociaż pewnie nie powinien. Kiedyś coś naturalnego, dziś niby zabawne, ale będzie po tym niesmak. Zrobił krok w tył. Westchnął ciężko. - Wiesz, że nie mogę być długo zły - nie na ciebie. Musi sobie jakoś wyprostować to myślenie. Zrobić krok w tył, złapać dystans. Uwzględnić nowe okoliczności w tych beznadziejnych planach, które układał. To jego problem, nie Chrisa i tym bardziej nie Barta. - Wracaj do środka, zimno jest - powolnym krokiem, nieco nierównym ruszył znów pod ścianę, do swojej porzuconej torby. Przykucnął nad nią i wyciągnął paczkę papierosów. Spojrzał na nią pustym wzrokiem. Chce mu się w ogóle jeszcze palić? Schował paczkę, niedbale uporządkował karty i zapiął torbę. Niepewnie odwrócił głowę w kierunku Chrisa, by sprawdzić czy ten się tym razem posłuchał i wszedł do środka. Jeśli tak, Chance powoli oddalił się z miejsca imprezy. Jeśli nie, westchnął cicho, ale nie ruszył się, wciąż przycupnięty nad torbą, patrząc na przyjaciela wzrokiem, w którym coraz bardziej przebijało zmęczenie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
11.03.21 11:24
https://story-of-magic.forumpolish.com/t363-guslarze-chance-regan#2232 https://story-of-magic.forumpolish.com/t364-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t365-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t367-przepowiednie-cyrila-malachia-hotline#2255 https://story-of-magic.forumpolish.com/t366-chance-chance-lize#2254
Powrót do góry Go down
Christopher Brams
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Ff8f532ab49f094a3ebdf5981d1f91852b259da9
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja ciepłem
Zasoby : 14PD | 1085$
Christopher Brams
Fizyczni
W odpowiedzi na pytanie, wydał z siebie jakiś bliżej nieokreślony dźwięk zbliżony do kaszlnięcia. Zbladł wyraźnie i z trudem łapał oddech. Splunął po raz kolejny, po czym przepłukał usta zawartością kubka. Potrzebował jakiejś chusteczki, czegokolwiek.-Zabawnego- poprawił go nieprzytomnie. Wpatrywał się dalej w czubki swoich butów, kiedy poczuł, że ręka zniknęła z jego pleców. Zadrżał znowu. -Bo nie widziałem cię tszy lata - wybełkotał. -A teraz spęszam Sylwestra...nad jakąś gównianą wrószbą, o miłoszci, która mnie nawet nie interesfuje, a ty się od niej wkurfiasz...zabawne - zaśmiał się pijacko, trochę nerwowo. Przechylił lekko głowę w jego stronę, mimo że Regan nie znajdował się w jego polu widzenia, po czym kontynuował. -I terasz odmraższam sobie dupę z tobą, mimo, sze nie znoszimmym szimna. I kompletnie nie wiem o so chozi. Ale tu jestem...- wygłosił, znowu zwracając głowę w stronę swoich butów. Chyba resztkami zdrowego rozsądku powstrzymał się od powiedzenia "a mógłbym się właśnie pieprzyć z moją randką". A może wiedział, że raczej nic by z tego nie wyszło w tym stanie? Nieważne. Wziął głęboki oddech, spróbował się wyprostować, ale od tego tylko bardziej się zatoczył i po prostu opadł na ziemię z cichym au. Przydzwonił przy tym głową w ścianę, ale chyba albo tego nie zauważył, albo postanowił to zignorować. Poziom spożytego alkoholu powodował, że naprawdę nie czuł zbyt dużo, a co gorsza coraz mniej się przejmował. -Wiesz...jaki sylwesters to podobno szały rok. Więcz to dopsze, że tu jeszteś - podjął swój pijacki wywód, opierając się o ścianę plecami. Patrzył gdzieś przed siebie. -Bo to sznaczy, ższe spędszimy razem cały rok. Tylko nie nad tymi kartami... one mnie chybsa nie lubią. Bo Barta nie lubią na pewno - zachichotał, zasłaniając usta dłonią. Przy okazji otarł kąciki ust. -I ciebie chyba też nie - zauważył trochę ciszej. Wedle jego logiki, gdyby go lubiły, Regan nie byłby taki wściekły. Po wracaj do środka, chyba nawet próbował wstać, ale zdecydowanie mu to nie wyszło. Siedział więc sobie dalej z dość nieobecnym wyrazem twarzy, wpatrując się gdzieś w przestrzeń. Niezbyt rozważnie zaczął się klepać po kieszeniach w poszukiwaniu papierośnicy i zapalniczki. W końcu, wyłuskał pudełeczko i nieśmiertelne zippo, które niemal od razu wyślizgnęło mu się z ręki. -Kurwa - mruknął, ale w końcu odpalił tego nieszczęsnego, lekko zawilgłego papierosa. Gdy się zaciągnął, znowu lekko pozieleniał na twarzy, ale chyba zrobiło mu się trochę lepiej. -Nie chcesz tu być - rzucił. -A ja nie chcę...nie chcę zbys był na mnie zły...bo nie powiedziałem i zapytałem...bo to nie było waszne...nie rozumiem...ale rozumiem - jego głos coraz bardziej przechodził w jakieś nieskładne mamrotanie. Przez chwilę nawet zastanawiał się, gdzie jest Bart. Przecież miał ich znaleźć. Robił się senny. Ciekawe ile zostało do północy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
11.03.21 18:21
https://story-of-magic.forumpolish.com/t145-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t166-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t240-brakebillschristopher-brams#520 https://story-of-magic.forumpolish.com/t182-chris-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t169-chris-brams
Powrót do góry Go down
Bartolomeo Raquel
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
O ile Bart się z niczym nie śpieszył, tak nagle okazało się, że rozmowa z jakimiś mniej lub bardziej znajomym zajęła mu pół drinka. A przecież miał znaleźć Chrisa i Chance'a. Z jednej strony miotały im obawy, że przerwie im w jakimś nieodpowiednim momencie, a z drugiej, że jeśli ich nie znajdzie to zamarzną, bo są zbyt pijani, by rozmawiać w ciepłym miejscu. Chociaż te imprezowe rozmowy miały swój specyficzny wyraz jedynie, gdy zimny wiatr wiał prostu w oczy, krzycząc in your face.
Kolejnym problemem było doprowadzenie Bramsa do stanu względnej użyteczności. O ile zaklęcie na alkohol mogło go zabić, tak medycyna naturalna rozkładała przed Bartem szeroko uda, zachęcając do eksperymentów. Raquel znalazł dwie szklanki , wodę i skręta. Tego odkręcił i wsypał ziółka do naczynia, a używając chrisowych sztuczek, podgrzał całośc  w łapkach i śpieszył im na ratunek z herbatką. Albo naparem, lub ziołem zalanym wrzątkiem, jeśli zaklęcie się udało. Zanim jednak ruszył na podbój zimnego klimatu przed pustostanem, Bart zajebał z jakiegoś miejsca różowe futro. W takim dopełnionym stroju wyszedł w końcu na Syberię. Ujrzawszy Chrisa i Chance'a uśmiechnął się jak przedszkolanka, wchodząca w kłótnie między dwoma dojrzałymi samcami w wieku cztery lat i mniej. Uprzejmie podał szklankę Reganowi, przecież jedna była przeznaczona dla niego i zachęcająca spojrzał, by ten się napił. Nie wyglądał nie najszczęśliwszego, a gdy ktoś jest w złym humorze, miło zaproponować mu coś gorącego do pica (a napraw był zimny to chuj, liczy się gest, myślał Bart).
- Rzygniesz od tego - powiedział uspokajająco i wyrwał mu papierosa, gasząc o jakieś resztki śniegu. Czy pozwolił sobie na dużo? Owszem, ale nie było mu z tym zupełnie źle. Wsadził mu od razu w ręce kubek i przykrył różowym futerkiem. - O północy robimy iluzję fajerwerków, wiecie? Miło będzie z wami poczarować - dodał, siadając obok studenta. Raquel miał już ten moment, że zjebanie sytuacji towarzyskie nie miała dla niego znaczenia. Zwłaszcza, że przerwał im dopiero, gdy byli cicho, bo byli. Bądź Bart jest głuchy od muzyki i alkoholu, co jest bardzo prawdopodobną opcją.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
12.03.21 20:49
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Bartolomeo Raquel
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
Bartolomeo Raquel carried out 2 launched of one k10 :
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary EbPLmIq , Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary YiQY3D2
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
12.03.21 21:07
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Chance Regan
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Giphy
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 5PD | 1295$
Chance Regan
Guślarze
Nie widział w tym nic zabawnego, ale to może dlatego, bo rzeczywiście był wkurwiony. Przez moment wahał się czy nie powinien sprostować jego myślenia. Wróżba była tylko rezultatem złości, nie bezpośrednią przyczyną. Wbił wzrok w krzaki i już, już miał się przyznać, ale spojrzał na niego jeszcze raz. Kompletnie pijany, zgięty wpół i rzygający. To nie jest dobry moment. Tym bardziej, że sam Chance nie był do końca przekonany co właściwie było zapalnikiem tego złego humoru. Lepiej to przemyśleć. Chris ciągnął dalej, a Regan cieszył się, że w obecnym stanie nie odbiera w pełni jego uczuć. Wyrzuty sumienia coraz śmielej się do niego dobijały. Cały rok razem. Normalnie byłby szczęśliwy, ale przykrywający całą sytuację niesmak skutecznie mu to uczucie zatruwał.
Westchnął i już miał się ruszyć, gdy usłyszał łupnięcie. Momentalnie odwrócił się w kierunku Chrisa. Kurwa. Zarzucił torbę na ramię i podszedł bliżej. Przykucnął obok niego. - Powiedz, że to nie była twoja głowa - wyciągnął dłoń, chwycił go za brodę i obrócił szukając jakichś śladów kolizji ze ścianą. Znów czuł się jak w tej bocznej uliczce za barem. Wspomnienie, które wydawało się już dość odległe, chociaż miało miejsce bardzo niedawno. Znów był zły na sytuację bezpośrednio dotyczącą Chrisa i znów ta złość topniała szybciej niż by się spodziewał, zastępowana jakimś dziwnie znajomym rozczuleniem. Miał zamiar wrócić do domu, ale jak może go tu zostawić? I to jeszcze w takim stanie. Sam nie był trzeźwy, ale cholera, przynajmniej trzymał się pionu.
Zaśmiał się krótko słysząc co Brams ma do powiedzenia o kartach. - One nikogo nie lubią - odgarnął włosy z twarzy, jego uśmiech był blady i wymuszony. - Jak stare ciotki na weselu po trzecim winie - nie miał ciotek i nigdy nie był na weselu, ale Internet wspaniała rzecz, każdego dnia rozwijał przed nim nowe wachlarze takich sobie żartów z życia wziętych. - Jesteś mądry, przystojny, wyjątkowy, ale skarbie, nic nie robisz tylko siedzisz na dupie - możnaby się spodziewać, że ciotkę zaintonuje wyższym głosem, ale zamiast tego wybrał ochrypły od papierosów i wódy. Prawdopodobnie dlatego, bo po tych dwóch skrętach i papierosie w przeciągu pół godziny nie musiał dużo symulować. - Cóż, Ciociu Wisielec, w zeszłym tygodniu kazałaś mi nabrać dystansu, więc może lepiej przestań pierdolić - przewrócił oczami. Rzadko stawiał sobie karty, ale Wisielec był tą, która zdawała się do niego wracać. Czy to czytał własną przyszłość, czy tasował karty dla klientki i akurat jedna wypadła, albo gdy chował karty to na samym spodzie pojawiał się on. I wiedział, że to nic magicznego, że po prostu wyczulił się na nią i zaczął zapamiętywać, że gdyby zrobić dokładną statystykę, wcale nie byłoby więcej lub mniej właśnie tej karty. Jednak jakaś część jego głowy podszeptywała uparcie, że coś w tym musi być.
Słuchał go, ale zdecydowanie nie rozumiał. Uśmiechnął się jeszcze raz, znów próbując przekonać go, że jest w porządku, nawet jeśli nie był pewien czy jest. Cóż, jeśli nie, to postara się żeby było.
Na widok Barta, Chance znów wstał. Bezmyślnie przyjął podaną mu szklankę, zrobił krok w tył. Powąchał podarowany napój i zmarszczył brwi. Fajerwerki. Gdyby miał być w pełni szczery, jego dalsze plany były raczej zbliżone do zaszycia się w domu i rozkładaniu wkurwu na części pierwsze, ale nie powiedział tego na głos, bo rzeczywiście, fajerwerki brzmiały dużo przyjemniej. Spojrzał na Chrisa. - Macie gdzie spać? - zapytał w końcu, wzdychając ciężko. Będzie tego żałować. - On się nie… - zatrzymał się na moment, bardzo uporczywie próbując ogarnąć kolejność sylab w słowie “kwalifikuje”. - Nie łapie na fajerwerki, mordo - zacisnął usta i uniósł brwi. No taka prawda. - Jeszcze skończy śpiąc na betonie i… zmarznie - Już było zimno, a co dopiero potem. No strach gadać, nowojorskie zimy takie straszne. - Więc albo wracacie do Bety albo do mnie - wzruszył ramionami, wolną rękę rozłożył w przerysowanym geście. No nie ma rady, panie, nie ja ustalam zasady. - Tak czy owak potrzebujemy dorożkę - dodał zupełnie poważnie. Znów pochylił się nad szklanką i powąchał nieufnie. Jak nic będzie tego żałować. Albo wyleczy się z tej nagłej homofobii albo go szlag jasny trafi. Nie ma nic pomiędzy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
12.03.21 21:53
https://story-of-magic.forumpolish.com/t363-guslarze-chance-regan#2232 https://story-of-magic.forumpolish.com/t364-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t365-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t367-przepowiednie-cyrila-malachia-hotline#2255 https://story-of-magic.forumpolish.com/t366-chance-chance-lize#2254
Powrót do góry Go down
Christopher Brams
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Ff8f532ab49f094a3ebdf5981d1f91852b259da9
Przynależność : Brakebills
Dyscyplina : Manipulacja ciepłem
Zasoby : 14PD | 1085$
Christopher Brams
Fizyczni
Zachichotał znowu pijacko. -To nie była twoja głoswa - bełkotliwy głos zaraz się urwał od cichego syknięcia bólu, gdy Chance zadarł jego brodę w poszukiwaniu obrażeń. Sięgnął palcami do potylicy, namierzywszy źródło bólu, żeby po chwili przyglądać się zakrwawionym opuszkom. No tak. -Ups?- Spojrzał na Chance'a, trochę rozbawiony, potem znowu na swoje palce. -Chyba się skaleszyłem... - obwieścił, jakby to już nie było oczywiste. Brams wyraźnie w ogóle się nie przejmował, skupiony na przykucniętym obok przyjacielu. Głowa go trochę może ćmiła, ale stan upojenia powodował, że chyba nie zdawał sobie do końca z tego sprawy. Jego myśli były kompletnie puste, bo chyba nie był w stanie do końca ich formułować. Albo po prostu nie chciał. Przyjemnie było być pijanym i bezwolnym w rękach osoby, której ufał i która się martwiła. Więc siedział, poddając się oględzinom, czasami odpowiadając na nie cichym syknięciem, bądź średnio wyartykułowanym au. Po bliższych oględzinach miało się okazać, że rana faktycznie nie była poważna i raczej była efektem wykończenia tynku i siły upadku chłopaka.
-To po so ci one? - Zapytał, z dziecięcą prostotą. Przecież, nie potrzebował czegoś, czy kogoś, skoro to ciotki, skoro go nie lubiły. Chciał nawet powiedzieć "ale ja cię lubię i masz mnie", ale po tym jak już otworzył usta, zrozumiał, że wcale nie jest kartami, więc przeciętnie nadawałby się do bycia źródłem wróżby. A szkoda. Zamknął więc usta, słuchając popisu Regana, który skwitował cichym chichotem. -Brzmisz jak ciotka Maude...tesz mówiła, że jeszteś przystojny - przypomniał. Brams przecież miał ciotki, chociaż nie był do końca pewien jak dużo. Chance pewnie nawet je znał, chociaż raczej z widzenia albo powierzchownie. Whittemore'owie zajmowali chyba kilka domków przyczepowych, będąc dumnym, redneckim klanem, realizującym chyba wszystkie możliwe najgorsze stereotypy. Najgorsze w ciotce Maude chyba było to, że w gruncie rzeczy nie była taka stara, tylko czas, alkohol i meta nie były dla niej zbyt łaskawe. -Chosiasz, jakbyś jej tak powiedział...to byś doształ wpsyk. - Uniósł palec do góry, żeby podkreślić doniosłość opowieści.
A potem pojawił się Bart, którego obecność Brams powitał promiennym uśmiechem, który momentalnie zmienił się w grymas pijackiego oburzenia. -Ej! - Nawet podniósł głos, smętnie obserwując los swojego papierosa. -Już rzygaem - dodał jeszcze smętnie. Wziął kubek w ręce i posłusznie wypił z niego łyk, bez zadawania zbędnych pytań, żeby zaraz skrzywić się niemiłosiernie. To było zimne. Z wyjątkowo zdeterminować miną, odgiął palec, coś mamrotał pod nosem, odgiął jeszcze jeden i z namaszczeniem zamknął oczy, licząc na to, że magia podziała i będzie miał w rękach coś ciepłego, zwłaszcza, że pod różowym futerkiem od razu zrobiło mu się milej.

Christopher Brams carried out 6 launched of one k10 :
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary ElqKttx , Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Z3gp9hJ , Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary RaO12DA , Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary KbmISgk , Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary EbPLmIq , Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary ElqKttx

-Dużo do północy? - Wymamrotał, opierając głowę na ramieniu policjanta, co zresztą wywołało kolejne syknięcie. Zaraz jednak znowu już nie pamiętał. Podciągnął nogi pod siebie, żeby szczelniej się opatulić i w zasadzie w tej formie quasiembrionalnej zaległ na bartowym ramieniu. Posłał Reganowi coś, co chyba miało być pełnym gniewu, piorunującym spojrzeniem, a było tylko ogniskowaniem wzroku gdzieś w jego okolicach. -Łapię się na fajerwerki! - Zaprotestował z dziecięcym, a może raczej pijackim uporem, po czym wydął policzki i zrobił ciche pufff, które chyba miało naśladować dźwięk lecącej w powietrzu petardy. -Nie zasnę - obiecał, chociaż oczy mu się faktycznie same zamykały. Upił jeszcze łyk z kubka, bez względu na to, czy płyn zmienił temperaturę czy też nie. -Chcę robić fajerwerki - ton miał niemalże błagalny, a spojrzenie niemalże szczenięce. Chociaż, zagadnienie dorożki wywołało wyraźnie konsternację na jego twarzy. Ale skoro Chance tak postanowił, to musiało być jedyne słuszne rozwiązanie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
13.03.21 14:19
https://story-of-magic.forumpolish.com/t145-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t166-brakebills-christopher-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t240-brakebillschristopher-brams#520 https://story-of-magic.forumpolish.com/t182-chris-brams https://story-of-magic.forumpolish.com/t169-chris-brams
Powrót do góry Go down
Bartolomeo Raquel
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
Cóż, Bartolomeo nie był najlepszym czajnikiem, nie śmiał nawet walczyć o taki tytuł. Przynajmniej mógł rozgrzać Chrisa swoją osobę czy innym pocieraniem go o ramię czy tam udo. Ano i student umiał sam sobie podgrzać napar, zatem nie było tego złego, co by najebanemu wyszło źle.
- Lepiej się czujesz? - dopytał w kwestii tego rzygania. Zazwyczaj robiło się po tym lepiej, organizm Romeo przynajmniej tak reagował. Miał też wiele powodów do wymiotów, ale to już inna historia. Nie wiedział jednak ile czasu do północy zostało, zapewne chwila lub chwila dłuższa. Spojrzał zatem na Chance'a, licząc, że wymyślą jakoś odpowiedź. Jednak racjonalnie chłopak z bety miał racje. Lepiej Chrisa oddać w dobre ręce i zwlec go do łóżka. - Możemy do ciebie? -zapytał niepewnie. Oczywiście Raquel nie miał zamiaru wpuszczać Bramsa do siedziby i nie planował by stało się to prędko. Zatem propozycje Regana jak najbardziej sobie chwalił. Odstawią Chrisa do niego, Bart się upewni, że student żyje i poranek nie zabije go światłem czy czymś innym i zostawi go na odpowiedzialności Szansa, sam zaś ucieknie do swojego lochu. Brzmiało jak plan. A widząc jak Chris już niemalże śpi - należało działać.
- O kurwa, Chris, piętnaście sekund do północy - skłamał zapewne, rzucając wymownie spojrzenie na Reagana i pomogli zapewne wstać im niemałej, pijanej sierotce. Przynajmniej był słodki w tym wszystkim. Gdy już stali mniej lub bardziej chwiejnie, Romeo złożył palce, szepcząc inkantację. Liczył, że pozostali się dołączą, tworząc wokół siebie malutkie iluzje fajerwerków. Zaliczą sylwestrową atrakcję, znajdą dorożkę (skądkolwiek był ten pomysł) i będzie idealnie. No i teraz pytanie: kiczowaty pocałunek o północy? Brzmiało to obleśnie i byłoby nietaktowne, po co narażać Szansa na takie widoki? Było lepsze rozwiązanie. Romeo zatem pochwycił twarz Regana w dłonie, składając mu sylwestrowy pocałunek na usta. No, może chłop się trochę opierał i po nierównej walce skończyło się na ustach. Po czy całą szopkę powtórzył z Chrisem.
- Zmieniamy dynie w dorożkę? - zapytał, była północ, ktoś może zgubił but. Nawet pocałunek z księciem był (Bart był jegomoście oczywiście), więc ten bajkowy wieczór powinien się toczyć swoim kołem absurdu dalej. - Czy są jakieś inne pomysły?

Bartolomeo Raquel carried out 2 launched of one k10 :
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary YiQY3D2 , Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary B9Hmvsp
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
14.03.21 21:20
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Bartolomeo Raquel
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Tumblr_inline_pm92ltXvDA1umf7b7_250
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 54PD | 600$
Bartolomeo Raquel
Guślarze
+1 do współczarowania
Bartolomeo Raquel carried out 1 launched of one k10 :
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary RaO12DA
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
14.03.21 23:32
https://story-of-magic.forumpolish.com/t171-guslarze-bartolomeo-raquel https://story-of-magic.forumpolish.com/t180-guslarze-bartolomeo-raquel#263 https://story-of-magic.forumpolish.com/t184-guslarze-bartolomeo-raquel#267 https://story-of-magic.forumpolish.com/t181-hello-it-s-me#264 https://story-of-magic.forumpolish.com/t183-guslarska-gaseczka-szuka-swojego-stadka#266
Powrót do góry Go down
Chance Regan
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary Giphy
Przynależność : Guślarze
Ranga w Sekcie : Rekruter
Zasoby : 5PD | 1295$
Chance Regan
Guślarze
Spojrzał na Chrisa pustym wzrokiem. No nie jego głowa tylko Bramsa. Z jednej strony nie można było zaprzeczyć tej logice, z drugiej strony nie było w tym żadnej logiki. Paradoks pijanej głowy Bramsa. Lub Głowa Schrödingera. Albo jeszcze inne poważne stwierdzenie, którego teorii w ogóle nie ogarniał. Przeszedł więc bez komentarza do oględzin i z zadowoleniem stwierdził, że nic się w sumie nie stało. Trochę krwi i więcej strachu niż szkody.
Padło pytanie i chociaż znał odpowiedź, nie zamierzał się produkować tylko po to, by przyjaciel mógł ot tak o wszystkim zapomnieć. - Oh, nie mówiłem ci? Muszę karmić przyjaciół po drugiej stronie - puścił do niego oko, friends on ty other side dość nieudolnie intonując na disneyowską piosenkę. Zaśmiał się donośnie słysząc o ciotce Maude. Pamiętał ją. No dobrze, nie bezpośrednio ją, ale otaczające ją szczegóły jak jej przyczepa i krzywe spojrzenia. - Z jej gustem? Nie wiem czy cieszyć się czy płakać! - to był typ wspomnienia, który mógłby polubić. Oczywiście nieprzyjemne, ale łatwe do obrócenia w żart. Oczywiście że dostałby w pysk od ciotki Maude. Czasem się dziwił, że tak się nigdy nie stało. Miała więcej powodów by to zrobić od niejednego dryblasa, którzy rzeczywiście Chancowi przygrzmocił.
- Tak, możecie i lepiej bierzcie od razu, bo się jeszcze rozmyślę - Już zaczął myśleć, że będzie ciężko. Że będzie głosem rozsądku ciagnącym ze sobą dwójkę dużych dzieci. Duże i większe, a oba bardzo pijane. Nawet nabrał już powietrza w płuca, dramatycznie złapał za nasadę nosa jak grecki myśliciel i szykował się do wygłoszenia tyrady, że dobrze, może przemarznąć jak głupi i spać w pustostanie, bo duży z niego chłopiec to i może zostać na fajerwerkach, no przecież. I wtedy niespodziewanie Bart wziął jego stronę. Nie miał właściwie czasu zastanawiać się co, jak, dlaczego i jaki proces myślowy za tym stoi, bo żeby podtrzymać iluzję, zaczął głośno odliczać do dwunastej i przyłączył się do bartowego zaklęcia. Bez względu czy wyszło czy nie i ilu ludzi wprowadzili w konsternację, Chance odetchnął i już miał posłać jakieś wdzięczne spojrzenie do Barta, gdy ten znalazł się nagle bliżej. Zbyt bliżej niż by sobie Regan tego życzył. Patrzył szeroko otwartymi oczami, jak ten łapie jego twarz i nagle Raquel był jeszcze bliżej. Chance wyprostował się może licząc, że jak mu przybędzie wzrostu to kolega jednak się wystraszy, ale nic takiego się nie stało. Bart go pocałował podczas udawanej północy na prawdziwym sylwestrze, a Chance czuł się jakby potrzebował zrobić twardy reset mózgu. Wbił wzrok w swoje buty, odsuwając się jeszcze o krok, jakby w ten sposób mógł ukryć zmieszanie i to jak czerwony zrobił się na gębie. Mróz był jednak tęgi. Oh te nowojorskie zimy, Rosja może się schować! Kątem oka zarejestrował jak Bart całuje również Chrisa, ale bardziej skupiony był na powstrzymywaniu własnych myśli od uciekania w jakieś niebezpieczne rejony, których nie chciał poznawać. - Dorożka! - odchrząknął i wyłowił telefon z torby. Bardzo energicznie zaczął wpisywać dorożka 24 nyc w wyszukiwarkę, ale szło mu opornie, bo ręce zmarznięte i wciąż jeszcze pod wpływem emocji. - Nie wiem. Wszystko byle nie samochód. Nie jeździmy samochodami - spojrzał z ukosa na Chrisa próbując ocenić czy się z nim zgadza czy to już może ten poziom upojenia, że wszystko mu jedno. Zaraz przeniósł wzrok na Barta, ale w obliczu flashbacków znów skupił się na telefonie. Oby Raquel nie zadawał zbyt wielu pytań, bo jeszcze będzie musiał zgrywać zagorzałego ekologa albo inne bardzo wiarygodne cudo.

Imprezowe iluzje:
Chance Regan carried out 2 launched of one k10 :
Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary ElqKttx , Odwrócona Kapłanka, Przyczajone Puchary ScAoafw
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
14.03.21 23:54
https://story-of-magic.forumpolish.com/t363-guslarze-chance-regan#2232 https://story-of-magic.forumpolish.com/t364-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t365-guslarze-chance-regan https://story-of-magic.forumpolish.com/t367-przepowiednie-cyrila-malachia-hotline#2255 https://story-of-magic.forumpolish.com/t366-chance-chance-lize#2254
Powrót do góry Go down
Sponsored content
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Powrót do góry Go down
Skocz do: