Jeśli ktokolwiek w ciągu ostatnich 3 lat powiedziałby mu, że na kampusie pojawi się inny quaeromanta, Minjun skakałby z radości aż po sam sufit. Nawet nieważne jaką funkcję, ten potencjalny magik by pełnił. Mógłby być profesorem, młodszym studentem, albo nawet woźnym. Ważne, że chłopak znalazłby w końcu kogoś, kto zrozumiałby nie tylko jego rozterki, ale także wszystkie wady i zalety wiążące się z posiadaniem ich mocy. Wydarzenia sprzed roku zmieniły go jednak i to na bardzo podstawowym poziomie. Chłopak już nie używał aktywnie swojej dyscypliny, zaczął ją odrzucać w kąt swoich myśli. Jasne brzęczenie, które nieustannie od lat mu towarzyszyło, cichło coraz mocniej. Więc gdy poznał profesora Chapmana, nie było fajerwerków ekscytacji i radości. Było za to wymienienie grzeczności i rozejście się w swoją stronę. Więcej Azjata już nie myślał na ten temat, stwierdzając, że będzie się martwił, jeśli już zajdzie taka potrzeba, a nie na zapas.
Okazja przytrafiła się już niedługo później, bo nagle dostał wiadomość, że ma pomóc w poszukiwaniu książek. To go nie zdziwiło prawie w ogóle. Magiczne książki miały to do siebie, że lubiły się zgubić. Czy to same wylatywały z półek, czy ktoś im przy tym pomagał. Bibliotekarze jednak brali swoje zbiory na poważnie, bo jeśli tylko z ewidencji coś zniknęło, natychmiast na to odpowiednio reagowali. Także tak, zdarzyło mu się już pomagać profesorom w znajdowaniu czegoś, szczególnie gdy już opanował świadome szukanie na zadowalającym poziomie. Nigdy wcześniej jednak nie robił tego z innym quaeromantą i to go w jakiś niewytłumaczalny sposób stresowało. Może to dlatego upewniał się trzynaście razy przed wyjściem z pokoju, że wszystko, o co profesor poprosił znajdowało się w jego torbie. Kreda, sznurek i kilka koralików, które znalazł na dnie szuflady, a których dotyk przypomniał mu ostatni rytuał, w którym ich potrzebował. Całkiem możliwe, że to właśnie ten sam rytuał, Chapman chciał przeprowadzić. Ta myśl nie była pocieszająca w żadnym stopniu.
Na miejscu pojawił się wcześnie. Nowy rok, nowy labirynt, nowe wszystko. Niewidomego z laską, nawet dodatkowy krzak na drodze, mógłby opóźnić. Co jak co, ale Azjata wolał być punktualny. Profesor pojawił się jednak szybko, zaskakująco, a może nie, w otoczeniu zapachu papierosów. Min zrobił w głowie szybką, stosowną notatkę na ten temat, kiwając lekko Chapmanowi na przywitanie. - Dzień dobry profesorze - powiedział, sięgając jedną ręką do swojej torby. Nim znalazł to, czego szukał, jego dłoń zatrzymała się na okularach. Zastanawiał się dzisiaj, czy je założyć, a gdy nie umiał podjąć decyzji, po prostu zabrał je ze sobą. Mogły mu się w końcu przydać. - Tak, mam wszystko - wkrótce oczom Eda mogła ukazać się mała sakiewka wykonana z aksamitu oraz paczka kredy. Minjun wyciągnął przed siebie rękę z przedmiotami, oczekując że mężczyzna złapie aluzje i je zabierze. - Szukamy książki? - spytał jeszcze, nasłuchując nawet najmniejszych dźwięków. Chciał się jak najwięcej dowiedzieć o Chapmanie, a dla kogoś, kto nie opierał się na wzroku, każdy dźwięk mógł być jakąś wskazówką. Nawet ton głosu wiele mówił o człowieku.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -